• Ten serwis używa "ciasteczek" (cookies). Korzystając z niego, wyrażasz zgodę na użycie plików cookies. Learn more.
  • Szanowny Użytkowniku, serwisy w domenie modelarstwo.info wykorzystują pliki cookie by ułatwić korzystanie z naszych serwisów. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki.

Kolekcja Wieś tańczy, wieś śpiewa!

Prezes TS

Expert
Ekspert
Reakcje
1.054 25 2
#61
A można by też tak o kombajnach Vistula ?
Młodzięż może nawet nie wie o co chodzi i pewnie tego nie skojarzy, no bo jak to ?
Fabryka marynarek i koszul ma coś wspólnego z kombajnami ? . . . eeee, takiego kitu to my nie kupujemy ;)
W tej, podkreślam - tej firmie, też Case i New Holland maczały swe paluszki, więc można by to jakoś zgrabnie podłączyć do treści wątka, no nie ?
 
OP
OP
W

Wieśniak

Aktywny użytkownik
Reakcje
538 44 0
#62
Stefan: "Ja! Ja odpowiem!"
Ja: "Nie, nie! Wszyscy już znają twoje złośliwe poczucie humoru. Nie będziemy ryzykować, że coś palniesz."
Wiesiek: "To ja! Chętnie wyłuszczę sprawę."
Heniek: "A ile już chlapnąłeś dziś, że takich wyrazów używasz? Odpada, prawda?" [spogląda na mnie, oczekując aprobaty]
Ja: "Już dobrze! Ja odpowiem."
Heniek: "A mógłbym ja?"
Stefan: [śmieje się na głos] "Błagam! W tak poważnej sprawie? Ty? Trzęsidupa z byle powodu? Tu trzeba jasno mówić, a ty będziesz się jąkać i przepraszać, że żyjesz."
Ja: "Stefan! Daj człowiekowi szansę! Zwłaszcza, że to twój kolega!"
Heniek: "Postaram się bardzo! Obiecuję! W końcu to odpowiedź do Prezesa."
Ja: "Heniu, ale wiesz, że to nie "ten" prezes? Ani prezes Boniek?" [Heniek nie zna innych prezesów]
Heniek: "Tak..." [potwierdza, ale w jego głosie słychać znikające resztki pewności siebie] "Zaraz będę!" [i wybiega z szopy]

[minęło "zaraz"; trochę trwało, najmniej nudził się Wiesiek; Heniek wchodzi z kartką papieru w ręce]

Heniek: "Panu Prezesu! Tematem naszego wątku na tym forum są modele z naszej kolekcji oraz historia ich odpowiedników w rzeczywistości. Oczywiście o Vistuli (a szczególnie Bizonach) można wspomnieć przy okazji pojazdu New Holland (mamy jeden i to dość "kontrowersyjny"), lecz historia jako taka nie jest profilem naszej działalności w tym miejscu internetów. Dziękujemy za zrozumienie. Inna sprawa, że dość sceptycznie podchodzimy do misyjności naszego wątku. Młodzi ludzie udzielają się przy ciężarówkach H0, a najbardziej zapewne Scaniach. Jeżeli ktoś chce, może tam namawiać do poznawania aspektów życia innych maszyn niż szwedzkie ciężarówki, gdyż do nas młode oczy raczej nie zaglądają. A jeśli już, to żeby popatrzeć, a nie czytać. Jak ktoś z forum powiedział: za dużo tekstu. Z poważaniem - w imieniu kolegów - Henryk."

