WITKOIM napisał(a):
chyba nie zasnę

już nie mogę się doczekać poranka w pracy pijąc kawę i zajadając się ciastkiem jak przeczytam odpowiedź w tym wątku ST44 i znów będę miał dobry humor na cały piątek i weekend
Dzień Dobry Szanownemu Koledze i Dzień Dobry Wszystkim
No cóż... Postaram się poprawić humor WITKOIMOWI i nam wszystkim, no może z małymi wyjątkami.
Po pierwsze ogromnie żałuję, że, z opisywanych już przeze mnie powodów, ten wątek zamienił się w jatkę. Jednak nie mam w zwyczaju pozwalać na to by ktoś bezkarnie, najpierw z czyjegoś poduszczenia, a następnie już z własnej, przymuszonej chorą ambicją woli, próbował robić mi na głowę. Trochę przypomina to sytuację z piosenki W. Młynarskiego o pomniku Prusa (kto lubi i ma ochotę niechaj znajdzie tę uroczą perełkę słowotwórstwa). Ale nie o tym. I nie pomogą tu krzyki i błagania do moderatorów kiedy ktoś dostanie za to po łapach. Co ciekawe ten krzyk podnosi się właśnie wtedy, kiedy temu komus zaczyna brakować argumentów, a zwykłe zatrącające knajactwem chamstwo zaczyna ustępować pod naporem i nadzorem czegoś, co ktoś, całkiem zresztą słusznie, nazwał bufonadą. Owa bufonada to broń straszna i okrutna, bezlitosna jak cięcie samurajskiego miecza, a boją się jej wszyscy ci, którzy potrafią przemienić śmiech wyłącznie w rechot, bo tylko rechot ich bawi, a już najlepiej kiedy ktoś wyłoży się na skórce od banana, wtedy dopiero jest zabawnie.
To dobrze, że mimo wszystko CoCu się rozwija, i nie ma w tym co piszę żadnej złośliwości, nie tym razem. To doskonały i utalentowany modelarz, czego dowody widzimy na stronach tego forum i co nas, wbrew pozorom, bardzo cieszy. Ba, nawet go za to podziwiamy, przynajmniej ja na pewno, trochę zazdroszcząc mu, że jeszcze może bawić się w modelarstwo. Niestety pchany dziecięcą wręcz chęcią pokazania, że to jego będzie na wierzchu, zagalopował się stanowczo za daleko. Już dość. "Są granice których przekraczać nie można!" (ciekawe, czy CoCu wie kto to powiedział?..., nieważne.)
To dobrze, że są na Forum ludzie, którzy starają sie zgłębiać tajemnice tak niezwykłych zjawisk jak Elektryczne Śląskie Koleje Górskie i ich tabor, vide "OLF", choć trochę szkoda, że do tej dyskusji nie włączyli się ludzie, któzy mają na ten temat naprawdę ogromną wiedzę i bynajmniej nie mówię tu osobie, na pewno nie, bo moja wiedza na ten temat wyszła przede wszystkim właśnie od nich. Szkoda, że zabrakło tu ich głosu, ale znając ich opinie na temat Forum niestety mnie to nie dziwi. Tak to już się na Forum, przeważnie, składa, że po kilku postach na temat włączają się do dyskusji ludzie mający tylko jeden cel, "rozruszać dyskusję" i poprowadzić ją właśnie w kierunku jatki. I tu także nie mówię, wbrew pozorom o sobie. Trzeba to kończyć, czasami mniej, czasami bardziej brutalnie. A "chamstwu w życiu należy przeciwstwiać sie siłom i godnościom osobistom", niestety inaczej na tym Forum się nie da. Jeżą włosy na głowie niektóre posty, a już za całkowite kuriozum mozna uznać odpowiedź sfrustrowanego pasera, obrzucającego stekiem wyzwisk i rynsztokowych inwektyw tych, którzy w jego mniemaniu zepsuli mu humor i interesy. Jeśli w tym kierunku mają zmierzać dyskusje na Forum, a z dużym niepokojem obserwuję, że właśnie w tym kierunku niebezpiecznie oscylują, to wolę już bufonadę. Lepiej być błaznem niż chamem.
Jest też pewna zasada którą się kieruję, częściej na tym Forum, niż w życiu, pragnę uspokoić tych, którzy jeszcze mają ochotę to czytać, niczym w tej starej anegdocie o Jasiu i jego opowieści o wojennych wyczynach wujka, spointowanej przez Jasia: "Nie wkurzać wujka Jurka!"
"OLF" dostał pracę domową do odrobienia, z dwu powodów: po pierwsze dlatego, że starając się szybko odpowiedzieć na mój post popełnił ten sam błąd co ja (nikt nie jest doskonały, a chodzi o rzeczywisty ilostan E95) nie sprawdzając pewnych informacji. Ale może wyciągnie z tego wnioski i rozpocznie nieco rzetelniejszą pracę ze źródłami. Tu drobna uwaga i do CoCu i do OLF-a, rejon geograficzny na którym rozwinięta została sieć Śląskich Elektrycznych Kolei Górskich, był "Naszymi Ziemiami", ale raczej dość dawno temu i raczej bardziej ciążył ku Czechom niż Polsce, choć władali na nim książęta z rodu Piastów (vide Bolko Świdnicki), ale historycy, ci bardziej racjonalni znaczy, zastanawiają się chociażby nad tym po jakiemu Nasz Książę mówił; po polsku, po czesku, czy po niemiecku? Ale wtedy kolei jeszcze nie było, przynajmnie na Śląsku.
