Stacja Florek położona jest w na północny zachód od Kutna, w linii prostej raptem 4 km od centrum miasta. Jest to stacja pośrednia, nazwać ją można chyba towarową w tym znaczeniu, że nie zatrzymują się tutaj żadne pociągi pasażerskie, a ta wątpliwość bierze się stąd, że nadal istnieje tu peron służbowy. Ostatecznie – o klasyfikacji decydują przepisy.
Stacja wzięła nazwę oczywiście od pobliskiej wsi, zgodnie ze „Słownikiem geograficznym Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich” z 1880 roku, znajdującej się „w powiecie kutnoskim [bez "w" w przymiotniku] i odległa od miasta Kutna [nie: Kutno] wiorst 3”.
Dojazd
Każde miasto ma swoją własną specyfikę i dla przyjezdnego kryje zasób ciekawostek. Nie inaczej jest w Kutnie. GPS poprowadził mnie najpierw pod niziutkim wiaduktem dwutorowej linii kolejowej nr 3 (na Warszawę) o prześwicie raptem 2,5m. Spokojnie miałem jeszcze światło do żelbetowych belek wiaduktu, ale i tak przejazd, również z racji zakrętów ulicy po obu jego stronach pod kątem 90 stopni, sprawiał troszkę klaustrofobiczne wrażenie.
Tu aż się prosi zabawa w Karola Strasburgera i zapodanie pasującego do tematu „suchara”. Oto on: kapral robi wykład dla poborowych. „Woda wrze w temperaturze 90 stopni”. Wszyscy skrzętnie notują, ale jeden szeregowiec podnosi rękę do odpowiedzi: „Melduję, że woda wrze w temperaturze 100 stopni”. Kapral zagląda do notatek, przewraca kartki… „Macie rację, woda wrze w temperaturze 100 stopni. 90 stopni to kąt prosty”.
No to się pośmieliśmy ; ) a teraz wracam do opowieści. Prowadzony satelitą dotarłem na ulicę Wygoda. To bardzo ciekawa nazwa, bo w rzeczowniku. W Warszawie jest ulica Zgoda, a w Poznaniu: Święty Marcin. To piękne bogactwo naszego języka, które trzeba doceniać, szanować i pielęgnować. W przeciwnym razie nastąpi akt taki, iż jakaś kierowniczyni przywiezie samochodem służbowym tiktokerkę i youtuberkę, znaną naukowczynię, na konsultację z Ministrą Oświaty, która metodą „lub czasopisma” zlikwiduje te dziwne nazwy ulic z powodu ich nieleksykonormatywności z dyrektywą unijną nr 2099890256-B/771-99918/AP-9/8 dotyczącą zgodności języka polskiego z wiodącym wspólnotowym językiem. Ende.
Jadąc dalej, minąłem centrum handlowe „Manhatan” (przez jedno t; ileż to tych Manhattanów w Polsce) aż dotarłem na ulicę Jesienną, tu stoi kościół, największa budowla w okolicy, a przed nim przy parkingu taki mały budyneczek, na jezdni ruchu prawie nie ma i pieszych nie ma, ale jadę powoli bo teraz najniższy mandat to pół średniej pensji netto, patrzę, koncypuję co to za budyneczek, no pewnie to kwiaciarnia albo dom pogrzebowy. Nie – to sklep motoryzacyjny. W Milionerach w pytaniu za milion by nie zgadli, że taka działalność może być prowadzona na przykościelnym parkingu. Ja tymczasem skręciłem w ulicę prowadzącą prowadzącą do Florka. Za kościołem sąsiaduje duży padok, na którym pasą się piękne konie. Kościół, olej silnikowy i kare konie. No i powiedzcie, czy to co opisuję to nie są ciekawostki, no może egzotyka, może specyfika, ale zawsze coś, dla czego warto patrzeć na Świat z zainteresowaniem i z „wiecznym” zadziwieniem. Podróżować, odkrywać i jednak kochać nasz zmęczony Historią kraj.