Ja: [usta otwarte ze zdziwienia]
Stefan: "On tego nie mógł sam napisać. Nie ma takiej opcji!"
Wiesiek: [uśmiecha się i unosi pełną szklankę w stronę Heńka jako gest szacunku]
 
OP
OP
W

Wieśniak

Aktywny użytkownik
Reakcje
538 44 0
#65
Ja: "Proszę o powstanie. Wznosimy toast za Panów komentujących. Zdrowie! I do dna!
Stefan: "Do dna!"
Heniek: "Do dna!"
Wiesiek: [już wypił]
Stefan: "Dodatkowo proponuję przyznać Panu Prezesowi literacką nagrodę Nobela, za najdłuższą wypowiedź w naszym wątku." [uśmiecha się wcale nie złośliwie]
Heniek: [otwiera usta, żeby coś powiedzieć]
Ja: "Nie, Heniu, to nie TEN prezes. Ani prezes Boniek."
Heniek: [kiwa głową, że rozumie, ale widać, że jest lekko zawiedziony]
Wiesiek: [wstaje i rusza w stronę drzwi szopy] "Na mnie pora."
Stefan: "Co się stało? Gdzie on idzie? A kolejna flaszka?"
Ja: [wydymam usta w geście niewiedzy]
 
OP
OP
W

Wieśniak

Aktywny użytkownik
Reakcje
538 44 0
#66
Niemcy – Polska - Argentyna – część I


Stefan: „Startowała do mnie kiedyś fajna babka. Taka elegancka, zabawna, z humorem, niezła flirciara, miała gadane. I wszystko szło w ciekawym kierunku, aż się dowiedziałem o ile jest starsza ode mnie. Kurde, cały urok prysł.”
Ja: „Ale nie było po niej tych lat widać?”
Stefan: „No właśnie nie!”
Ja: „To w czym problem?”
Stefan: [wzrusza ramionami] „Nie wiem. Ale jak ręką odjął moje zainteresowanie znikło.”
Heniek: „Zniknęło.”
Stefan: „Znikło – ja wiem lepiej.”
Wiesiek: „Ale doświadczone są fajne!”
Stefan: „Tylko że ta nagle stała się dla mnie doświadczona… co najwyżej przez życie.”
Ja: „A nie o to chodzi?”
Heniek: „Hmm…”

Rozmyślając o „problemie” Stefana, zastanawiałem się jak rocznik wpływa na nasze postrzeganie. No właśnie…

Wszyscy (czyli ci, którzy choć trochę się interesują) znają model Lanza Bulldoga z Wikinga. Zawsze się gdzieś kręci obok: to tu, to tam, w sklepach internetowych, na aukcjach, na starej makiecie. Prawie wszyscy go mieli przed oczami chociażby przez przypadek, co nie znaczy, że naprawdę widzieli. Trudno się temu dziwić, gdy człowiek się dowie, że tę miniaturę po raz pierwszy pokazano w 1973 roku! Mało tego, jest to (najprawdopodobniej) drugi najdłużej utrzymywany obecnie w produkcji model Wikinga. W tym czasie powstało kilkadziesiąt odmian kolorystycznych + wersje z dachem i różnymi opcjami napisów.

Jeśli tak spojrzeć uczciwie na miniaturę Lanza, to poza ewidentnie starymi kołami, nijak niepasującymi do dzisiejszych standardów, reszta konstrukcji – pewnie ze względu na prostotę oryginału – mieści się w klasie tzw. klasie Wikinga (to określenie wymyśliliśmy z chłopakami na własny użytek). Idealnie do niej pasują Preisery, co w sumie daje naprawdę pokaźną podkolekcję prostych, ale sympatycznych traktorków.

20181224_060219.jpg


Wiesiek: „Coś ze mną gorzej dzisiaj, panowie. Jak walnę za dużo, to dwoi mi się obraz. Ale tu mi się troi. I jeszcze kolory mi się mieszają!”
Stefan: [złośliwie] „To raczej dlatego, że za mało wypiłeś.”

Nie, Wieśkowi się nie troi w oczach. Na dzisiejszej prezentacji możecie obejrzeć trzy Lanze wyżej wymienionego producenta. I zanim płynnie przejdziemy do historii maszyny w skali 1:1, jedna uwaga. Jak widać, na jednym ciągniku siedzi styrany życiem człowiek. Niech to dla Was nie będzie mylące. To Helmut, który trafił do naszego kraju w ramach reparacji wojennych po II WŚ razem z traktorkiem i czuje się całkiem dobrze.

