Ten serwis używa "ciasteczek" (cookies). Korzystając z niego, wyrażasz zgodę na użycie plików cookies. Learn more.
Szanowny Użytkowniku, serwisy w domenie modelarstwo.info wykorzystują pliki cookie by ułatwić korzystanie z naszych serwisów. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki.
Postanowiłem dziś nie popełnić błędu z poprzedniej niedzieli, kiedy to uciąłem sobie poobiednią drzemkę z której wybudziłem się kilka minut po godzinie 21, zjadłem kolację i położyłem się spać bo ciemno już było i zaraz po obiedzie zabrałem się za sklejanie ścian drezyny. Robota szła jak po grudzie bo klej w płynie nie łapał nawet po dwóch czy nawet czterech minutach trzymania połączonych ze sobą ścianek i to nawet w przypadku gdy kilka minut wcześniej krawędzie tym klejem "zagruntowałem". Wyszło jak wyszło, na zdjęciach w super-makro wygląda to okropnie słabo, z dalsza patrząc da się przeżyć. No i na pewno coś nie poszło dobrze bo drezyna się kolebie postawiona na równym podłożu, jedno koło wisi w powietrzu. Jak to wyschnie będę jeszcze ratował te krawędzie rozcieńczonym wodą klejem w płynie i poprawiał retusz być może.
Mocowanie podkładów, które kilka niedziel temu zaprezentowałem są jednak zbyt nowoczesne i za masywne więc z wczorajszej wycieczki w okolice gdzie biegnie linia kolejowa (co prawda wąskotorowa ale szyny są normalnotorowe) przyniosłem do domu zdjęcia mocowań bardziej starodawnych i wg mnie odpowiedniejszych do czasów lat 30-40 ubiegłego wieku jak mi się wydaje. Podkładki umocowane aby je równo dociąć ale to sklejanie wydmuszki tak mnie zmęczyło, że musi to poczekać do następnej niedzieli
Podłoga drezyny zwichrowała się nieco po pomalowaniu jej czarną farbką akwarelową ale stosując metodę "na lenia" - która wymaga jednak cierpliwości bo chyba z 2 albo 3 tygodnie kartonik poddawany był uciskowi - udało mi się w miarę ją wyprostować. Oprócz podłogi zwichrowała się cała bryła drezyny ale po doklejeniu podłogi trochę się to wyprostowało. Oczywiście jako osobnik niecierpliwy doklejając podłogę od razu posmarowałem klejem introligatorskim obie sklejki, podłogę przytrzymałem przez chwilę i gdy pesetą dociskałem później jedną sklejkę do podłogi to ta druga się odkleiła. Na raty trzeba takie rzeczy robić.
Dałem z jakąś godzinkę na wyschnięcie kleju i zabrałem się na doklejanie reflektorów. Na klej w płynie. Trzeba bardzo uważać aby nie przyprawić drezynie zeza bo wystarczyło przekręcić reflektor minimalnie w lewo lub w prawo aby świecił gdzieś na boki. Nie obyło się od odrywania i ponownego doklejania, na szczęście klej w płynie nie łapał od razu i udało mi się je dość równo - jak mi się wydaje - dokleić, choć minimalny zez zbieżny chyba wyszedł. Przydało by się aby miejsce gdzie ma znajdować się łączenie paska papieru imitującego reflektor było zaznaczone jakąś czarną kreseczką nadrukowaną wewnątrz białego okręgu określającego miejsce jego przyklejenia. Następnie dokleiłem pierścień mocujący wieżyczkę dzięki któremu mogłem ją już na dachu drezyny osadzić oraz z boków profile/szyny ułatwiające chyba wsiadanie do tego pojazdu i na koniec dopasowałem wstępnie tory do rozstawu kół drezyny, umocowałem je do podkładów w kilku miejscach kulkami masy Blu Tack i schowałem zabawki do pudełka bo nie można przecież marnować całej niedzieli na papierowe modeliki
No i zapomniałbym, same podkłady przemalowałem jeszcze mocno rozcieńczoną farbką akwarelową koloru ciemnobrązowego a po chwili czarnego bo jakieś zbyt rdzawe mi się wydawały.
