• Ten serwis używa "ciasteczek" (cookies). Korzystając z niego, wyrażasz zgodę na użycie plików cookies. Learn more.
  • Szanowny Użytkowniku, serwisy w domenie modelarstwo.info wykorzystują pliki cookie by ułatwić korzystanie z naszych serwisów. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki.

Budowa modelu parowozu wąskotorowego typu Garratt dla GKW w wielkości 0e

hamulcowy

Znany użytkownik
Reakcje
1.053 26 1
#1
Jak już pisałem w moim powitalnym wpisie, (powoli i niesystematycznie) buduję makietę, inspirowaną linią Gliwice-Rudy-Racibórz. Nie jest to model fragmentów tej linii, a jedynie makieta modułowa, mająca oddać jej klimat. Ponieważ jej wygląd jest w większości wymysłem mojej wyobraźni oraz buduję ją dla siebie, pozwalam sobie na sporą fantazję co do taboru. Mam tu na myśli lokomotywy. To co już u mnie jeździ, dalece odbiega od tego, co jeździło na tej kolei. Mam parowóz Stainz z doczepionym tendrem własnej roboty, wzorowanym na tendrze HF-ki, Jest Minex na czteroosiowym podwoziu BR 55, w planie jest TW 53 (już się rysuje), coś co będzie przypominało unrowski parowóz Pxu, oraz maszyna, która nigdy nie jeździła w Polsce. Będzie to mianowicie wąskotorowy parowóz typu Garratt, wzorowany na serii K1 i od tego zaczynam moje relacje.




Dla przypomnienia,- Parowóz typu Garratt to rama z kotłem i budką maszynisty, oparta swoimi końcami o podwozia napędne, na których zamontowano skrzynie tendrów. Przedni tender był wodny, a tylny zabierał wodę i węgiel, lub olej opałowy.
Były to parowozy ekonomiczne, ponieważ stosowano w nich podwójne rozprężanie pary. Poza tym, miały palenisko tak skonstruowane (powietrze wtórne), że dopalały się w nim lotne substancje wyzwolone z węgla w dużo większym stopniu niż w tradycyjnych parowozach.
W większości tego typu lokomotyw, jak wspomniałem,- tender tylny posiadał cylindry wysokoprężne, z nich, przegubowymi rurociągami para szła do cylindrów niskoprężnych tendra przedniego, a następnie do inżektora w dymnicy.
Były rozwiązania, gdzie po wyjściu pary z cylindrów wysokoprężnych, kierowano ją na przegrzewacz międzystopniowy, a dopiero potem do części niskoprężnej, ale to rozwiązanie stosowano w dużych maszynach, które do dziś jeszcze jeżdżą na przykład w RPA lub Zimbabwe.
Tego typu lokomotywy budowano na wąskie i normalne tory dla niektórych zarządów kolei przede wszystkim Tasmanii, RPA czy Zimbabwe. Dziś w Europie, z tego co wiem jeżdżą na liniach 610 mm w Anglii i Szwajcarii maszyny NGG 16 i K1, sprowadzony do tej pierwszej z Antypodów. Poniżej; NGG 16.




Ciekawą maszyną jest NGG 16. Lokomotywa ta była budowana na tor 610 w zakładach Henschla w Niemczech, Cocerill'a w Belgii i zakładach Beyer Peacock w Anglii.
Jej masa służbowa przekraczała 62 tony, a minimalny promień łuku to 49 m. Niektóre wersje tej lokomotywy miały moc indykowaną 700 KM.
Dziwi mnie to, że ten rodzaj lokomotyw nie przyjął się w Europie.
No więc mój parowóz ma wyglądać tak:





Wymyśliłem sobie, że WMD parowozu będzie Bytom Rozbark.
Na przedstawianym poniżej zdjęciu widać taką lokomotywę posklejaną z ręcznie ciętego kartonu.
Wersja ostateczna jest z HIPS’a, ale aby uniknąć problemów z montażem, postanowiłem najpierw wyciąć laserem wszystkie elementy z milimetrowego kartonu i skleiłem, by zobaczyć co zmienić przed cięciem tworzywa.



Oczywiście, jest to tylko przymiarka do wersji ostatecznej.
Okazało się, że było kilka błędów i poprawki do rysunku pod ploter zostały naniesione.




