xxx napisał(a):
Czyli z tego co widziałem u Kolegów na forum nikt nie zbudował modelu od podstaw.
xxx, chętnie podyskutuję z Tobą. Regulamin konkursów modeli kolejowych dość dobrze precyzuje, co to znaczy od podstaw i jakie dopuszcza wyjątki (przeczytaj, tam będzie też o kołach). Co roku kilka-kilkanaście takich modeli kolejowych pojawia się w kraju. Ale skoro zahaczasz o lotnictwo i o modele kartonowe, tu też mogę podać Ci dobry przykład.
W zamierzchłych czasach, kiedy chodziłem jeszcze do podstawówki, Mały Modelarz w Krakowie był praktycznie nie do zdobycia w kioskach Ruchu, a co ciekawsze numery osiągały zawrotne ceny na czarnym rynku. Więc gdy udało mi się zdobyć i skleić P-40 Tomahawka i DH Mosquito (MM kupione w Zakopanem, bo tam jakoś młodzież nie kupowała tego pisma
), zapragnąłem mieć Spitfire'a w tej samej skali, ale ten numer Małego Modelarza (wtedy już sprzed paru lat) był praktycznie nieosiągalny. Zawziąłem się więc, siadłem przy biurku, i mając rzuty i przekroje samolotu z jakiejś książki czy czasopisma wykreśliłem na brystolu (ołówkiem, cyrklem, linijką, ekierką) wręgi i poszycie kadłuba, szkielet skrzydeł, stateczników, poszycie płatów, łopaty śmigła, itp. Potem wycinałem te elementy, wielokrotnie poprawiając kształty, przymierzając i wycinając ponownie (a nie było wtedy komputerów i programów do robienia przenikań brył i rozwinięć powierzchni), aż mi wyszedł cały samolot. No i pomalowałem go (plakatówki i lakier bezbarwny nitro, to było wtedy dostępne i tanie). I wyszło, zaje....fajnie wyszło, wszyscy kumple w klasie mi tego modelu zazdrościli, bo nikt Spitfire'a nie miał! I to jest według mnie różnica między robieniem modelu z gotowej wycinanki, a robieniem "od podstaw", czyli od czystej kartki. Nieprawdaż?