Elektryfikacja krainy którą my nazywamy Dolnym Śląskiem rozpoczęła się bardzo wcześnie, szczególnie dotyczyło to odcinków tras górskich, była to zresztą tendencja powszechna tam gdzie kolej wkraczała w góry (zadymienie tuneli chociażby). Jednak podobnie jak w innych przypadkach wymagała nie tylko kompromisów dotyczących ułożenia samego szlaku, wobec sztuki i kanonów inżynierii budowy i konstrukcji szlaku, ale także budowy specjalnego taboru. Tak jak specjalnymi konstrukcjami od zawsze były parowozy pracujące na liniach górskich, tak i elektrowozy mające obsługiwać określone odcinki tych kolei były budowane zgodnie z ich wymogami i potrzebami; jak się to mówiło "pod szlak". Stąd, na przykład, konstrukcje elektrycznych lokomotyw wieloczłonowych, czy mocno "kusych" "Kaloryferków". Utrzymywanie tego, niezwykle interesującego z punktu widzenia zastosowanych w nich rozwiązań technicznych, ale przy tym mocno zróżnicowanego, "stadka" lokomotyw, doprowadziło w końcu do prób, początkowo mniej lub bardziej udanych, unifikacji taboru lokomotyw. Odzwierciedla to na przykład ich stacjonowanie w Wałbrzychu, czy chociażby Jeleniej Górze. Sprawy te były zresztą już opisywane nie tylko w niemieckich wydawnictwach i prasie, ale także na łamach prasy polskiej. Myślę że najlepszym rozwiązaniem będzie odesłanie Forumowiczów zainteresowanych tym tematem właśnie do nich.
Właściwie nigdy nie przepadałem za elektrowozami, bo to takie "tramwaje", tylko że mają mniej okien, ale kiedy po raz pierwszy zobaczyłem model E95, to trzeba przyznać że lekko "mię trafiło". Duże to było, niebieskie (no dobrze, granatowe) i w takim fajnym żółtym pudełku. No i ten obrazek który ukazywał się po jego otwarciu: E95 ze skłądem wagonów samowyładowczych na stacji Hirschberg, no jak? Przecież w Jelenie Górze nie było trakcji elektrycznej kiedy tam przyjeżdżałem? No jak, skąd? A w dodatku ta cała E95 była największa! Dosłownie! Cóż było robić... I tak stopniowo zacząłem na swój skromny sposób i skromne możliwości zbierać informacje o tej lokomotywie i szlakach po których się poruszała. A potem przyszły inne sprawy i trzeba było temat odłożyć "na później".
Tak na marginesie, to w poście "OLF-a" na co nie zwróciłem uwagi wcześniej, zabrakło odniesienia nie tylko do "czwartej lokomotywy", ale także do zestawów wagonów dedykowanych do lokomotywy E95 i tych napomkniętych tylko w moim poście; zestawów wagonów towarowych "Maerklina" i "TRIX-a" dedykowanych do zupełnie innej lokomotywy, a szkoda, bo to ciekawe zestawy. I lokomotywa zresztą tyż!
Uwadze tych uczestników Forum których zainteresował temat Śląskich Elektrycznych Kolei Górskich polecam także, niezwykle ciekawy temat sygnalizacji zastosowanej na jej szlakach, budowli dworcowych i pomocniczych, całej infrastruktury z nią związanej, a w większości już nie istniejącej. Została ona w większości przypadków po prostu "wyzwolona" przez Armię Radziecką, opisów tych rabunkowych działań można znaleźć aż nadto, jak chociażby wypruwania wiązek kablowych przy pomocy "przyprzężonych" do nich T-34, wywożenia oprzyrządowania i osprzętu elektrowni, sieci trakcyjnej, wyposażenia sygnalizacyjnego, taboru, itp., itd. Ciekawą sprawą może być dojście do tego dlaczego tak się działo, bo nie chodziło tu, wbrew pozorom, o prosty i prymitywny, ale zawsze rabunek. Niezwykle interesującą sprawą może także być tkże wyjaśnienie tego, jak to się stało, że na dolnośląskich szlakach kolejowych po 1945 roku zostało tak wielu ich rdzennie niemieckich pracowników. Jak to się stało i dlaczego?
Ktoś zapyta dlaczego tak szeroko? Sam autor tego wątku zatytułował go przecież "pojazdy trakcyjne na naszych ziemiach przed wojną", a bez wyjaśnienia, czy chociażby poznania tych właśnie, opisanych powyżej zagadnień, nie da się zrozumieć ani historii pojazdów trakcyjnych, ani historii "tych, naszych, ziem przed wojną".
A jest to historia niezwykle ciekawa, czasami znacznie ciekawsza niż scenariusz niejednego filmu sensacyjnego.
Pozdrawiam
Jeż Jerzy
P.S. Jeśli ktoś poczuł się zawiedziony nie otrzymawszy kolejnej "należnej mu" porcji wiedzy niczym na srebrnym pólmisku, to przepraszam... Tym których temat zaciekawił naprawdę, życzę dobrej zabawy.