Właśnie przedzwonił do mnie kumpel, który utknął we "flagowym" pociągu EC - Wiedeń-Wawa. Najpierw poszła trakcja elektryczna, jak już przerzucili ten złom dalej, to zepsuło sie co innego (szczegółów nie znam, kumpel też nie jest ekspertem). Cała impreza - 210 minut... Jak już ruszyli dalej, to pociąg jadący przed nimi najechał kogoś śmiertelnie na przejeździe. Procedura, itd... pewnie kolejne 2 godzinki, jak nie lepiej...
Koszt biletu na tą imprezkę - ponad 200pln jakieś, a kolej ma obowiązek dowieźć, nie ważne jak długo... no masakra.
Ale jak ktoś już powiedział w jednym filmie - "nie mamy Pana płaszcza, i co nam Pan zrobi?", buehehehe