Podkładki na których umiejscowione są szyny przyklejone. Szyny do podkładek również. Równy i prawidłowy rozstaw szyn miał zagwarantować szablon wycięty z kawałka tektury ale i tak gdy klej introligatorski trochę złapał wyjąłem go i na oko szyny prostowałem/doklejałem choć jedna z nich jest wygięta w lekki łuk co zdarza się także w rzeczywistości więc czuję się usprawiedliwiony.
Uzupełniłem retusz. Dopiero gdy popaćkałem dwie czy trzy krawędzie wieżyczki jakimś niepasującym zielonym przypomniałem sobie, że przecież namieszałem kiedyś odcień całkiem dobry więc wystarczyło znaleźć plastikowe opakowanie z czegoś-tam w którym ten proces mieszania wystąpił, dodać kroplę wody i farbka odżyła.
Imitacje śrub wykonane będą z 1.5mm nitów firmy Modelik oraz kawałka tektury firmy mi nieznanej ale zakupionej w firmie WAK (taka darmowa reklama, kto bogatemu zabroni). Pociągnąłem je lekko rozcieńczonym wodą klejem w płynie po uprzednim dodaniu niewielkiej ilości farbki akwarelowej, który miał nasączyć i zabarwić ten karton ale jak się okazało efekt zabarwiania wyszedł mizerny. Pasek tektury zeszlifowany lekko pod kątem obustronnie i też nasączony ową miksturą i na koniec przeciągnięty między palcami aby pozbyć się kartonowych włosków powstałych podczas szlifowania posłuży do wykonania łbów śrub mocujących.
Klej musiał wyschnąć więc wyprowadziłem Żonę na spacer a po powrocie uzbroiłem drezynę w działko. Niby miały być tam jakieś zgrubienia lufy czy coś w tym rodzaju ale przy takim stopniu uproszczenia modelu nie chciało mi się tego już dorabiać.
Niestety oprócz działka w wieżyczce były jeszcze dwa karabiny maszynowe. Jak to któryś z kolegów wcześniej wspomniał igły do zastrzyków do tego by się najbardziej nadały i takie właśnie igły - znalezione w jakimś pudełku leżącym z 12 lat na strychu - o średnicach 0,7 i 0,5 wykorzystałem do tej rusznikarskiej produkcji. Malowanie postanowiłem zastąpić poczernianiem za pomocą specyfiku dystrybuowanego przez firmę MASTER niemieckiego jak się domyślam producenta Uschi von cośtam. Wcześniej trzeba było odciąć odcinki odpowiedniej długości i tu przydatna okazała się mini szlifierka.
Ta polska stal z której wykonano te igły okazała się nad wyraz odporna na ten niemiecki specyfik. Niestety firma która te igły wyprodukowała mimo wieloletniej tradycji jakiś czas temu chyba zbankrutowała. Być może za dobre produkty wytwarzała ale ja się na ekonomii nie znam. Z drugiej strony specyfik ten przeznaczony jest do blaszek foto-trawionych i toczonych luf czyli produktów raczej mosiężnych albo miedzianych choć Eduardowe blaszki do KGV są chyba stalowe ale to produkt z lat 1990-tych. Moczą się te igły już od dwóch godzin i efektu chyba brak a kawałek drutu miedziowanego (taki z peszela) zaczernił się w 10 sekund. Chyba trzeba będzie jednak pomalować te lufy.
No więc czekając na efekt czernienia (który w przypadku stali nierdzewnej raczej nie wystąpi) zabawiłem się w operatora "gilotyny" czyli czeskiego urządzonka ułatwiającego docinanie kawałków plastiku, kartonu czy też małych drewnianych listewek i zacząłem produkcję łbów śrub mocujących szyny do podkładów. Robota ta zmęczyła mnie po siódmym centymetrze więc dalsze prace za tydzień.
