Spacerem na Kozią Górkę
Będzie kolejowo i nie kolejowo, bo również ciekawe niekolejowe smaczki znajdują się na tej wyspie oblanej torami kolejowymi zupełnie jak drip cake czekoladą.
Kozia Górka to obszar prawobrzeżnej Warszawy na północny-wschód od Śródmieścia. Dziś jest to dość niewielka powierzchniowo enklawa życia i pracy otoczona z każdej strony torami kolejowymi. Sąsiaduje z Olszynką Grochowską, gdzie podczas Powstania Listopadowego w lutym 1831 roku odbyła się ważna bitwa (wówczas największa na kontynencie europejskim od czasów Waterloo) pomiędzy armią powstańczą Królestwa Polskiego a wojskami rosyjskimi zmierzającymi do zdobycia Warszawy i stłumienia polskiego powstania.
Wygraliśmy ją nie tylko poświęcając krew polskich żołnierzy, ale też dzięki szczęściu: sprzyjało nam m.in. wydanie wódki kirasjerom (ciężkiej jeździe) przez księcia Alberta Pruskiego, co miało podnieść jej morale, a doprowadziło oczywiście do degrengolady. Bitwą dowodził generał Chłopicki, który ma tutaj pomnik przy ulicy jego imienia. O tym za chwilę.
Startujemy peronu przystanku Olszynka Grochowska na linii otwockiej, której perony wyspowe wyposażone są w (zabytkowe) wiaty, ongiś mieszczące poczekalnie i kasy biletowe. Odcinek z Warszawy Wschodniej do Otwocka zelektryfikowano już w 1936 roku, ale rychła pięcioletnia wizyta naszych zachodnich obecnych przyjaciół nieco zaburzyła rozwój naszej ojczyzny, więc akurat wiata przystanku Olszynka nie jest przedwojenna; zbudowano ją w 1949 roku korzystając ze wzorów oczywiście przedwojennych.
W ciągu ulicy Chłopickiego trwa budowa nowej kładki dla pieszych nad torami kolejowymi, która zostanie m.in. wyposażona w windy. Stara kładka wyglądała tak LINK. Osobiście nazywam takie kładki „typu Ostrobramska”. Są niewygodne dla matek z wózkami dziecięcymi i dla osób starszych, niedostępne dla niepełnosprawnych; budowano je w rożnych miejscach stolicy.
Przechodzimy przez tory.
Stojąc w miejscu jak na powyższym zdjęciu, za plecami mamy pomnik Józefa Chłopickiego.
Nieźle to wszystko pokręcone: na pomniku jest data 1912 r., a więc erekcji pomnika, a nie śmierci Chłopickiego; stoi on w innym miejscu niż to, gdzie Chłopicki został ranny (było to na terenie obecnego przystanku Olszynka Grochowska), a krzyż upamiętnia nie śmierć Chłopickiego, tylko raczej śmierć jego konia: wystrzelony przez rosyjskich artylerzystów ładunek wybuchowy eksplodował pod brzuchem konia, na którym siedział generał. Koń uniósł się o sążeń i padł martwy, a generał został poważnie ranny w nogi i już nie mógł uczestniczyć w dalszej walce. Z ran jednak się wylizał i żywota dokonał w Krakowie dopiero 23 lata później.
Idziemy dalej ulicą na północ i po naszej lewej stronie mamy socrealistyczne (z lat 50tych) budynki dla kolejarzy,
a po prawej bar Wars, przepraszam: kantynę Wars.
Wejdźmy do wnętrza. Jest tu czysto i nowocześnie-współcześnie. Czyli prawie nic ciekawego, jeśli chodzi o wystrój.
Prawie, bo te ławki kształtem troszkę nawiązują stylem do „super wygodnych” pomarańczowych plasticzków w części wersji ezetów EN57, a wykonaniem do ławek stosowanych w wagonach wąskotorowych.
Ale za to na patio
jest to:
Klasyk PRL !
W kantynie posilają się pracownicy PKP (czy innych tam spółek/spółeczek/spółeczeczek); zjadłem i ja obiad i „przeżyłem”. Jedzenie jak to w kantynie, czyli standard kantyny OK.
Wychodzimy na ulicę i podążamy dalej na północ.
Za kilkanaście metrów po prawej stronie znajduje się brama do instytutu badawczego, który wielu z nas chciałoby dokładnie zwiedzić. Instytut Kolejnictwa ex Centrum Naukowo-Techniczne Kolejnictwa ex Centralny Ośrodek Badań i Rozwoju Techniki Kolejnictwa ex Instytut Naukowo-Badawczy Kolejnictwa ex Referat Doświadczalny Parowozów Ministerstwa Komunikacji. Zmiana nazwy mniej-więcej co ćwierć wieku, czyli kolejna powinna nastąpić około 2035 roku.
Natomiast po lewej stronie ulicy mamy sklepik spożywczy o nazwie, a jakże, „Kolejowy”, gdzie można kupić m.in. świeże wypieki oraz lokalną oranżadę produkowaną na wodzie źródlanej „Olszynka” (producent posiada własne ujęcie wody).
Piwo i wóda też jest, jakby ktoś chciał się naoliwić po trudzie podróży pociągiem lub znoju sprzątania/rewizji/naprawy taboru w jednej z pobliskich hal.
Za sklepem Kolejowym robi się już bardzo kolejowo. Pojawiają się tablice z charakterystycznymi, znanymi logo i na dokładkę dwóch zakamizelkowanych panów na przelocie.
...