20181224_060243.jpg


Tak naprawdę jeszcze ani razu nie padła pełna nazwa pojazdu odwzorowanego w modelu. Bo firmy w większości przypadków jej nie używają. Wiking, Schuco i Brekina po prostu piszą o swoich produktach Lanz Bulldog. Weinert „szaleje”, bo w tym przypadku dorzuca jeszcze określenie mocy ciągnika (a i to nie zawsze). Przy okazji widać jak marka stworzona przez Heinricha Lanza cieszy się estymą i mocno wbiła się w krajobraz klasycznych maszyn rolniczych, skoro tak często jest odwzorowywana w skali H0 – i od bardzo dawna (Wiking), od dawna (Weinert) i od „wczoraj” (Schuco). A Saller odwrotnie – i słusznie – ma cała masę różnorakich Lanzów, ale właśnie tego nie, bo po co tracić siły na coś, co już jest na rynku. Temat mnożenia tych samych modeli zostawmy na inną okazję.

20181224_060312.jpg


Wiesiek: „Dowiemy się w końcu jak się nazywa?
Ja: „Właśnie do tego zmierzam.”
Stefan: [w swoim złośliwym stylu] „Jak zawsze drogą na około.”
Wiesiek: „A w ogóle czy my nie mamy ocieplenia klimatu?” [dotyka czoła, jakby sprawdzał, czy ma temperaturę]
Heniek: „Jedni mówią, że tak, inni nie. Cholera wie.”
Wiesiek: „Nie, nie! W tym musi coś być. Gorzej! Zmiana chyba jest wielka i gwałtowna.” [robi wystraszoną minę]
Stefan, Heniek i ja: [czujemy zaniepokojenie, które trudno opisać – jakby obok nas nagle objawił się wieszcz]
Wiesiek: „Tak. Tak! Czuję to! Pustynny klimat! Żar! Gorąc! No bo dlaczego mi tak zaschło w gardle?! Polej! Polej wszystkim, bo nie chcę zakopywać waszych zasuszonych ciał w piasku!”
Stefan, Heniek i ja: [z ulgą przyjmujemy taką wizję kolegi; Stefan polewa, ale rozlewa, bo tak mu się chce śmiać]

Ogólnie cała seria nazywa się HR… No właśnie. Wiking to na pewno HR8. Sprawa jest oczywista, gdyż jako jedyny z prezentowanych producentów podał konkretną nazwę, czyli D1506. Dlaczego w przypadku Schuco i Brekiny można mieć wątpliwości, przeczytacie II części niniejszej prezentacji.

20181224_060339.jpg


O wcześniejszych traktorach spod znaku HR przeczytacie tutaj (lokowanie produktu – m.in. o początkach firmy Lanz ). Seria HR zaczęła się od oznaczenia „2”, a zakończyła na numerze „9”. W każdej serii było po kilka modeli. HR8 obejmowała D1500, D1506, D1507, D9500, D9506, D9511 i D9531. Czy to wszystkie? Nie. Ponoć najbardziej popularne. Co ciekawe sami Niemcy mają problem z ustaleniem wszystkich wersji. Wynikało to z ogromnej liczby dostępnych konfiguracji, co miało się przekładać na nietypową filozofię stosowania nazewnictwa w firmie. Wystarczy powiedzieć, że na niemieckich forach fanów marki co jakiś czas wybuchają zażarte dyskusje, czy D9539 istniał rzeczywiście, czy jednak jest tylko jak mityczny jednorożec (brzmi prawie jak jednocylindrowiec, którym zresztą były wszystkie Lanze przez większość czasu produkcji traktorów).