Asfaltowa ulica przechodząca w drogę do Florka, zwęziła się do szerokości półtorej pasa – tak, że mijające się samochody musiały „łapać pobocze”. Czy taka droga nie powinna być natychmiast przebudowana jako zagrażająca bezpieczeństwu ruchu?
Do celu już niedaleko; GPS pokazał mi, że polną drogą dojadę do nastawni, tymczasem…
Do 2019 roku był tu przejazd strzeżony zamykany szlabanami z rur stalowych, taki klasyk ex-PRL; zmiany wprowadziła prowadzona od kilku lat modernizacja szlaku.
Rekonesans
Wycofuję się i parkuję w pobliżu tego znikniętego przejazdu, po drugiej stronie torów jest bowiem nastawnia dysponująca Fl, jakżeż pięknie wymurowana z cegły silikatowej (nb. to świetny motyw na makietę).
Panie pracujące na nastawni urządziły ogródek kwiatowy. Poniżej jego malutki uroczy fragment.
Melduję się u dyżurnej ruchu spowiadając z moich zamiarów, jest miło, mogę oglądać co chcę i fotografować co chcę, ale żebym nie wchodził na tory, bo „dziś sokiści” są aktywni i jeżdżą tu po terenie. Odbieram to jako blef, niemniej jednak raz stracone zaufanie bardzo trudno odzyskać (lub jest to niemożliwe), nie wchodzę zatem na tory (poza dwukrotną koniecznością ich przekroczenia). Stąd takie, a nie inne, kadrowanie poniższych zdjęć. A propos, zapuszczam żurawia do wnętrza nastawni, jest tu cudowny aparat blokowy. Nadal w użytku są urządzenia mechaniczne kluczowe. Zazulak rulez !!
Dziś na szlaku ruch jest niewielki, wczoraj był duży, nie da się tego przewidzieć. Za dziesięć minut będzie leciał towarowy, a po nim ciekawy dalekobieżny Gdynia – przez Brodnicę – Katowice. Zatem przybyłem tu w dobrym momencie, a zdjęcia będę teraz robił przemieszczając się od północnej do południowej głowicy stacji.
Widok na północną głowicę. Stoję na jednokrawędziowym peronie służbowym. Za jedyną istniejącą tablicą z nazwą stacji widoczna ściana boczna nastawni dysponującej.
Spojrzenie na południe. Dzień nie wygląda na październikowy, słońce razi i grzeje, tylko roślinność nie potrafi zachować sekretu, że to już nie lato.
Peron służbowy, jak widać zarośnięty i chyba nie eksploatowany, ma długość ok. 100 m. Za nim znajduje się depozyt podkładów i płyt przejazdowych – czyżby przejazd kolejowy przy nastawni dysponującej miał zostac odbudowany?
Za chwilę nadjeżdża drogocenny towar z Płocka.
Mknie on po torze głównym nr 1, ponieważ z racji braku „korka” na szlaku wszystkie pociągi, które widziałem, jechały właśnie tym torem. Ale że tak będzie przekonałem dopiero za jakiś czas.
A co te cysterny wiozły? Ano prawie nasz upragniony materiał zagrażający środowisku, ciekły nr UN 90/3082, czyli niskosiarkową frakcję dieslową pozyskiwaną w trakcie procesu zachowawczej, atmosferycznej przeróbki ropy naftowej. Prawie, bo musi on przejść jeszcze proces m.in. hydroodsiarczania, abyśmy nalali go do baków. A dziś zatankowałem po 7,60 za litr. O jak tanio.
Głowica południowa jest, jak pokazałem, wyposażona w semafory świetlne, ale w nastawni dysponującej dowiedziałem się, że w południowej głowicy są semafory kształtowe! Więc w te pędy lecę dalej, po drodze fotografując różne ciekawe klimaty, jak na przykład taki: zdziczała jabłoń oddała Naturze owoce, którym pogardził człowiek.
Finezja osieciowania przypomina misterię sieci pajęczej.
Pokonałem już „większą połowę” odległości do głowicy południowej i zbliżam się do budyneczku stacji transformatorowej.
