Cała zabawa polega własnie na tym, że idzie mała ilość przewodów do dekodera, a od dekodera idą przewody do silników. ... Do takiego układu idzie bardzo ograniczona ilość przewodów (np: 6), i do następnego idą te same przewody itd.
Wybacz, ale ciagle powtarzam, to żadna oszczędność i uproszczenie, zastępować wiązkę przewodów skomplikowana i drogą elektroniką.
Może w przypadku wielkich stacji lub prowizorycznego rozkladania na podłodze ma to sens.
Nawiasem mówiąc, w przypadku sterowania rozjazdów z silnikami za pomoca pradu stałego o przełączalnej polaryzacji, potrzeba tylko n+1 kabli z pulpitu do stacji.
Czyli te 6 kabelków w analogu załatwia 5 niezależnych rozjazdów
No niezłe, chyba coś w tym rodzaju miał ten 060Da na wystawie w Nowej Hucie,
czyje to było cacko?
Do szczęścia jeszcze tylko akumulatorka brakuje, chociaż dobra szwungmasa załatwia problem przerw, a kondensator, z tego co wiem, potrzymuje na chwile dźwięki i światła?
No i problem przypadkowego wjechania wjechania na sekcję o przeciwnej polaryzacji powinien być rozwiązywany
przez taki dekoder (tzn dekoder powinien zasilać silnik ciągle tę sama polaryzacją,
jedynie łagodnie sie zatrzymać trabiąc alarmująco).
Nawiasem mówiąc, okazuje sie ze nie jestem jakimś renegatem:
http://www.tonystrains.com/technews/qsi-qe-review.htm