Wiesiek: [głosem przepitego filozofa] „Jaki świat, taki jednorożec. Jednorożcem naszych czasów jest nosorożec .”
Stefan, Heniek i ja: [wolimy się nie odzywać, żeby kolejnego wieszczenia nie wywołać, a Stefan polewa teraz ostrożniej]

20181224_060431.jpg


Przykładem jak „bawiono” się cyferkami w Lanzu jest zestawienie maszyn D1500, D1506 i D1507. Skoro „tysiąc pięćsetka” była najuboższą wersją, to pewnie 1507 była najbogatszą. A nie! Taką był D1506. W stosunku do D1500 miał lepszą skrzynię biegów (6 przełożeń zamiast 3), opony pneumatyczne w miejsce żelaznych, no i wyposażono go w oświetlenie. D1507 był identyczny z 1506, lecz nie posiadał elektryki.

Produkcję rozpoczęto w 1937 r. (Wiking twierdzi, że w 1936 r.) i także w tym okresie zmieniono oznaczenie na przedzie ciągników, co oznacza, że można spotkać z tego samego okresu traktory takie jak u nas (duży napis LANZ lub tabliczka z nazwą „Lanz Bulldog”) i oba będą poprawne historycznie. Wytwarzanie maszyn wstrzymano w 1940 r. i wznowiono w 1950 r., zmieniając co nieco.

20181224_060401.jpg


Kilka danych technicznych D1506 - jeden cylinder położony poziomo o pojemności ponad 10 litrów, 6 biegów przód i 2 w tył, moc ok. 55 KM, prędkość maksymalna 20 km/h, waga w pierwszym okresie produkcji 3,9 tony, w drugim - 3,5 tony, pojemność baku 95 litrów (jeździł na różnych paliwach), pojemność układu chłodzącego: najpierw 53 litry, od 1950 r. 60 litrów.
Pojazd można było zamówić z błotnikami, przednią szybą i dachem.



Wiesiek: „Niemcy, Niemcy, Niemcy. A kiedy Polska?”
Heniek: „I Argentyna?”
Ja: „Może w następnym odcinku.”
Wiesiek: „To ja idę. Mam coś do zrobienia. Zawołajcie mnie na następny odcinek.”
Ja: „Ale jeszcze nie skończyliśmy wątku niemieckiego.”
Wiesiek: „Jak znam twoje gadulstwo to możesz mnie od razu zawołać na część trzecią. I tak pewnie będę wcześniej zajęty.” [wychodzi, świetnie maskując nietrzeźwy krok – cóż, lata praktyki]
Stefan: „A czym on może być zajęty?”
Ja: [wykrzywiam twarz w grymasie zdziwienia]
Heniek: „Kurde, on coś kombinuje. Mówię wam, on coś kombinuje…”
 

mafo

Moderator Forum Samochodowego
Zespół forum
Reakcje
23.559 386 20
#68
Piękne te stare Buldogi. Jakoś najbardziej przypadł mi do gustu ten zielony, może dlatego, że w takich barwach Ursusy były.
 
OP
OP
W

Wieśniak

Aktywny użytkownik
Reakcje
538 44 0
#69
Beckenbauer – Boniek – Maradona – część II


Ja: „Panowie, dziś w ramach wątku „Przegląd sprzętu rolniczego w skali 1:87” kontynuujemy temat Lanza Bulldoga z późnych serii HR. Będzie on miał kilka niejasności. A pierwsza z nich to gdzie jest Wiesiek?”
Stefan: [wzrusza ramionami i patrzy pytająco na Heńka]
Heniek: „Powiedział, że jest zajęty i żeby zawołać go, jak będzie coś z naszego kraju.”
Stefan: „Ale czym on może być zajęty?”
Ja: „Może ma jakąś karę od Starej i wstydzi się przyznać?”
Stefan: „Eee tam, on się obciachem nigdy nie przejmował. To musi być coś innego. Może skończmy dzisiaj wcześniej i Heniek podejdzie pod okna i coś podejrzy?”
Heniek: „Dlaczego ja?”
Stefan: „Bo ewidentnie widać, że masz zadatki na szpiega!” [i śmieje się na głos]
Ja: „Ale to fucha dla podglądacza, a nie szpiega.”
Stefan: „No to tym bardziej dla Heńka!” [nie przestaje się rechotać]
Heniek: [macha ręką w geście rezygnacji] „Dobra, pójdę zobaczyć.”

