Pewnie również wyjdę na "starego dziada", ale w tych wszystkich chińskich samochodach nie podoba mi się rozbudowana elektronika zbierająca dane o samochodzie, jego eksploatacji, trasach, obserwowanie za pomocą wbudowanych kamer pasażerów auta. W jednym z programów telewizyjnych o motoryzacji prowadzący zachwycał się jaki to fajny bajer jest w jednym z chińskich samochodów, bo ma wbudowane kamery, za pomocą których pasażerowie tylnej kanapy mogą sobie robić selfie. Pytanie, po co to? Nie mam zaufania do Chin, państwa aspirującego do roli mocarstwa. Naszpikowane elektroniką auta pochodzące od takiego państwa będą służyć jako proste narzędzia szpiegujące. Posiadacz auta nie ma pojęcia co dzieje się z danymi zebranymi przez jego własny samochód. Dostęp do nich ma jedynie producent, a nad producentem w przypadku Chin czuwa partia.