Śruby mocujące szyny do podkładów nadwyrężyły trochę mój wzrok. Na zdjęciach w makro wyraźnie widać, że łby okazały się zbyt wielkie w stosunku do krążków imitujących "podstawę" śruby ale nie znalazłem w sobie tyle samozaparcia aby wykonać je od nowa. Tekturka "laserowa" okazała się odporna na malowanie a także na klejenie. 10 łbów przyklejałem na klej w płynie do strony białej, która jest mniej chłonna niż druga - szara. Łby nakładane za pomocą kulki masy Blu Tack umieszczonej na końcu wykałaczki nie zawsze chciały pozostać na krążku, może masa ze względu na starość jest zbyt lepka. Resztę doklejałem klejem introligatorskim do strony szarej.
Po doklejeniu łbów przemalowałem je farbką akwarelową do której dodałem trochę kleju w płynie w nadziei że wzmocni to łączenie. Jak widać farba nie pokryła białych a nawet szarych krążków więc za tydzień jakimś pędzelkiem 00 chyba poprawię to rdzawym humbrolem. Z niecierpliwości podoklejałem te śruby do podkładek więc retusz będzie już na gotowej podstawce robiony. Na zdjęciach widać że zastosowałem pewne uproszczenie i śruby dokleiłem do podkładek tak, że nie zachodzą one na część stopki szyny ale wtedy śruby wyglądałyby jakby były wkręcone pod kątem. Stopka szyny powinna być zagłębiona w podkładce a same boki tejże sfazowane jak widać to na zdjęciu z 21 niedzieli być powinny ale jak to napisał kiedyś Andrzej Ziober - "modelarz jest oszustem".
Igły mające imitować karabiny po nieskutecznej próbie poczernienia wrzuciłem do pojemnika z wodą i tak zostały chyba na 24 godziny. Być może z tego powodu albo kombinacji wcześniejszego czernienia i późniejszego moczenia pokryły się nalotem/rdzą więc było trochę szlifowania. Oryginalną część z "wycinanki" potraktowałem jako szablon do doklejenia igieł do pasków papieru z zeszytu. Mam nadzieję że dzięki takiemu wstępnemu przyklejeniu uda mi się te igły papierem zeszytowym okleić aby wykonać imitację zgrubień na lufie/oporopowrotniku choć przykleiłem je klejem introligatorskim więc nie wiem czy spoina będzie ten metal dobrze trzymała. Skręcenie takich małych rurek w palcach przekracza niestety moje możliwości tak fizyczne jak i psychiczne
Klej introligatorski, którym przykleiłem igły do pasków papieru jednak nie trzymał zbyt mocno i jedna z igieł gdy o nią przypadkowo zahaczyłem paluchem opadła więc poprawiłem to zbyt szczodrze klejem CA dzięki czemu zwijanie rureczek dało w efekcie produkt przypominający trochę kiełbasę nadzianą na patyczek do szaszłyków. Udało mi się to jednak jakoś oszlifować choć skonstruowany z kawałka tektury, masy Patafix i papieru ściernego "przyrząd" okazał się ślepą uliczką w ewolucji techniki szlifierskiej. Gumka, palce, lupa, papier ścierny, pilnik do paznokci, nożyk Olfy do skrobania CA z igieł i w efekcie jakoś to wygląda choć do ideału bardzo temu daleko.
W celu równoległego sklejenia względem siebie lufy i oporopowrotnika(to chyba ta dolna rurka tak się nazywa) zaznaczyłem na taśmie Tamiya otworki, nakleiłem ją na gumkę, wbiłem w nią igły, końce połączyłem masą Patafix, wkropliłem w miejsce łączenia klej CA, dla pewności przez chwilę docisnąłem do siebie rurki pęsetą i ... niech to schnie przez tydzień bo na malowanie nie mam już dziś czasu.
Małe uzupełnienie.
Papierowe rurki nawinięte na igły skleiłem klejem w płynie, po wyschnięciu nasączyłem klejem CA i położyłem na kawałku folii wyciętej z koszulki na dokumenty, która wykonana była chyba z polietylenu albo polipropylenu, którego klej CA nie skleja ale oczywiście naddatki które się rozpłynęły i wyschły przysporzyły mi więcej pracy podczas szlifowania. Trzeba było te igły wbić w kawałek Patafixa albo Blu Tacka.