Jeszcze kilka kilkaset kroków i podziwiam dzieło klasyków sygnalizacji kolejowej, prawie tak jakby to było dzieło Klasyków Wiedeńskich.
No... prawie.
cdn.
Stacja wzięła nazwę oczywiście od pobliskiej wsi, zgodnie ze „Słownikiem geograficznym Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich” z 1880 roku, znajdującej się „w powiecie kutnoskim [bez "w" w przymiotniku] i odległa od miasta Kutna [nie: Kutno] wiorst 3”.
Dojazd
Każde miasto ma swoją własną specyfikę i dla przyjezdnego kryje zasób ciekawostek. Nie inaczej jest w Kutnie. GPS poprowadził mnie najpierw pod niziutkim wiaduktem dwutorowej linii kolejowej nr 3 (na Warszawę) o prześwicie raptem 2,5m. Spokojnie miałem jeszcze światło do żelbetowych belek wiaduktu, ale i tak przejazd, również z racji zakrętów ulicy po obu jego stronach pod kątem 90 stopni, sprawiał troszkę klaustrofobiczne wrażenie.
Tu aż się prosi zabawa w Karola Strasburgera i zapodanie pasującego do tematu „suchara”. Oto on: kapral robi wykład dla poborowych. „Woda wrze w temperaturze 90 stopni”. Wszyscy skrzętnie notują, ale jeden szeregowiec podnosi rękę do odpowiedzi: „Melduję, że woda wrze w temperaturze 100 stopni”. Kapral zagląda do notatek, przewraca kartki… „Macie rację, woda wrze w temperaturze 100 stopni. 90 stopni to kąt prosty”.
No to się pośmieliśmy ; ) a teraz wracam do opowieści. Prowadzony satelitą dotarłem na ulicę Wygoda. To bardzo ciekawa nazwa, bo w rzeczowniku. W Warszawie jest ulica Zgoda, a w Poznaniu: Święty Marcin. To piękne bogactwo naszego języka, które trzeba doceniać, szanować i pielęgnować. W przeciwnym razie nastąpi akt taki, iż jakaś kierowniczyni przywiezie samochodem służbowym tiktokerkę i youtuberkę, znaną naukowczynię, na konsultację z Ministrą Oświaty, która metodą „lub czasopisma” zlikwiduje te dziwne nazwy ulic z powodu ich nieleksykonormatywności z dyrektywą unijną nr 2099890256-B/771-99918/AP-9/8 dotyczącą zgodności języka polskiego z wiodącym wspólnotowym językiem. Ende.
Jadąc dalej, minąłem centrum handlowe „Manhatan” (przez jedno t; ileż to tych Manhattanów w Polsce) aż dotarłem na ulicę Jesienną, tu stoi kościół, największa budowla w okolicy, a przed nim przy parkingu taki mały budyneczek, na jezdni ruchu prawie nie ma i pieszych nie ma, ale jadę powoli bo teraz najniższy mandat to pół średniej pensji netto, patrzę, koncypuję co to za budyneczek, no pewnie to kwiaciarnia albo dom pogrzebowy. Nie – to sklep motoryzacyjny. W Milionerach w pytaniu za milion by nie zgadli, że taka działalność może być prowadzona na przykościelnym parkingu. Ja tymczasem skręciłem w ulicę prowadzącą prowadzącą do Florka. Za kościołem sąsiaduje duży padok, na którym pasą się piękne konie. Kościół, olej silnikowy i kare konie. No i powiedzcie, czy to co opisuję to nie są ciekawostki, no może egzotyka, może specyfika, ale zawsze coś, dla czego warto patrzeć na Świat z zainteresowaniem i z „wiecznym” zadziwieniem. Podróżować, odkrywać i jednak kochać nasz zmęczony Historią kraj.
Asfaltowa ulica przechodząca w drogę do Florka, zwęziła się do szerokości półtorej pasa – tak, że mijające się samochody musiały „łapać pobocze”. Czy taka droga nie powinna być natychmiast przebudowana jako zagrażająca bezpieczeństwu ruchu?
