"To musiało wyglądać jak scena z filmu. Zbliżał się wieczór. Pasażerowie pociągu IC "Podlasiak" ze Szczecina do Suwałk mieli prawo do zdenerwowania. Opóźnienie na wysokości Warszawy sięgnęło już 100 minut. Ale najgorsze miało dopiero nadejść. Po opuszczeniu stolicy, pociąg przejechał jeszcze 54 kilometry i niespodziewanie zatrzymał się w Tłuszczu. Tam zdumieni podróżni usłyszeli od maszynisty, że czeka ich przymusowy postój, bo on sam właśnie kończy dwunastogodzinny dyżur i na dalszą jazdę nie pozwala mu prawo. Skład ruszył dopiero, gdy z Białegostoku dostarczono jego zmiennika. Opóźnienie wzrosło do dwustu minut. Jak bardzo wzrosła wściekłość podróżnych - trudno orzec".