A możesz zdradzić w jaki sposób malujesz takie detale jak np. obramowania kierunkowskazów
Nie bardzo wiem jak odpowiedzieć na takie pytanie. Bo temat jest i banalny i jednocześnie obszerny jak dzieła Lenina. Po prostu maluję je cienkim pędzlem - nic szczególnego - najczęściej Kozłowski 3/0, a jak nie mam Kozłowskiego to tania chińszczyzna od Italeri 5/0. O pędzle staram się dbać. Farba to Mr Hobby albo Tamka więc nie ma tu jakiejś wiedzy tajemnej, tylko dupogodziny, pewna i swobodna ręka i... praca na wdechu - jak u snajpera

. Dlatego modele nie są tanie, bo nie śpieszę się, poświęcam im naprawdę dużo uwagi i każdy kosztuje mnie sporo potu - dosłownie. Takiego Fiata nie da się dobrze pomalować w godzinkę czy dwie.
Nie lubię się wdawać w dyskusje o modelach, bo w dzisiejszych czasach, ledwo się człowiek odezwie, zaraz ludzie skaczą do gardła albo dąsają nawet za merytoryczne komentarze. Dlatego po kilku przykrych doświadczeniach, obiecałem sobie, że nie będę pisał ani doradzał tam gdzie jestem traktowany jak konkurencja, a nie życzliwy kolega.
Wracając do meritum -
ja generalnie słabo maluję, ale znam swoje ograniczenia i znam właściwości farb, więc projektując swoje modele myślę o tym jak to się będzie malować. To jest częsty ostatnio problem, że projektują modele ludzie, którzy nie są modelarzami. Ja zawsze myślę z której strony będę podchodził pędzlem i jakiej farby będę używał. Czy położę Sidolux, czy nie. W Fiacie każdy element był modelowany osobno i testowany... właśnie pod konkretne farby. Część testowych bud wysłałem do kolegów. Zbierałem opinie, uwagi. Dlatego na przykład kierunkowskazy Fiata frezowałem CNC trzy razy, a koła do MRa jeszcze więcej. Zaznaczam - frezowałem a nie drukowałem bo są elementy w których sensowne drukarki jeszcze długo nie będą osiągać dokładności tanich frezarek. Nawet ostatnio chodzi mi po głowie żeby kupić model drukowany i uzywając swoich technik zobaczyć co dam radę z niego wyciągnąć... no ale mam zaległości w zamówieniach, i na razie nie ma modelu na który naprawdę czekam
A teraz jednak coś z wiedzy tajemnej - mimo że od lat jestem zdeklarowanym apostatą, to zawsze przed malowaniem trudnego elementu żegnam się w powietrzu ręką z już mokrym pędzlem (jak Duńczyk przed włożeniem blaszki w Vabanku). Taki odruch mi został jeszcze z podstawówki
