To może co nieco okiem takiego co te zegary konserwował...
Generalnie w pomieszczeniach używa się zegarów małych - średnicy 20 - 30 - 40 cm, na zewnątrz dużych - 50, 80, 100 cm, na ścianach - jednostronnych, na peronach - dwustronnych montowanych nad lub pod dachem wiaty, czasem też na słupach.
Rozmiar jest ściśle powiązany z czytelnością z odległości. I tyle.
Na początku były zegary wnętrzowe (typowo zewnętrznych czyli szczelnych nie spotkałem) polskiej produkcji. Okrągłe, średnica ok. 30 cm lub ok. 50 cm, ramka stalowa, płaska szyba. Sterowane "matkami" na bazie zegara wahadłowego z elektrycznym naciągiem sprężyny na 220V AC. Powszechne gdzieś tak do lat 60. XX w. Bo innych nie było.
W latach 60. wraz z zastępowaniem central telefonicznych ręcznych, centralami automatycznymi biegowymi systemu Siemensa (konstrukcja z lat 30.) produkowanymi przez czeską Teslę, pojawiły się i czeskie "matki". Rozbudowane, ze zdublowanym zegarem sterującym (nadal wahadło, sprężyna i silnik do naciągu ale na 24V DC). Wraz z nimi przychodziły czeskie zegary, nie do zajeżdżenia, na starych stacyjkach do których nie dotarła modernizacja PKP chodzą do dziś. Wnętrzowe okrągłe fi 30 cm z brązowo-czarną ramką z bakelitu i charakterystycznym wypukłym szkłem oraz zewnętrzne - kwadratowe, obudowa z cienkiej blachy stalowej, około 80x80 cm, ja spotkałem dwustronne na peronach ale może i istniały jednostronne.
W tym samym czasie m. in. łódzki Poltik (a właściwie zakłady zjednoczenia Mera) zaczął produkować swoje zegarki wnętrzowe - okrągłe, fi 20 - ramka z czarnego polistyrenu z różnymi typami cyferblatów (z cyferkami o różnym kroju i bez). Oraz fi 40 cm - ramka z ciemnoszarego polistyrenu i charakterystycznym cyferblatem w kolorze szczotkowanego aluminium - z fatalnym mechanizmem. Były też wersje luksusowe, udające normalne zegary, z fantazyjnymi obudowami - zdarzały się pojedyncze sztuki w gabinetach kolejowych dyrektorów. Do tego były zminiaturyzowane ale wciąż mechaniczne "matki" tej samej produkcji. Wadą tych zegarów była mała oporność cewki - rzędu kilkuset omów - oraz zacinanie się mechanizmów po otrzymaniu impulsu o nieodpowiedniej biegunowości. W warunkach kolejowych, gdzie np. linia od centrali do strażnicy miała nawet i 1000 omów miało to znaczenie.
W latach 70. za produkcję zegarów wzięły się Kolejowe Zakłady Automatyki z Zielonki pod Warszawą. Powstały dwa typy kwadratowe, oba podobnie pancerne i ciężkie. Wnętrzowy ok. 30x30 cm - drewniana ramka malowana bezbarwnym lakierem, stalowa blacha ok. 2 mm jako spodnia konstrukcja. I zewnętrzny, jedno i dwustronny, ok. 80x80 cm, obudowa czarna z elementami ze stali i aluminium (blacha ok. 2 mm) co było przekleństwem w warunkach zewnętrznych (korozja elektrochemiczna powodowała że zegar po paru latach nie dawał się w żaden sposób otworzyć / rozebrać). Te wszystkie bazowały na mechanizmie (także produkcji KZA) z cewkami o oporności 4000 omów. Takie też działają do dziś...
Lata 80. i 90. to zmiany w konstrukcji "matek" - na mikroprocesorach, synchronizowane z nadajnika DCF77 z Mainflingen, z programowanym przestawianiem na czas letni / zimowy. Nowszych konstrukcji zegarów nie było, nadal KZA i Poltik / Chronopuls. Stare znikały...
I jeszcze co najważniejsze: w starej Rzeczpospolitej nie spotkałem okrągłych zegarów zewnętrznych. Co nie znaczy ze w ogóle nie istniały.
Obecnie montowane przy modernizacji stacji, z sekundnikiem, samodzielne (DCF, bez "matki") są już okrągłe.