Lufy pomalowałem lekko rozcieńczoną wodą kranówą czarną farbą akrylową Lifecolor za pomocą pędzelka ponieważ z lenistwa i niecierpliwości nie chciało mi się wyciągać aerografu. Przed malowaniem odtłuściłem je za pomocą alkoholu izopropylowego aby farba dobrze przylegała lecz mimo tego działania w niektórych miejscach minimalnie nie pokrywała metalu i konieczne były poprawki. Aerograf by się tu chyba sprawdził dużo lepiej. Następnie po godzinie z minutami - które dałem farbie na wyschnięcie - wtarłem w lufy za pomocą krótko przyciętego pędzelka sproszkowany grafit z ołówka aby nadać im bardziej bojowy wygląd. Gdzieniegdzie farba się starła więc poprawiłem mocno rozcieńczoną akrylówką i w mokrą jeszcze wtarłem grafit.
No i tak wygląda drezyna po uzbrojeniu. Bojowo wygląda.
Łby śrub popaćkałem jeszcze dość gęstą akwarelówką w celu zamalowania białych miejsc. Nie chciało mi się jednak smrodzić humbrolem. Jakoś to pokryło.
I na koniec mała cztero-zdjęciowa galeria końcowa
oraz zdjęcie rodzinne z modelem drezyny w skali 1:25, który skończyłem jakieś kilkanaście lat temu
Na ostatnim zdjęciu w mikro galerii widać że na wieżyczce przyklejony jest kawałek taśmy maskującej. W ten sposób zaznaczyłem jeden z karabinów. Na gumce też przykleiłem kawałek taśmy. Niby miało to na celu to aby nie pomylić karabinów bo a nóż rozstaw otworów mógłby być inny. Podczas osadzania karabinów jakoś go nie zauważyłem choć myślałem o nim wcześniej. Za małe te trzy-piątki, co widać na zdjęciu rodzinnym.
Ufffffff, na-reee-szcieeeee. Sześć miesięcy a jak z bicza strzelił.
Jak tak teraz patrzę na drezynę sklejoną kilkanaście lat temu i tę obecną to stwierdzam, że jednak palce już nie te do kartonu. Chyba na plastiki trzeba się będzie przesiąść.
Przeczytałem od deski do deski. Bardzo mi się pobobała relacja. Model prosty, ale wykonany czysto i dokładnie. Jestem bardzo "za". U mnie same plusy dodatnie. Pozdrawiam.
Przypominam wszystkim użytkownikom forum o wklejaniu zdjęć bezpośrednio na forum. Wymaga tego regulamin forum.
Przez parę podejrzanych hostingów i banków zdjęć, do których niektórzy użytkownicy podawali linki zamiast wklejać zdjęcia bezpośrednio na forum, poginęły zdjęcia i ich tematy świecą pustkami.
Jako że tworząc ten wątek zdążyłem wkleić zdjęcia tylko do pierwszego postu a następne posty kopiowałem z innego forum i zawierały linki do serwera FTP gdzie od lat przechowuję wszelkie prezentowane na forach zdjęcia i co dwa lata opłacam ten hosting - a nie jest to jakiś fo..sik czy inne dziwactwa jak ph.......et - tylko "czysty" FTP (choć jakieś www też tam chyba jest dostępne) - na następne dwa lata no ale wiecznie żył nie będę więc czy istnieje możliwość odblokowania tego wątku do zmian abym mógł te zdjęcia dodać ?
Pytanie nr 1: Czy aby na pewno warto dodawać zdjęcia tego niezbyt perfekcyjnie sklejonego modelu ?
Pytanie nr 2: Na ile tygodni za takie złamanie regulaminu forum należy mi się ban ? Nigdy nie dostałem na żadnym forum bana więc proszę o przyzna
nie takowego abym mógł wreszcie doświadczyć tego mechanizmu dyscyplinującego. Do CeVałki będzie co wpisać
Nie wiem co ty widzisz, ale dla mnie widoczne są zdjęcia tylko z pierwszego posta - reszta jest kompletnie niewidoczna i tylko odstępy między akapitami pozwalają wnioskować, że tam coś powinno być.