Gdyby był z nami Wiesiu, pewnie by zapytał, gdzie podział się nasz pierwiastek szaleństwa, że nie mamy Lanza serii HR8 z Schuco. No cóż, nie jesteśmy bogaczami (naprawdę nie, a te historie o dopłatach z Unii… są prawdziwe, tylko nie dotyczą traktorów 87 razy mniejszych od rzeczywistych maszyn), więc uznałem, że skoro psychopatycznie mamy trzy miniatury z Wikinga tego samego, to już z Schuco sobie możemy odpuścić. Oczywiście było znacznie łatwiej podjąć taką decyzję, gdyż wcale tak zupełnie nie zrezygnowaliśmy z produktu tej ostatniej firmy. Po prostu mieliśmy możliwość dorzucić do kolekcji trochę coś innego. To Lanz Bulldog półgąsienicowy.

20181224_060450.jpg
20181224_060500.jpg


I tu zaczyna się problem. Nie ma jednoznacznej odpowiedzi, które Lanze były wyposażone w ten typ gąsienic.

Dygresja – producentem tego typu napędu była firma z Wielkiej Brytanii - Roadless Traction Ltd. Dostarczali oni swoje rozwiązanie takim producentom jak Massey Harris, Fordson, Marshall czy Case. Dzięki gąsienicy pojazdy mogły wjeżdżać w teren zbyt trudny dla traktorów z kołami stalowymi czy ogumionymi.

20181224_060511.jpg
20181224_060531.jpg


Po pierwsze nie jest znana liczba Lanzów, które zaopatrzono w system Roadless (pada określenie: kilka). Po drugie, gdy szukamy konkretnego modelu, w którym montowano gąsienice, padają dwie nazwy: D8516 oraz D9551. I jeszcze to byłoby do zniesienia, gdyby nie fakt, że wygląda na to, iż obie wersje mocno różniły się od siebie. D8516 (zaliczana według niektórych do serii HR7, a nie HR8) to wersja „ekonomiczna” skierowana na eksport do ciepłych krajów na półkuli południowej: bez hamulców bębnowych na tylnej osi, bez elektryki i bez błotników, za to ze specjalnym układem wydechowym i podwójnym filtrem paliwa.

Stefan: „Czekaj! Nie mamy świateł, nie mamy błotników, czyli nasz to...”
Heniek: „Ten dla biedaków.”
Ja: „Niestety nie. Koszty, koszty, koszty. Schuco musiałoby zmienić kształt komina oraz filtra powietrza tylko dla tego jednego modelu. Kto tak robi, żeby uszczęśliwić kolekcjonerów? Nikt, bo najpierw trzeba uszczęśliwić księgowych. Więc miniatura to połączenie obu wyżej wymienionych pojazdów. Producenci modeli robią gorsze numery, więc tu się da przeżyć.”
Stefan: „Zgadzam się. Pojazdów na półgąsienicach jest mało, więc każdy cieszy.”
Ja: „A jak się finansowo odkujemy…”
Heniek: „Kiedy to będzie?”
Stefan: „Bądźmy realistami: może nawet nigdy!”
Heniek: „Weź, nawet tak nie mów!”
Ja: „A jak się finansowo odkujemy, to sobie sami stworzymy kolejnego półgąsienicowca.”
Heniek: „Co?”
Stefan: „Jak?”
Ja: „Na razie nie ma co gadać o gruszkach na wierzbie.”
Heniek: „Zawsze to samo. Tajemnice, tajemnice…”
Stefan: „Ale życie jest ciekawsze. Zobacz, ty dziś wyjaśnisz tajemnicę Wieśka.”
Heniek: No tak.” [kiwa głową, że zgadza się ze Stefanem]

20181224_060541.jpg


na zdjęciu: koledzy z Wikinga i Schuco
20181224_060612.jpg


W Lanzach montowano także inny rodzaj gąsienicy: bardziej tradycyjny, stalowy, tylko na tylną oś. Z jednej strony podnosił możliwości jezdne, z drugiej był znacznie cięższy.
I jeszcze jedna wersja, którą fajnie byłoby mieć w kolekcji (bo Schuco taką też przygotowało), czyli z napędem gąsienicowym na obie osie – typ HRK.