HIPS jest z jednej strony powleczony czarną folią, ale i tak lokomotywka będzie gruntowana i malowana na (prawdopodobnie) czarno.
Jako podwozia wykorzystałem układy jezdne z dwóch lokomotyw Magic Train Fleischmann’a, czyli lokomotywek Stainz. Obciąłem jedynie podesty pod budkami maszynisty.
Pomysł ten podpatrzyłem w internecie na stronie jednego z niemieckich modelarzy:http://www.frankneubauer.de/rlwylink_man.htm.
(Pan ten zrobił jeszcze model NGG 11 w 0e na bazie dwóch HF 110c, co również można znaleźć na jego stronie).
Różnica między jego a moim K1 polega na tym, że pan Neubauer zastosował układ z cylindrami na zewnątrz. W związku z tym, aby rama z kotłem mogła być połączona z przednim tendrem, usunął jeden silnik. Drugi jest w budce, zasłonięty dwoma „człowiekami”.
Ja nie „poszedłem tą drogą” i mój lok ma cylindry tak jak K1 czyli do wewnątrz. W ten sposób mam dwa silniki, ukryte w skrzyniach tendrów. Po obróceniu biegunów na jednym z nich, oba wózki, mimo iż są w stosunku do siebie w lustrzanym odbiciu,- jeżdżą w tym samym kierunku.
Osie obrotu wózków, to będą małe gwoździe sklejone cyjano-akrylem z ramą i wetknięte w otworki po oprawkach po żarówkach.
Kupiłem na popularnym u nas portalu na „A” za niecałych 12 zł opakowanie plastikowych kulek o średnicy 0,5 mm. Pomyślałem sobie, że w wyznaczonych miejscach robię igłą otworki. W taki otworek wtykamy na klej kulkę i mamy nity. JAk mawiają Rosjanie; "praktika jeb...ot tieorju" . Zrobiłem próbę i ( w moim przypadku), bez okularków jakie maja neurochirurdzy, wychodzi dziadostwo. Postanowiłem więc, że tendry będą w wersji "spawanej"
Skrzynia ogniowa kotła jest z grubej tektury introligatorskiej. Po jej sklejeniu i zaimpregnowaniu lakierem bezbarwnym, wszystkie krawędzie zaokrąglę drobnym papierem ściernym i wyszlifuję. Kocioł będzie plastikowy, z tulejki po szkolnym kleju w sztyfcie. Zbieralnik pary będzie zrobiony z zamknięcia damskiej szminki. Mam takie, zakończone kuliście.

Ponieważ wykonanie kartonowego prototypu wykazało kilka błędów, trzeba było dociąć na laserze główny element ostoi parowozu. By nie tracić czasu, zacząłem od tendrów.
Ich pudła są z milimetrowego kartonu. Po sklejeniu i uzupełnieniu kilku detali zaimpregnuję je rozwodnionym wikolem i wyszlifuję do malowania. Wewnątrz, przed przykręceniem skrzyń tendrów do wózków, będzie wklejony ołowiany balast. W stanie surowym tendry wyglądają tak:

Wózek tendra.


Tender przedni,- wodny.


Tender tylny, na wodę i węgiel.


Przy okazji okazało się, że burty skrzyni węglowej wkleiłem odwrotnie, ale nie ma tragedii. Zasłonię nadstawką z "desek". Widocznej na zdjęciu szpary pod ścianką z numerem 7 już nie ma.

Teraz przyszła kolej na ostoję, budkę i kocioł.
Wszystkie elementy są wycięte laserem z HIPS'a o grubości 0,8mm. Użyty przeze mnie HIPS ma z jednej strony czarną folię i tę stronę uznałem jako wewnętrzną (choć ostojnice zostały wycięte tak, że po prawej stronie wyszło czarne na zewnątrz). Z ostoją skleiłem budkę maszynisty.



Jak widać na powyższym zdjęciu poszczególne elementy mają szpary, w które wchodzą wypusty elementów sąsiednich. Laser wyciął szpary o szerokości 0,8 mm,- tak jak grubość HIPS'a. Okazało się, że to zbyt ciasne pasowanie i poziomą część ostoi wycinaliśmy jeszcze raz,- tym razem ze szczelinami o szerokości 1 mm. W czasie cięcia tworzyw sztucznych, ciepło promienia laserowego podtapia krawędzie materiału, który troszkę puchnie w tych miejscach,- i robi sie ciasno. Dobrze jest więc przed wycinaniem na gotowo zrobić próbę, jak wygląda pasowanie takich połączeń i zawczasu wprowadzić odpowiednie poprawki wymiarowe.

Drugim elementem, który opisuję w tym odcinku jest kocioł.
Na początku tego cyklu pisałem, że kocioł będzie zrobiony z tulejki po kleju w sztyfcie, ale po dwóch próbach odpowiedniego przycięcia i obróbki tulejki, wróciłem do pierwotnej wersji kotła, który zrobiłem z papierowej rurki po folii spożywczej, o średnicy 32 mm. Dodatkowo, część walczaka okleiłem paskiem papieru, maskując to, że rurki są zwijane spiralnie.



Pod dymnicą widoczne jest podcięcie kotła. W tym miejscu opiera się on o podparcie. Jest ono jednocześnie miejscem, gdzie będzie bolec przegubu między ostoją i wózkiem tendra. Widać ro na kolejnej fotografii.



Ponadto jest to pewnego rodzaju oszustwo optyczne. Wózki są dość wysokie i gdyby górna powierzchnia ostoi parowozu byłaby na poziomie górnych krawędzi wózków, całość wyszła by dość wysoko i wyglądała karykaturalnie.
Można to zobaczyć, analizując poniższe zdjęcie;



A tak wygląda to cudo z prowizorycznym kotłem;



...i z góry;



Oczywiście, to co tu prezentuję to stan surowy lokomotywy. Teraz muszę wywiercić w kotle otwory pod komin i zbieralnik pary. Następnie, wszystko będzie wymagało jeszcze szlifowania, zaokrąglania krawędzi, doklejania detali no i malowania, ale to w kolejnych odcinkach, których

c.d.n.