Pomysł na przejażdżkę pociągiem nad inne morze, niż Bałtyk siedział mi w głowie od dobrych paru lat, jednak z różnych powodów nie byłem w stanie go zmaterializować. W Dalmacji byłem już dwa lata temu samochodem, ale widoki tam widziane zrodziły małe marzenie na przejechanie się tamtejszą linią kolejową. Po zaobserwowanej ogromnej popularności połączenia z Pragi do Rijeki w 2020 roku oraz po ogłoszeniu, że w roku bieżącym jako druga destynacja zostanie dodany Split utwierdziłem się w przekonaniu, że to najlepszy sposób na spełnienie mojego marzenia. Z dwumiesięcznym wyprzedzeniem, czyli w maju zarezerwowaliśmy z dwoma kolegami nocleg w Splicie oraz wykupiliśmy 3 miejsca w wagonie sypialnym w relacji Praha hl.n. - Split.
Wyjazd miał odbyć się w środę 14 lipca w godzinie 16:46 z Pragi, musiałem więc wyjechać we wtorek wieczorem z Rzeszowa, aby po zbiórce w Katowicach zdążyć dojechać do stolicy Czech, przekąsić co nieco oraz zająć swoje miejsce w pociągu. Do Katowic dojechałem na godzinę 1:16 w nocy pociągiem TLK 36170 Pogórze, by po nocnym spacerze i spotkaniu z współtowarzyszami wsiąść w poniższy pociąg, który zawiózł nas do stacji końcowej.
Zaopatrzeni w prowiant udaliśmy się do Pragi składem EC 116 Silesia zbierając po drodze 40-minutowe opóźnienie ze względu na prace torowe. Wymusiło to na nas jazdę metrem zamiast spaceru, gdyż w planie był obiad oraz zakupy na 21-godzinną podróż.
Po dotarciu na Hlavák i wjeździe 15-wagonowego potwora wystarczyło zająć przedział współdzielony z jednym innym pasażerem i rozkoszować się widokami.
Coś o samej podróży: kuszetki jadące w składzie są bardzo wiekowymi, poniemieckimi wagonami, ale odnowionymi i standard podróży jest akceptowalny. Wyposażone są w klimatyzację (która, trzeba przyznać, słabo sobie radziła przy dużym upale), ale i w pełni otwierane okna, po cztery łóżka w przedziale - wygodne, ale dla niektórych mogą być zbyt twarde.
Na pokładzie pociągu znajduje się "przedział bistro", czyli w praktyce trzy przedziały w wagonie z siedzeniami przerobione na bar. Dla wszystkich pasażerów jest dostępna nielimitowana darmowa kawa w 4 różnych wariantach, a o poranku świeży croissant na śniadanie w cenie biletu. Ceny dodatkowych posiłków oraz napojów są śmiesznie niskie, np. pokaźny kawałek ciasta (4 różne smaki do wyboru) kosztuje 10 koron (ok. 1,80zł). Pomimo przekraczania 3 granic, po drodze mieliśmy tylko jedną kontrolę graniczną (na granicy węgiersko-chorwackiej), jednak sprawdzane były wyłącznie dowody osobiste. Podróż, nie wliczając opóźnień, powinna trwać 20 godzin i 58 minut, ale tak długiego czasu nie odczuwa się tak bardzo, ponieważ widoki z okna zabijają potencjalną nudę.
Do Splitu dotarliśmy ze 100-minutowym opóźnieniem, po prawie 23 godzinach spędzonych w pociągu. Obsługa na bieżąco informowała o opóźnieniu i jego przyczynach, tak więc pod tym względem wszystko było na plus.
W Splicie czekało na nas zwiedzanie przepięknego starego miasta, kąpiele w Adriatyku, odkrywanie pobliskiego Trogiru oraz spacery po cudownej okolicy.
Wyjazd miał odbyć się w środę 14 lipca w godzinie 16:46 z Pragi, musiałem więc wyjechać we wtorek wieczorem z Rzeszowa, aby po zbiórce w Katowicach zdążyć dojechać do stolicy Czech, przekąsić co nieco oraz zająć swoje miejsce w pociągu. Do Katowic dojechałem na godzinę 1:16 w nocy pociągiem TLK 36170 Pogórze, by po nocnym spacerze i spotkaniu z współtowarzyszami wsiąść w poniższy pociąg, który zawiózł nas do stacji końcowej.
Zaopatrzeni w prowiant udaliśmy się do Pragi składem EC 116 Silesia zbierając po drodze 40-minutowe opóźnienie ze względu na prace torowe. Wymusiło to na nas jazdę metrem zamiast spaceru, gdyż w planie był obiad oraz zakupy na 21-godzinną podróż.
Po dotarciu na Hlavák i wjeździe 15-wagonowego potwora wystarczyło zająć przedział współdzielony z jednym innym pasażerem i rozkoszować się widokami.
Coś o samej podróży: kuszetki jadące w składzie są bardzo wiekowymi, poniemieckimi wagonami, ale odnowionymi i standard podróży jest akceptowalny. Wyposażone są w klimatyzację (która, trzeba przyznać, słabo sobie radziła przy dużym upale), ale i w pełni otwierane okna, po cztery łóżka w przedziale - wygodne, ale dla niektórych mogą być zbyt twarde.
Na pokładzie pociągu znajduje się "przedział bistro", czyli w praktyce trzy przedziały w wagonie z siedzeniami przerobione na bar. Dla wszystkich pasażerów jest dostępna nielimitowana darmowa kawa w 4 różnych wariantach, a o poranku świeży croissant na śniadanie w cenie biletu. Ceny dodatkowych posiłków oraz napojów są śmiesznie niskie, np. pokaźny kawałek ciasta (4 różne smaki do wyboru) kosztuje 10 koron (ok. 1,80zł). Pomimo przekraczania 3 granic, po drodze mieliśmy tylko jedną kontrolę graniczną (na granicy węgiersko-chorwackiej), jednak sprawdzane były wyłącznie dowody osobiste. Podróż, nie wliczając opóźnień, powinna trwać 20 godzin i 58 minut, ale tak długiego czasu nie odczuwa się tak bardzo, ponieważ widoki z okna zabijają potencjalną nudę.
Do Splitu dotarliśmy ze 100-minutowym opóźnieniem, po prawie 23 godzinach spędzonych w pociągu. Obsługa na bieżąco informowała o opóźnieniu i jego przyczynach, tak więc pod tym względem wszystko było na plus.
W Splicie czekało na nas zwiedzanie przepięknego starego miasta, kąpiele w Adriatyku, odkrywanie pobliskiego Trogiru oraz spacery po cudownej okolicy.
Załączniki
-
1,1 MB Wyświetleń: 21
-
1,1 MB Wyświetleń: 19
-
1,4 MB Wyświetleń: 20