Do celu już niedaleko; GPS pokazał mi, że polną drogą dojadę do nastawni, tymczasem…
Do 2019 roku był tu przejazd strzeżony zamykany szlabanami z rur stalowych, taki klasyk ex-PRL; zmiany wprowadziła prowadzona od kilku lat modernizacja szlaku.
Rekonesans
Wycofuję się i parkuję w pobliżu tego znikniętego przejazdu, po drugiej stronie torów jest bowiem nastawnia dysponująca Fl, jakżeż pięknie wymurowana z cegły silikatowej (nb. to świetny motyw na makietę).
Panie pracujące na nastawni urządziły ogródek kwiatowy. Poniżej jego malutki uroczy fragment.
Melduję się u dyżurnej ruchu spowiadając z moich zamiarów, jest miło, mogę oglądać co chcę i fotografować co chcę, ale żebym nie wchodził na tory, bo „dziś sokiści” są aktywni i jeżdżą tu po terenie. Odbieram to jako blef, niemniej jednak raz stracone zaufanie bardzo trudno odzyskać (lub jest to niemożliwe), nie wchodzę zatem na tory (poza dwukrotną koniecznością ich przekroczenia). Stąd takie, a nie inne, kadrowanie poniższych zdjęć. A propos, zapuszczam żurawia do wnętrza nastawni, jest tu cudowny aparat blokowy. Nadal w użytku są urządzenia mechaniczne kluczowe. Zazulak rulez !!
Dziś na szlaku ruch jest niewielki, wczoraj był duży, nie da się tego przewidzieć. Za dziesięć minut będzie leciał towarowy, a po nim ciekawy dalekobieżny Gdynia – przez Brodnicę – Katowice. Zatem przybyłem tu w dobrym momencie, a zdjęcia będę teraz robił przemieszczając się od północnej do południowej głowicy stacji.
Widok na północną głowicę. Stoję na jednokrawędziowym peronie służbowym. Za jedyną istniejącą tablicą z nazwą stacji widoczna ściana boczna nastawni dysponującej.
Spojrzenie na południe. Dzień nie wygląda na październikowy, słońce razi i grzeje, tylko roślinność nie potrafi zachować sekretu, że to już nie lato.
Peron służbowy, jak widać zarośnięty i chyba nie eksploatowany, ma długość ok. 100 m. Za nim znajduje się depozyt podkładów i płyt przejazdowych – czyżby przejazd kolejowy przy nastawni dysponującej miał zostac odbudowany?
Za chwilę nadjeżdża drogocenny towar z Płocka.
Mknie on po torze głównym nr 1, ponieważ z racji braku „korka” na szlaku wszystkie pociągi, które widziałem, jechały właśnie tym torem. Ale że tak będzie przekonałem dopiero za jakiś czas.
A co te cysterny wiozły? Ano prawie nasz upragniony materiał zagrażający środowisku, ciekły nr UN 90/3082, czyli niskosiarkową frakcję dieslową pozyskiwaną w trakcie procesu zachowawczej, atmosferycznej przeróbki ropy naftowej. Prawie, bo musi on przejść jeszcze proces m.in. hydroodsiarczania, abyśmy nalali go do baków. A dziś zatankowałem po 7,60 za litr. O jak tanio.
Głowica południowa jest, jak pokazałem, wyposażona w semafory świetlne, ale w nastawni dysponującej dowiedziałem się, że w południowej głowicy są semafory kształtowe! Więc w te pędy lecę dalej, po drodze fotografując różne ciekawe klimaty, jak na przykład taki: zdziczała jabłoń oddała Naturze owoce, którym pogardził człowiek.
Finezja osieciowania przypomina misterię sieci pajęczej.
Pokonałem już „większą połowę” odległości do głowicy południowej i zbliżam się do budyneczku stacji transformatorowej.
Jeszcze kilka kilkaset kroków i podziwiam dzieło klasyków sygnalizacji kolejowej, prawie tak jakby to było dzieło Klasyków Wiedeńskich.
No... prawie.
cdn.
-
4
-
2
- Pokaż wszystkie