Jak zwykle ktoś jednak próbuje innym wcisnąć tzw kit. O jakiej odbudowie mówimy? Spróbujcie dojechać w dniu dzisiejszym pociągiem do Dęblina.
Otóż jest to możliwe, ale tylko z ... Łukowa. Dęblin w tym momencie stał się stacją czołową dla poc. osobowych.
Towarowe tranzyty przejeżdżają przez część towarową.
Pociągi osobowe z linii radomskiej kończą bieg w ... Bąkowcu.
Linia z Pilawy do Dęblina (dwa tory) jest całkowicie rozebrana, od Dęblina do Puław jest czynny tylko jeden tor (zapewnienie transportu dla puławskich Zakładów Azotowych), od Puław do Lublina oba tory są rozebrane.
Nie tylko ja zastanawiam się kto wyraził zgodę na całkowite zamknięcie ruchu na linii Pilawa - Dęblin - Lublin. Czy nie można było zamknąć najpierw jeden tor?
Po chwili:
Zapomniałem dodać - Nadwiślanką zaiwania jeden za drugim bus w rel. Lublin - W-wa, Tomaszów Lub. - W-wa, i Nałeczów - Wwa ( takie dziś widziałem).
Nie wiedziałem, że aż tak to wygląda... wiedziałem, że wszystko rozgrzebane, ale nie przypuszczałem, że aż tak bardzo. W warmińsko-mazurskim, roboty trwają np. na linii nr 353, na odcinku Olsztyn - Ostróda, ale najpierw robiono jeden tor, a później drugi. PKP PLK mają naprawdę duży problem z odcinkiem Dęblin - Lublin, bo robiła go włoska firma Astaldi, o której wspominałem wyżej, a która z wielkim hukiem wyleciała z placu robót (PKP PLK było zmuszone rozwiązać umowę). Firma ta, wg. m.in. włoskich mediów, jest na skraju bankructwa (bodajże przez jakiś most w Turcji, jak dobrze kojarzę, który okazał się finansową klapą), a odpowiedzialna jest w naszym kraju za kilka poważnych przedsięwzięć, nie tylko kolejowych. Nie jest to takie proste, wprowadzić nowego wykonawcę, i ogarnąć cały ten plac robót, przypuszczam, że wszelkie terminy "wzięły w łeb" i oby tylko dobrze się to skończyło dla całej linii.
a mianowicie przykład z Półwyspu Helskiego gdyby nie kolej to po sezonie letnim jesteśmy w dupie komunikacyjnej
Zgodzę się w 100%, jednak w moim rejonie zamieszkania, trochę inaczej się to kształtowało, w Dobrym Mieście, eksplozja prywatnych przewoźników w II połowie lat 90-tych, którzy zaczęli wozić ludzi do Olszyna, za niemal pół ceny tego ile kosztował bilet na PKP (ale też na PKS) doprowadziła do stopniowej redukcji połączeń (z 6 par pociągów w połowie lat 90-tych do 3 par obecnie), a w wagonach, stopniowo ograniczanych z 4-5 do 3, 2 a nawet jednego, podróżowało w 90% powietrze, w dodatku wagony te ciągnęła ciężka 6-osiowa SU45 lub SU46. Gdyby nie wprowadzenie szynobusów w połowie lat 2000-nych, obawiam się, że połączenie pasażerskie Olsztyn - Braniewo, w ogóle zostało by zamknięte. Od kilku lat sytuacja nieco poprawiła się na korzyść PKP (wyraźnie jeździ więcej osób niż jeszcze 10 lat temu), bo koszt biletu na szynobus to 4 zł. (Dobre Miasto - Olsztyn Gł.), a koszt busa to również 4 lub 5 zł (zależnie od przewoźnika - miejscowego lub będacego tylko przejazdem). Tym niemniej dworzec jest położony nieco na uboczu (to problem nie tylko Dobrego Miasta), stąd ludzie wolą jechać busem z centrum miasta, a nie dodatkowo marnować czas idąc ok. 15 minut z centrum na dworzec. Nieco dziwi mnie jednak polityka PKP w tym zakresie, bo te 4 zł. to cena promocyjna (od kilku lat) relacji Dobre Miasto - Olsztyn, a już kupienie biletu z Dobrego Miasta na stację położoną gdzieś przed Olsztynem (Bukwałd, Cerkiewnik) kosztuje więcej niż 4 zł, stąd ci co wiedzą, wsiadając do szynobusu w Dobrym Mieście i kupują bilet do Olsztyna, pomimo, że wysiadają np. w Bukwałdzie czy Cerkiewniku. "Ci co wiedzą" oczywiście, bo przygodny podróżny jest mocno zdziwiony. Jeden z moich znajomych w te wakacje, dobitnie powiedział mi co o tym myśli (i nie potrafiłem mu odpowiedzieć, choć zawsze "bronię" kolei), jak musiał zapłacić u konduktora 5 zł. 30 gr. jadąc do Bukwałdu, a klient stojący za nim kupił bilet do Olsztyna za 4 zł. W drugim kierunku (do Ornety), pomimo mniejszej odległości w km. za bilet PKP kasuje już po normalnej taryfie (7 zł. 60 gr.), temu do Ornety ludzie podróżują busami, a cena w busie to 6 zł. Dworzec w Ornecie położony jest też daleko od centrum miasta (sporo, ponad kilometr), stąd, to co kiedyś, w trakcie budowy linii kolejowych i dworców było oczywiste, dziś pokutuje tym, że ludzie wolą wygodę, nawet jak płacą za tą wygodę nico więcej. Rozumiem jednak, że Dobre Miasto, przez centrum którego poprowadzona jest ruchliwa droga krajowa nr 51, ma to szczęście, że można tu liczyć na busa (w kierunku Olsztyna), praktycznie co godzinę, a w godzinach szczytów nawet na dwa lub trzy w ciągu godziny. Tym niemniej, kolej jeszcze w dzisiejszych czasach jest dla wielu miejscowości, położonych na uboczu, "jedynym oknem na świat" stąd jestem jak najbardziej "za", utrzymywaniem połączeń pełniących rolę "publicznego transportu zbiorowego, za zapewnienie którego odpowiedzialny jest nie tylko samorząd województwa, ale także władze centralne", a który nie powinien być oparty tylko na "zysku" ale swoistej "misji" jaką pełni w danym rejonie. Tylko co na to "ekonomiści", "planiści", "księgowi", "menadżerowie" nie tylko z PKP, ale też pracujący w urzędach wojewódzkich, powiatowych i gminnych, eh.........