Transport szynowy czeskiej Pragi. Przygoda na każdym kroku.
Pojechaliśmy my sobie byliśmy do czeskiej Pragi. Wiadomo po co: jeździć metrem, tramwajami i pociągami. No…. jednak nie. Pojechaliśmy pozwiedzać, pochodzić, pozachwycać się, podreptać, odetchnąć i powałęsać się tu i tam, ale z pewnym i jakże skutecznym naciskiem z mojej strony na korzystanie z transportu szynowego lub na oglądanie go. Rozumiecie, wilk musi być syty i owca cała
Taka symbioza dała życie poniższej opowieści.
Transport szynowy w Pradze jest obficie reprezentowany: Praga ma oczywiście (1) metro, (2) tramwaje i (3) kolej. Kolej żelazną i (4) kolej linowo–terenową. I jeszcze coś (5), o czym później. No, ale po kolei.
(1) Metro. Metro jest wspaniałe. To mój ulubiony środek transportu ever i tylko dziadostwo panujące w naszym kraju powoduje, że metro jest tylko w Warszawie, a w dodatku – tu sekrecja mojego egoizmu – do miejsca gdzie mieszkam nie dociera i nie dotrze w diapazonie przyszłości realnej nie tylko dla mnie. Więc plakatem propagandowym głoszącym jak to warszawskie metro zastępuje samochód mogę sobie wiecie co. Kraków planuje metro i już przebiera nogami Lajkonika przed rychłym rozpoczęciem budowy, tylko w końcu nie wiem czy będzie to budowa metra, czy też premetra, czyli plastikowej protezy na amputowaną kończynę. Kraków to nasza dawna, słusznie dumna ze swojego rodowodu i historii, stolica i nie będzie mieć prawdziwego metra? To na co poszły pieniądze z moich i naszych podatków? A metro we Wrocławiu, trzecim największym mieście Polski? Może dasie jak Odrę, Widawę i Oławę zlikwidują albo przeniosą w inne miejsce. Taki dyrektor Jerzy Dąbczak zna się na przenoszeniu wód. Ale grający dyrektora Dąbczaka aktor Jerzy Dobrowolski niestety już nie żyje, więc zapewne niedasie. A Czechy – jakże mały kraj w porównaniu do nas – uruchomili swoje metro w 1974 roku. Dałosie. U nas wtedy inżynier Karwowski spacerował po Trasie Łazienkowskiej w dniu jej otwarcia, a prace nad metrem, rozpoczęte uchwałą o jego budowie w 1925 roku, wstrzymano 17 lat wcześniej, bo w 1957 roku.
Praskich linii metra jest trzy (przepraszam, że piszę oczywiste fakty, ale opowieść musi jakoś się rozwijać), czwarta linia D jest w budowie, a potem planują jeszcze przedłużenie linii A na lotnisko oraz budowę linii obwodowej E. I zrobią to. Wybudowali pod Hradczanami system drogowych tuneli Blanka, wybudowali inne tunele w Pradze: kolejowe, piesze i drogowe, więc zrealizują swój plan na pewno. To tylko kwestia czasu. Na fladze Republiki Czeskiej nie jest napisane „Cóż szkoda obiecać”.
Więc metro. Rocznie zużywa ono 103,5 mln kWh energii elektrycznej. Tyle energii wyprodukuje czeska elektrownia jądrowa w Temelinie w ciągu 3 dni. Komentarz dotyczący na siłę wciskanym Polakom turbin wiatrowych, ogniw fotowoltaicznych lub elektrowni spalających biomasę, w kontekście torpedowanej/sabotowanej budowy pierwszej polskiej elektrowni jądrowej, jest więc w tym momencie zbędny.
Akurat na jednym z deptaków odchodzącym od Václavské náměstí jest wystawa pod tytułem (w wolnym tłumaczeniu) „Półtora stulecia praskiego transportu miejskiego”.
Mam zdjęcia większości plansz, gdyby to kogoś interesowało. Ale teraz skupię się na metrze. Katastrofalna była powódź w 2002 roku.
Każdy, kto jechał praskim metrem, zna ten uroczy komunikat: „ukonczete prosim wistup a nastup dweże se zawiraji” (piszę fonetycznie). Coś dłubią w centrum Pragi, bo poszczególne stacje są zamykane, więc i pod koniec naszego pobytu zamknęli również stację Staroměstská, której nazwa pada w komunikacie dostępnym w czeskiej Wikipedii LINK. Głos tej lektorki pamiętam z pierwszej wizyty w Pradze wiele lat temu. Chyba pochodzi z „czeskiego PRLu”, że się tak wyrażę.
