Czy ktoś może mi wyjaśnić znaczenie żargonu kolejarzy (wytłuszczonego) wymienionego w opisanej niżej historii z 17 maja 2013?
Dnia 17 maja 2013 r. musiałem pojechać z Warszawy do Skierniewic KM-ką i z powrotem. Pociąg o 9:46 z W-wy Śródmieścia przyjechał z opóźnieniem... 1 godz. Kupiłem bilet na KM w obie strony, więc już nie chciałem go zwracać i iść na Centralny, by jechać łódzkim interregio. Jak twierdził pracownik ZTM na peronie, ponoć rano nawalił prąd wokół dw. Wschodniego i mój pociąg nie miał jak przejechać. Nic o tym wydarzeniu nie ma na stronie KM. Gdy przybył, okazało się, że to zmodernizowany kibelek Newagu EN57AKM, a WC miał już zdemolowane...
W efekcie spóźniłem się na spotkanie, ale na szczęście udało mi się wszystko załatwić.
W drodze powrotnej do Warszawy (odj. ze Skierniewic o 13:49) w EN57AKM-1627ra/rb Newagu (nr 2 120 360-4) problemy nastąpiły na p.o. Jesionka. Pociąg stał ponad pół godziny, gdyż, jak powiedział konduktor "zerwał hamulec i nie może zaciągnąć" albo że ktoś zerwał hamulec i [maszynista?] nie może zaciągnąć. No i nikt z pasażerów nie wiedział co faktycznie się stało, w tym i ja, tj. czy ktoś pociągnął za hamulec bezpieczeństwa i kolejarze nie mogli go potem odblokować, czy nastąpiła usterka w układzie hamulcowym pociągu? -- Czy ktoś może mi wyjaśnić ten żargon kolejowy i napisać, co faktycznie mogło stać się?
Usterkę udało się usunąć załodze dopiero po ponad pół godzinie biegania i nerwowych telefonów. Natomiast, by było weselej, potem coś poszło nie tak przed Pruszkowem i pociąg stał kolejne pół godziny przed stacją. Do W-wy przybył z godzinnym opóźnieniem.
Poza tym, jak wiadomo, trwa budowa przystanku osobowego Ursus Niedźwiadek, więc i tak są niezłe hece z pociągami KM na trasie W-wa - Skierniewice i stąd częste są nawet spore opóźnienia.
Generalnie na stronie KM nie ma ani słowa o ww. problemach z 17 maja 2013 r.. W poc. zaobserwowałem ciekawe zjawisko -- jak się KM-ka spóźnia, to nie ma w ogóle kontroli biletów (na gapę można by jechać), bo pewnie ludzie prosiliby o adnotacje na biletach, na podstawie których żądaliby zwrotu części ich ceny. A wiadomo, że KM-ka nie ma się finansowo dobrze. Ale za 25 zł w obie strony nie można spodziewać się cudów.
Do Skierniewic w obie strony jechałem zmodernizowanymi kibelkami. Nie byłem tym zachwycony, bo nie mają opuszczanych okien, więc nici z fotografowania pociągów. Poza tym, okna od zewn. strony były dosłownie zarzygane. W kier. "tam" klima nie działała, ale okienka wystarczyło uchylić i muzyka grała. A w drodze powrotnej klima chyba chodziła nastawiona na 10 st. C, więc przemarzłem do kości, gdy na zewn. panował upał (~30 st.C).
Z KM-kami jest trochę teraz problemów w związku z budową przystanku Niedźwiadek. Z okien widziałem sponiewieranych pasażerów w kibelkach KM starego typu jadących z W-wy w kier. S-ce. Ludzie ci nie siedzieli, a stali, bo panował w nich pewnie upał; drzwi też pootwierali. Współczuję.
Dnia 17 maja 2013 r. musiałem pojechać z Warszawy do Skierniewic KM-ką i z powrotem. Pociąg o 9:46 z W-wy Śródmieścia przyjechał z opóźnieniem... 1 godz. Kupiłem bilet na KM w obie strony, więc już nie chciałem go zwracać i iść na Centralny, by jechać łódzkim interregio. Jak twierdził pracownik ZTM na peronie, ponoć rano nawalił prąd wokół dw. Wschodniego i mój pociąg nie miał jak przejechać. Nic o tym wydarzeniu nie ma na stronie KM. Gdy przybył, okazało się, że to zmodernizowany kibelek Newagu EN57AKM, a WC miał już zdemolowane...
W efekcie spóźniłem się na spotkanie, ale na szczęście udało mi się wszystko załatwić.
W drodze powrotnej do Warszawy (odj. ze Skierniewic o 13:49) w EN57AKM-1627ra/rb Newagu (nr 2 120 360-4) problemy nastąpiły na p.o. Jesionka. Pociąg stał ponad pół godziny, gdyż, jak powiedział konduktor "zerwał hamulec i nie może zaciągnąć" albo że ktoś zerwał hamulec i [maszynista?] nie może zaciągnąć. No i nikt z pasażerów nie wiedział co faktycznie się stało, w tym i ja, tj. czy ktoś pociągnął za hamulec bezpieczeństwa i kolejarze nie mogli go potem odblokować, czy nastąpiła usterka w układzie hamulcowym pociągu? -- Czy ktoś może mi wyjaśnić ten żargon kolejowy i napisać, co faktycznie mogło stać się?
Usterkę udało się usunąć załodze dopiero po ponad pół godzinie biegania i nerwowych telefonów. Natomiast, by było weselej, potem coś poszło nie tak przed Pruszkowem i pociąg stał kolejne pół godziny przed stacją. Do W-wy przybył z godzinnym opóźnieniem.
Poza tym, jak wiadomo, trwa budowa przystanku osobowego Ursus Niedźwiadek, więc i tak są niezłe hece z pociągami KM na trasie W-wa - Skierniewice i stąd częste są nawet spore opóźnienia.
Generalnie na stronie KM nie ma ani słowa o ww. problemach z 17 maja 2013 r.. W poc. zaobserwowałem ciekawe zjawisko -- jak się KM-ka spóźnia, to nie ma w ogóle kontroli biletów (na gapę można by jechać), bo pewnie ludzie prosiliby o adnotacje na biletach, na podstawie których żądaliby zwrotu części ich ceny. A wiadomo, że KM-ka nie ma się finansowo dobrze. Ale za 25 zł w obie strony nie można spodziewać się cudów.
Do Skierniewic w obie strony jechałem zmodernizowanymi kibelkami. Nie byłem tym zachwycony, bo nie mają opuszczanych okien, więc nici z fotografowania pociągów. Poza tym, okna od zewn. strony były dosłownie zarzygane. W kier. "tam" klima nie działała, ale okienka wystarczyło uchylić i muzyka grała. A w drodze powrotnej klima chyba chodziła nastawiona na 10 st. C, więc przemarzłem do kości, gdy na zewn. panował upał (~30 st.C).
Z KM-kami jest trochę teraz problemów w związku z budową przystanku Niedźwiadek. Z okien widziałem sponiewieranych pasażerów w kibelkach KM starego typu jadących z W-wy w kier. S-ce. Ludzie ci nie siedzieli, a stali, bo panował w nich pewnie upał; drzwi też pootwierali. Współczuję.