Witajcie,
W tym wątku będę prezentował różnorodne egzemplarze ze swojej kolekcji, zarówno te wytworzone w manufakturach, czy fabrykach, jak i wykonane samodzielnie. W mojej kolekcji dominują auta z byłego bloku wschodniego, w większości są to małoseryjne wytwory polskich manufaktur oraz złożone przeze mnie zestawy. Zapytacie zapewne, jak tytuł wątku (a moje dzieciństwo przypada na wczesne lata 2000) może łączyć się z autami z epoki słusznie minionej takimi jak Stary, Jelcze czy Żuki? Przecież w tym okresie samochody rodem z PRL były już nielicznymi niedobitkami występującymi już stosunkowo rzadko wśród napływającej z zachodu masy aut niemieckiej i francuskiej produkcji. Ano chyba powód jest jeden- hierarchizacja wspomnień. Rodzynki w postaci warczących Starów z dziurawym tłumikiem czy też świszczących Tatr bardziej zaryły się w dziecięcej pamięci niż dziesiątki identycznych, niczym nie wyróżniających się MANów czy też DAFów. Do dziś moja mama wypomina mi, że musiała biegać ze mną w wózku dziecięcym za odbierającymi odpady Jelczami- tak mnie ten widok intrygował.
Na pierwszy ogień idzie prekursor skali 1:87 w mojej kolekcji. Król na tronie. To od niego się wszystko zaczęło. A jest to skromny, strażacki Żuk A-15 starej produkcji Tololoko. Wiadomo, jak na dzisiejsze standardy (a przypomnę, że model powstał około 2005r) nie jest to nic wybitnego, a wręcz na zdjęciu makro Żuczek przyprawia o ciarki. Ale te 20 lat temu model polskiego dostawczaka, z taką mnogością fototrawionych elementów musiał robić wrażenie i to nie małe. Wygrałem go na aukcji internetowej w marcu bieżącego roku w celu rozpoczęcia uzupełniania mojej podkolekcji Żuków o skalę H0 (a posiadam je we wszystkich możliwych skalach, tzn. 1:8, 1:24, 1:35, 1:43, 1:72, brakuje tylko H0 i TT). Jednak po obejrzeniu modelika doszedłem do wniosku, iż modele zmniejszone 87 razy to jest to- i tak zaczęły się dalsze zakupy. Ale do rzeczy, kolejne modele przedstawię w następnych wpisach, najpierw Żuk.
W tym wątku będę prezentował różnorodne egzemplarze ze swojej kolekcji, zarówno te wytworzone w manufakturach, czy fabrykach, jak i wykonane samodzielnie. W mojej kolekcji dominują auta z byłego bloku wschodniego, w większości są to małoseryjne wytwory polskich manufaktur oraz złożone przeze mnie zestawy. Zapytacie zapewne, jak tytuł wątku (a moje dzieciństwo przypada na wczesne lata 2000) może łączyć się z autami z epoki słusznie minionej takimi jak Stary, Jelcze czy Żuki? Przecież w tym okresie samochody rodem z PRL były już nielicznymi niedobitkami występującymi już stosunkowo rzadko wśród napływającej z zachodu masy aut niemieckiej i francuskiej produkcji. Ano chyba powód jest jeden- hierarchizacja wspomnień. Rodzynki w postaci warczących Starów z dziurawym tłumikiem czy też świszczących Tatr bardziej zaryły się w dziecięcej pamięci niż dziesiątki identycznych, niczym nie wyróżniających się MANów czy też DAFów. Do dziś moja mama wypomina mi, że musiała biegać ze mną w wózku dziecięcym za odbierającymi odpady Jelczami- tak mnie ten widok intrygował.
Na pierwszy ogień idzie prekursor skali 1:87 w mojej kolekcji. Król na tronie. To od niego się wszystko zaczęło. A jest to skromny, strażacki Żuk A-15 starej produkcji Tololoko. Wiadomo, jak na dzisiejsze standardy (a przypomnę, że model powstał około 2005r) nie jest to nic wybitnego, a wręcz na zdjęciu makro Żuczek przyprawia o ciarki. Ale te 20 lat temu model polskiego dostawczaka, z taką mnogością fototrawionych elementów musiał robić wrażenie i to nie małe. Wygrałem go na aukcji internetowej w marcu bieżącego roku w celu rozpoczęcia uzupełniania mojej podkolekcji Żuków o skalę H0 (a posiadam je we wszystkich możliwych skalach, tzn. 1:8, 1:24, 1:35, 1:43, 1:72, brakuje tylko H0 i TT). Jednak po obejrzeniu modelika doszedłem do wniosku, iż modele zmniejszone 87 razy to jest to- i tak zaczęły się dalsze zakupy. Ale do rzeczy, kolejne modele przedstawię w następnych wpisach, najpierw Żuk.
Ostatnio edytowane: