Myślę, że nigdy Unia czegoś takiego nie wymyśli jak ujednolicenie napięcia, bo nie realne jest, by w iluś tam państwach zmieniać systemy zasilania. Bo należy pamiętać, że to nie polega tylko na przekręceniu potencjometru, ale oznaczałoby niemal elektryfikację od nowa. To zbyt ogromne, skomplikowane, długotrwałe i drogie przedsięwzięcie. Na pewno zalety nie przekroczyły środków w to włożonych.
Zmuszenie, by wszystkie lokomotywy były wielosystemowe byłoby także nie opłacalne. Bo jaki procent całego taboru eksploatowanego w danym państwie tak naprawdę byłby używany do przewozów międzynarodowych? Nie duży. Dochodzi jeszcze jeden problem. Uczynienie lokomotywy przystosowaną do zasilania różnymi systemami to nie wszystko. Przecież maszyna musi być także wyposażona w systemy zabezpieczenia ruchu pociągów wszystkich krajów, w jakich miałaby jeździć. Oraz w każdym kraju zdobyć homologację/dopuszczenie do ruchu. To są drogie i nie raz długo trwające procedury. Po co byłoby to wszytko robić dla tysięcy lokomotyw jakie nigdy by z tego nie skorzystały?
Weźmy na przykład nasz kraj. U wszystkich przewoźników jest pewnie kilka tysięcy lokomotyw elektrycznych. Ile z tego jest używane w ruchu międzynarodowym? Z kilkadziesiąt pewnie.
A na koniec, co by zupełnie to skomplikować. W poszczególnych krajach są różne szerokości torów i różne skrajnie. Więc co? W wielu krajach byłoby trzeba przekuwać tory, przesuwać lub burzyć obiekty inżynieryjne, budynki, mosty itd...?