A my tymczasem na Hrandczanach. Jak będziecie chcieli zwiedzić hradczańskie wzgórze: katedrę, zamek, Złotą Uliczkę i tak dalej, to nie jedźcie metrem na stację Malostranská, bo stamtąd trzeba będzie pokonać pierdyliard schodów pod górę. Lepiej pojedźcie tramwajem (kursuje kilka linii) na szczyt wzgórza i z przystanku Pražský hrad wejdziecie na Hradczany super wygodnie, a po zakończeniu zwiedzania zejdziecie dość stromo na dół na przykład do Mostu Karola albo do stacji metra Malostranská.
„Mamo, jakie fajne kulki, wypukłe i do środka”. Głos dziewczynki stojącej obok nas. Bardzo dużo Polaków odwiedza Pragę. Część obudowy ścian stacji naprzeciwko peronów wykończono tymi „bąblami”. O proszę: najgłębsza stacja praskiego metra Náměstí Míru (= Plac Pokoju). 53 metry pod powierzchnią terenu, oj jechało się tam schodami ruchomymi i jechało i jechało, pomimo wysokiej prędkości jazdy schodów ruchomych, dużo większej niż w metrze warszawskim (podobnie jest w Kijowie , gdzie metro (głębokie) budowano jako schron przed ewentualnym atakiem nuklearnym USA).
Niektóre pociągi – eksploatowane do dziś – zakupiono, podobnie jak to zrobiło metro warszawskie, u ruskich,
ale układ w wagonie siedzeń jest inny: u nas wzdłuż ścian, tak jak kiedyś stały ławki wzdłuż ścian korytarzy w szkole podstawowej, a tymczasem tutaj siedzi się tak jak w tramwaju. Więc łatwiej mogłem cyknąć fotkę pieska rasy „torebka”. A ta pani po prawej stronie zna na wyrywki przepisy RODO.
A propos, wiecie jak jest po czesku torebka? Kabelek
Hej przygodo! Pojechaliśmy metrem na, z naszego – turystów – punktu widzenia zadupie, czyli południową stację końcową linii C. Chciałem zobaczyć taki praski Ursynów albo Bródno. To, co zobaczyliśmy przypomina bardziej słabo zabudowane Bródno.
Wow. Ten łącznik między wieżowcami to czyjeś mieszkanie czy tylko korytarz?
Po uruchomieniu produkcji insuliny za pomocą ciasta z pobliskiej cukierni pospacerowaliśmy trochę po osiedlu. Ogólnie, jest schludnie. Czyściej niż u nas na osiedlach. Ale dreptając po okolicy po raz kolejny spotkaliśmy bezdomnych. I nie chodzi o to, że u nas też są. Bo tu są nie tylko w centrum, ale też właśnie na takich peryferiach. Wydaje mi się, że kwestia bezdomności występuje częściej w Pradze niż w Warszawie.
Háje to stacja końcowa metra, więc za peronem znajduje się głowica rozjazdowa i hale postojowe itp. Zresztą gdzieś na szlaku była też komora rozjazdowa, co pokazuje oczywistość budowania nitki metra etapami (w tym przypadku, bo przecież przejścia krzyżowe pomiędzy torami robi się również z myślą o planowych zamknięciach na czas remontu albo nieplanowych na czas sytuacji awaryjnych).
Niestety nie mogliśmy sobie pochodzić po stacji Pankrác, czyli po naszym Pankracym (choć nie psie, tylko u nich Świętym), ponieważ była ona wyłączona z ruchu i remontowana. Zapewne z powodu budowy linii D, o czym wcześniej wspomniałem, bo Pankrác stanie się stacją przesiadkową. Więc na Pankrác dojechaliśmy tramwajem. Idziemy, a tu taka ciekawa nowoczesna architektura (to po lewej to jakby wariacja naszego biurowca Normana Fostera na Placu Piłsudskiego, ale to V na środku to apartamentowiec. No tylko stal i szkło, ale jak to się ma do warszawskiej architektonicznej tragedii o nazwie Muzeum Sztuki Nowoczesnej?
Wróciliśmy do centrum i tuptając po Starym Mieście, w końcu dotarliśmy do stacji Aleja Narodowa. Co za koloryt. Czy czeską narodową potrawą jest jajko sadzone?
Ach nie, to kolory piwa!
No i stąd dojechaliśmy do stacji Křižíkova.
Czyli po naszemu jakby Krzyżykowa. Skrzyżowanie czegoś z czymś? Nie. Wyjaśnię to za chwilę, a tymczasem widok na schody transportujące nas na powierzchnię. Jest całkiem głęboko, prawie 35 metrów pod powierzchnią terenu.
Ciąg dalszy nastąpi, ale w antrakcie chciałbym zapytać, czy wśród czytelników tego wątku są fani czeskiego serialu „Pod jednym dachem” (czes. Chalupáři)? Bo mam coś w zanadrzu.