Będzie kolejowo i nie kolejowo, bo również ciekawe niekolejowe smaczki znajdują się na tej wyspie oblanej torami kolejowymi zupełnie jak drip cake czekoladą.
Kozia Górka to obszar prawobrzeżnej Warszawy na północny-wschód od Śródmieścia. Dziś jest to dość niewielka powierzchniowo enklawa życia i pracy otoczona z każdej strony torami kolejowymi. Sąsiaduje z Olszynką Grochowską, gdzie podczas Powstania Listopadowego w lutym 1831 roku odbyła się ważna bitwa (wówczas największa na kontynencie europejskim od czasów Waterloo) pomiędzy armią powstańczą Królestwa Polskiego a wojskami rosyjskimi zmierzającymi do zdobycia Warszawy i stłumienia polskiego powstania.
Wygraliśmy ją nie tylko poświęcając krew polskich żołnierzy, ale też dzięki szczęściu: sprzyjało nam m.in. wydanie wódki kirasjerom (ciężkiej jeździe) przez księcia Alberta Pruskiego, co miało podnieść jej morale, a doprowadziło oczywiście do degrengolady. Bitwą dowodził generał Chłopicki, który ma tutaj pomnik przy ulicy jego imienia. O tym za chwilę.
Startujemy peronu przystanku Olszynka Grochowska na linii otwockiej, której perony wyspowe wyposażone są w (zabytkowe) wiaty, ongiś mieszczące poczekalnie i kasy biletowe. Odcinek z Warszawy Wschodniej do Otwocka zelektryfikowano już w 1936 roku, ale rychła pięcioletnia wizyta naszych zachodnich obecnych przyjaciół nieco zaburzyła rozwój naszej ojczyzny, więc akurat wiata przystanku Olszynka nie jest przedwojenna; zbudowano ją w 1949 roku korzystając ze wzorów oczywiście przedwojennych.
W ciągu ulicy Chłopickiego trwa budowa nowej kładki dla pieszych nad torami kolejowymi, która zostanie m.in. wyposażona w windy. Stara kładka wyglądała tak LINK. Osobiście nazywam takie kładki „typu Ostrobramska”. Są niewygodne dla matek z wózkami dziecięcymi i dla osób starszych, niedostępne dla niepełnosprawnych; budowano je w rożnych miejscach stolicy.
Przechodzimy przez tory.
Stojąc w miejscu jak na powyższym zdjęciu, za plecami mamy pomnik Józefa Chłopickiego.
Nieźle to wszystko pokręcone: na pomniku jest data 1912 r., a więc erekcji pomnika, a nie śmierci Chłopickiego; stoi on w innym miejscu niż to, gdzie Chłopicki został ranny (było to na terenie obecnego przystanku Olszynka Grochowska), a krzyż upamiętnia nie śmierć Chłopickiego, tylko raczej śmierć jego konia: wystrzelony przez rosyjskich artylerzystów ładunek wybuchowy eksplodował pod brzuchem konia, na którym siedział generał. Koń uniósł się o sążeń i padł martwy, a generał został poważnie ranny w nogi i już nie mógł uczestniczyć w dalszej walce. Z ran jednak się wylizał i żywota dokonał w Krakowie dopiero 23 lata później.
Idziemy dalej ulicą na północ i po naszej lewej stronie mamy socrealistyczne (z lat 50tych) budynki dla kolejarzy,
a po prawej bar Wars, przepraszam: kantynę Wars.
Wejdźmy do wnętrza. Jest tu czysto i nowocześnie-współcześnie. Czyli prawie nic ciekawego, jeśli chodzi o wystrój.
Prawie, bo te ławki kształtem troszkę nawiązują stylem do „super wygodnych” pomarańczowych plasticzków w części wersji ezetów EN57, a wykonaniem do ławek stosowanych w wagonach wąskotorowych.
Ale za to na patio
jest to:
Klasyk PRL !
W kantynie posilają się pracownicy PKP (czy innych tam spółek/spółeczek/spółeczeczek); zjadłem i ja obiad i „przeżyłem”. Jedzenie jak to w kantynie, czyli standard kantyny OK.
Wychodzimy na ulicę i podążamy dalej na północ.
Za kilkanaście metrów po prawej stronie znajduje się brama do instytutu badawczego, który wielu z nas chciałoby dokładnie zwiedzić. Instytut Kolejnictwa ex Centrum Naukowo-Techniczne Kolejnictwa ex Centralny Ośrodek Badań i Rozwoju Techniki Kolejnictwa ex Instytut Naukowo-Badawczy Kolejnictwa ex Referat Doświadczalny Parowozów Ministerstwa Komunikacji. Zmiana nazwy mniej-więcej co ćwierć wieku, czyli kolejna powinna nastąpić około 2035 roku.
Natomiast po lewej stronie ulicy mamy sklepik spożywczy o nazwie, a jakże, „Kolejowy”, gdzie można kupić m.in. świeże wypieki oraz lokalną oranżadę produkowaną na wodzie źródlanej „Olszynka” (producent posiada własne ujęcie wody).
Piwo i wóda też jest, jakby ktoś chciał się naoliwić po trudzie podróży pociągiem lub znoju sprzątania/rewizji/naprawy taboru w jednej z pobliskich hal.
Za sklepem Kolejowym robi się już bardzo kolejowo. Pojawiają się tablice z charakterystycznymi, znanymi logo i na dokładkę dwóch zakamizelkowanych panów na przelocie.
...
-
6
-
1
- Pokaż wszystkie