J1974H0 napisał(a):
W czym zrobienie takiego parowozu w H0 jest trudniejsze i bardziej ryzykowne od zrobienia np. ET22 czy teraz ET21? Mamy XXI wiek... Czy kilka kółek z wiązarami to jakaś bariera nie do zaryzykowania?
W pewnym uproszczeniu cena modelu jest funkcją ilości części, poniżej zestawienie dotyczące jednego producenta (REE Modeles), cena za modele analogowe:
- Parowóz z tendrem typu 231: ilość części: 550, cena: 439 EUR
- Parowóz z tendrem typu 141: ilość części: 550, cena: 439 EUR
- Parowóz tendrzak typu 030 TU: ilość części: 250, cena: 250 EUR
- Elektrowóz CC-7100: ilość części: 400, cena: 285 EUR
- Elektrowóz CC-7100 Ree Access (model uproszczony): ilość części: producent nie podaje informacji, lae na przykład widać bardzo uproszczone wózki, pantografy itp.. można szacować że ilość części jest mniejsza od "wersji pełnej o 100-150), cena: 150 EUR
- Lokomotywa manewrowa MOYSE 32: ilość części: 150, cena: 165 EUR
- Lokomotywa spalinowa BB-67400: ilość części: 330, cena: 250 EUR
Ilość elementów bezpośrednio wpływa na koszt projektowania, przygotowania form, montażu. Koszt wytwarzania elementów można w tym wypadku pominąć, ale trzeba jeszcze wziąć pod uwagę, że w przypadku parowozów montaż jest znacznie bardziej pracochłonny niż np. w przypadku elektrowozów. I to chyba w wystarczającym stopniu tłumaczy, dlaczego "czajniki" są relatywnie drogie. A ponieważ polski rynek nadal jest postrzegany jako taki, na którym cena ma decydujące znaczenie, to nie ma się co dziwić, że jak na razie producenci działają raczej ostrożnie.
Wydaje mi się, że na typowo polski parowóz jeszcze sobie trochę poczekamy, (
włączony tryb naiwnego optymizmu) no chyba że Okularnik w końcu zdecyduje, że sukces "kibla" daje podstawy do produkcji "oelki" lub "tekatki" (
wyłączony tryb naiwnego optymizmu). Na wznowienie wiadomego parowozu Brawy absolutnie nie liczę, a sklep z Warszawy raczej nie będzie w stanie sfinansować takiego zamówienia. Roco raczej do końca świata będzie tłuc wznowienia, co przynajmniej daje jakieś mgliste szanse na wznowienie modeli Fleischmanna z "uwspółcześnioną" elektroniką. Przy okazji przypomnę też, że swego czasu już jeden ekscentryczny producent wytwarzał a aptekarskich ilościach model Ol49, w cenie pięciocyfrowej i zdaje się że na rynku go już nie ma.
Tak więc jeżeli myślimy o polskim parowozie z IV epoki, to obawiam się że na razie dla bogatych kolekcjonerów pozostają manufaktury, a dla uzdolnionych modelarzy produkcja własna. A pozostali mikole, którzy nie są ani bogaci ani uzdolnieni manualnie powinni kupować jak najwięcej wyrobów Piko oznaczonych literkami "PKP". To jedyna znana mi forma przekazu, która może skutecznie zachęcić producenta do ryzykownego posunięcia
