DOBRANOCKA
Dziś musiałem napisać prezentację z WF (co za czasy Wychowanie Fizyczne online) pt. mój ulubiony sport. Kiedy pisałem elaborat o tej przepięknej dyscyplinie przypomniał mi się stary dowcip opowiedziany mi dawno temu przez Ojca alias Niedźwiedź Nadłowczy.
Pewien starszy pan miał własne gospodarstwo z pięknym stawem położonym na samym końcu jego posiadłości.
Miał on liczną rodzinę i sporo wnuków, więc postarał się, żeby ogród i staw były dla dzieci idealnym miejscem wypoczynku.
Nie zabrakło tam więc drewnianego domku, bujanych ławek, wygodnych leżaków.
Drzewa owocowe pięknie pachniały i rzucały przyjemny cień w upalne dni.
Nie tylko wnuki starszego pana postanowiły skorzystać z tej atrakcji.
Pewnego gorącego wieczoru trzy młode, roześmiane dziewczyny nie widząc nikogo w pobliżu radośnie wskoczyły do wody.
Nie przeszkadzał im brak strojów kąpielowych - były same, więc po prostu rozebrały się.
Pech chciał, że gospodarz postanowił pójść narwać jabłek w pobliżu stawu.
Wziął wiadro a kiedy zbliżył się do wody usłyszał śmiech niezapowiedzianych gości.
Zobaczywszy stertę ubrań, odchrząknął, żeby uświadomić pannom, że już nie są same.
Na to dziewczyny zaczęły piszczeć jak szalone, wyzywać starszego pana od zboczeńców i podglądaczy oraz zażądały, by odszedł (co było nawet zabawne zważywszy na fakt, że był u siebie).
Niezrażony właściciel ogrodu ze stawem, sięgnął po coś do wiadra udając, że coś z niego wyciąga i najspokojniej na świecie powiedział:
"Nie jestem tutaj, żeby drogie panie podglądać was, ani tym bardziej zmuszać do opuszczenia wody na golasa. Ja po prostu przyszedłem nakarmić aligatora".