O! 40 lat temu! Trochę pochwały i trochę przygany - żartuję.
1982 rok, mimo lata, w kraju zima. Ostatni miesiąc przed rozpoczęciem podstawówki, sierpniowe wyprawy z babcią nad zaniemyskie jeziora, do jej przyjaciółek "na kawę i słodkie" i na podobne familijne popołudnia, z dziadkiem na stację wąskotorówki, gdzie kolejka pracowała pełną parą dosłownie i w przenośni, a 14 km dalej, na stacji normalnotorowej w Środzie Wielkopolskiej gościły jeszcze sporadycznie przelotem jarocińskie parowozy, nasz pokoik na poddaszu z widokiem na niewybetonowane podwórko i ogród, najmądrzejszy pies na świecie - suczka rasy seter irlandzki, z którą sam mogłem wychodzić na spacer po miasteczku, o 9.00 "Lato z Radiem", a w nim powieści czytane przez Mieczysława Czechowicza (wtedy "Znachor", a dziadek zawsze pamiętał aby tego nie przeoczyć). Druga babcia, szyjąca fartuszek szkolny. Lato podobne do tego z 1981, 1980 roku. Mimo naprawdę trudnych czasów (mama ustawiała się w kolejkę około 2 w nocy po odrobinę wołowiny z kością, a ze wsi przywoziło się przysłowiową kurę i inne dobra w zamian za tekstylia) ludzie jacyś przyjaźni, dobrzy, solidarni, życzliwi. Temat na inny wątek.
Tutaj jest chyba to wszystko, choć w bez porównania głębszym i pełniejszym wymiarze (min. 56:49):