Pojechaliśmy my sobie byliśmy do czeskiej Pragi. Wiadomo po co: jeździć metrem, tramwajami i pociągami. No…. jednak nie. Pojechaliśmy pozwiedzać, pochodzić, pozachwycać się, podreptać, odetchnąć i powałęsać się tu i tam, ale z pewnym i jakże skutecznym naciskiem z mojej strony na korzystanie z transportu szynowego lub na oglądanie go. Rozumiecie, wilk musi być syty i owca cała
Transport szynowy w Pradze jest obficie reprezentowany: Praga ma oczywiście (1) metro, (2) tramwaje i (3) kolej. Kolej żelazną i (4) kolej linowo–terenową. I jeszcze coś (5), o czym później. No, ale po kolei.
(1) Metro. Metro jest wspaniałe. To mój ulubiony środek transportu ever i tylko dziadostwo panujące w naszym kraju powoduje, że metro jest tylko w Warszawie, a w dodatku – tu sekrecja mojego egoizmu – do miejsca gdzie mieszkam nie dociera i nie dotrze w diapazonie przyszłości realnej nie tylko dla mnie. Więc plakatem propagandowym głoszącym jak to warszawskie metro zastępuje samochód mogę sobie wiecie co. Kraków planuje metro i już przebiera nogami Lajkonika przed rychłym rozpoczęciem budowy, tylko w końcu nie wiem czy będzie to budowa metra, czy też premetra, czyli plastikowej protezy na amputowaną kończynę. Kraków to nasza dawna, słusznie dumna ze swojego rodowodu i historii, stolica i nie będzie mieć prawdziwego metra? To na co poszły pieniądze z moich i naszych podatków? A metro we Wrocławiu, trzecim największym mieście Polski? Może dasie jak Odrę, Widawę i Oławę zlikwidują albo przeniosą w inne miejsce. Taki dyrektor Jerzy Dąbczak zna się na przenoszeniu wód. Ale grający dyrektora Dąbczaka aktor Jerzy Dobrowolski niestety już nie żyje, więc zapewne niedasie. A Czechy – jakże mały kraj w porównaniu do nas – uruchomili swoje metro w 1974 roku. Dałosie. U nas wtedy inżynier Karwowski spacerował po Trasie Łazienkowskiej w dniu jej otwarcia, a prace nad metrem, rozpoczęte uchwałą o jego budowie w 1925 roku, wstrzymano 17 lat wcześniej, bo w 1957 roku.
Praskich linii metra jest trzy (przepraszam, że piszę oczywiste fakty, ale opowieść musi jakoś się rozwijać), czwarta linia D jest w budowie, a potem planują jeszcze przedłużenie linii A na lotnisko oraz budowę linii obwodowej E. I zrobią to. Wybudowali pod Hradczanami system drogowych tuneli Blanka, wybudowali inne tunele w Pradze: kolejowe, piesze i drogowe, więc zrealizują swój plan na pewno. To tylko kwestia czasu. Na fladze Republiki Czeskiej nie jest napisane „Cóż szkoda obiecać”.
Więc metro. Rocznie zużywa ono 103,5 mln kWh energii elektrycznej. Tyle energii wyprodukuje czeska elektrownia jądrowa w Temelinie w ciągu 3 dni. Komentarz dotyczący na siłę wciskanym Polakom turbin wiatrowych, ogniw fotowoltaicznych lub elektrowni spalających biomasę, w kontekście torpedowanej/sabotowanej budowy pierwszej polskiej elektrowni jądrowej, jest więc w tym momencie zbędny.
Akurat na jednym z deptaków odchodzącym od Václavské náměstí jest wystawa pod tytułem (w wolnym tłumaczeniu) „Półtora stulecia praskiego transportu miejskiego”.
Mam zdjęcia większości plansz, gdyby to kogoś interesowało. Ale teraz skupię się na metrze. Katastrofalna była powódź w 2002 roku.
Każdy, kto jechał praskim metrem, zna ten uroczy komunikat: „ukonczete prosim wistup a nastup dweże se zawiraji” (piszę fonetycznie). Coś dłubią w centrum Pragi, bo poszczególne stacje są zamykane, więc i pod koniec naszego pobytu zamknęli również stację Staroměstská, której nazwa pada w komunikacie dostępnym w czeskiej Wikipedii LINK. Głos tej lektorki pamiętam z pierwszej wizyty w Pradze wiele lat temu. Chyba pochodzi z „czeskiego PRLu”, że się tak wyrażę.
A my tymczasem na Hrandczanach. Jak będziecie chcieli zwiedzić hradczańskie wzgórze: katedrę, zamek, Złotą Uliczkę i tak dalej, to nie jedźcie metrem na stację Malostranská, bo stamtąd trzeba będzie pokonać pierdyliard schodów pod górę. Lepiej pojedźcie tramwajem (kursuje kilka linii) na szczyt wzgórza i z przystanku Pražský hrad wejdziecie na Hradczany super wygodnie, a po zakończeniu zwiedzania zejdziecie dość stromo na dół na przykład do Mostu Karola albo do stacji metra Malostranská.
„Mamo, jakie fajne kulki, wypukłe i do środka”. Głos dziewczynki stojącej obok nas. Bardzo dużo Polaków odwiedza Pragę. Część obudowy ścian stacji naprzeciwko peronów wykończono tymi „bąblami”. O proszę: najgłębsza stacja praskiego metra Náměstí Míru (= Plac Pokoju). 53 metry pod powierzchnią terenu, oj jechało się tam schodami ruchomymi i jechało i jechało, pomimo wysokiej prędkości jazdy schodów ruchomych, dużo większej niż w metrze warszawskim (podobnie jest w Kijowie , gdzie metro (głębokie) budowano jako schron przed ewentualnym atakiem nuklearnym USA).
Niektóre pociągi – eksploatowane do dziś – zakupiono, podobnie jak to zrobiło metro warszawskie, u ruskich,
ale układ w wagonie siedzeń jest inny: u nas wzdłuż ścian, tak jak kiedyś stały ławki wzdłuż ścian korytarzy w szkole podstawowej, a tymczasem tutaj siedzi się tak jak w tramwaju. Więc łatwiej mogłem cyknąć fotkę pieska rasy „torebka”. A ta pani po prawej stronie zna na wyrywki przepisy RODO.
A propos, wiecie jak jest po czesku torebka? Kabelek
Hej przygodo! Pojechaliśmy metrem na, z naszego – turystów – punktu widzenia zadupie, czyli południową stację końcową linii C. Chciałem zobaczyć taki praski Ursynów albo Bródno. To, co zobaczyliśmy przypomina bardziej słabo zabudowane Bródno.
Wow. Ten łącznik między wieżowcami to czyjeś mieszkanie czy tylko korytarz?
Po uruchomieniu produkcji insuliny za pomocą ciasta z pobliskiej cukierni pospacerowaliśmy trochę po osiedlu. Ogólnie, jest schludnie. Czyściej niż u nas na osiedlach. Ale dreptając po okolicy po raz kolejny spotkaliśmy bezdomnych. I nie chodzi o to, że u nas też są. Bo tu są nie tylko w centrum, ale też właśnie na takich peryferiach. Wydaje mi się, że kwestia bezdomności występuje częściej w Pradze niż w Warszawie.
Háje to stacja końcowa metra, więc za peronem znajduje się głowica rozjazdowa i hale postojowe itp. Zresztą gdzieś na szlaku była też komora rozjazdowa, co pokazuje oczywistość budowania nitki metra etapami (w tym przypadku, bo przecież przejścia krzyżowe pomiędzy torami robi się również z myślą o planowych zamknięciach na czas remontu albo nieplanowych na czas sytuacji awaryjnych).
Niestety nie mogliśmy sobie pochodzić po stacji Pankrác, czyli po naszym Pankracym (choć nie psie, tylko u nich Świętym), ponieważ była ona wyłączona z ruchu i remontowana. Zapewne z powodu budowy linii D, o czym wcześniej wspomniałem, bo Pankrác stanie się stacją przesiadkową. Więc na Pankrác dojechaliśmy tramwajem. Idziemy, a tu taka ciekawa nowoczesna architektura (to po lewej to jakby wariacja naszego biurowca Normana Fostera na Placu Piłsudskiego, ale to V na środku to apartamentowiec. No tylko stal i szkło, ale jak to się ma do warszawskiej architektonicznej tragedii o nazwie Muzeum Sztuki Nowoczesnej?
Wróciliśmy do centrum i tuptając po Starym Mieście, w końcu dotarliśmy do stacji Aleja Narodowa. Co za koloryt. Czy czeską narodową potrawą jest jajko sadzone?
Ach nie, to kolory piwa!
No i stąd dojechaliśmy do stacji Křižíkova.
Czyli po naszemu jakby Krzyżykowa. Skrzyżowanie czegoś z czymś? Nie. Wyjaśnię to za chwilę, a tymczasem widok na schody transportujące nas na powierzchnię. Jest całkiem głęboko, prawie 35 metrów pod powierzchnią terenu.
Ciąg dalszy nastąpi, ale w antrakcie chciałbym zapytać, czy wśród czytelników tego wątku są fani czeskiego serialu „Pod jednym dachem” (czes. Chalupáři)? Bo mam coś w zanadrzu.
Ostatnio edytowane:
-
5
-
4
-
1
- Pokaż wszystkie