Heniek: „Tak jak w czołgu?”
Ja: „Mówiąc opisowo to tak.”
Stefan: „Taki Rudy 102, tylko do orania pola. Czterech pancernych jest.” [wskazuje na nas, doliczając też nieobecnego Wieśka] „Kto robi za Szarika?”
Heniek: „Twoja Stara?” [riposta Heńka: nie dość, że w stylu Stefana – szokujące (!!!) – to jeszcze jej autor zdążył się uchylić przed pędzącą pięścią wkurzonego kolegi; lecąca łukiem dłoń, nie natrafiwszy na przeszkodę, pognała dalej i zgodnie z prawem fizyki musiała gdzieś spożytkować energię, więc pociągnęła właściciela za sobą, powodując przemieszczenie czterech liter Stefana z krzesła na ziemię]
Stefan: „O {autocenzura}!”
Ja: „Kontynuujmy naszą prezentację.”

Jak już wspomnieliśmy w części I, swoją łapę do rozmnożenia najpóźniejszych Lanzów serii HR przyłożyła także Brekina.

20181224_064121.jpg
20181224_064138.jpg
20181224_064152.jpg



Model Brekiny prezentuje pojazd z serii HR9 (rozpoczęcie produkcji w 1937 r.), która składała się tylko z dwóch typów maszyn: D2531 i D2539. Zamysł serii był prosty: to miały być ciągniki drogowe. Pojazd opierał się na rozwiązaniach zastosowanych w serii HR8. Charakter pracy oraz rodzaj dróg, po jakich traktor miał się poruszać, wymusił takie zmiany jak: zwiększenie rozstawu osi i dodanie drzwi do kabiny, montaż innej skrzyni biegów z 5 przełożeniami do przodu i 1 do tyłu (prędkość maksymalna troszkę ponad 30 km/h), instalację innego typu rozrusznika, zastosowanie baku na 200 litrów – 2 razy większego niż w innych HR. Wyżej wymienione typy pojazdów różniły się między sobą tylko rodzajem zadaszenia miejsca pracy kierowcy: D2531 to – żartując – kabriolet (składany miękki dach – masa 4,3 tony), a D2539 ma stałą, stalową kabinę kabiny (masa - 200 kg więcej niż kabriolet).
W okresie przedwojennym HR9 sprzedano w ponad 3 tysiącach egzemplarzy.

20181224_064231.jpg
20181224_064219.jpg
20181224_064204.jpg


Pokazany na zdjęciu – jakby powiedzieli koledzy z USA – ciągnik z „soft top`em”… [Heniu, to znaczy, że ma podniesiony miękki dach – Stefan] był oferowany przez Brekinę w zestawie z przyczepą pełną ziemniaków oraz panią z NRD.

20181224_064331.jpg
20181224_064346.jpg
20181224_064407.jpg


Heniek: „A ta baba to kto?”
Ja: „Helga.”
Stefan: „Mam nadzieję, że nie zgłosiła się na „Plejmejt lutego.”
Ja: „Zgłosić się mogła. Ty się bój, czy nie została wybrana!”
Stefan: „Brrr…” [trzęsie się, jakby go przeszedł dreszcz]
Heniek: „Gdyby tu był Wiesiek, to zaraz by pytał, do czego są te ziemniaki.”
Stefan: „Wiadomo do czego. Ale jak Wiesiu będzie się tak dalej zachowywał, to efektu końcowego, na początku którego są te kartofelki, nawet nie powącha. No, Heniu, kończymy. Czas na ciebie, nasz Bondzie. Nasz 007!” [podejrzanie się uśmiecha]
Heniek: „Dobra, idę.”
Ja: „Powodzenia!”

[Heniek opuszcza szopę]

Ja: „Wiesz co, Stefanku? On nie jest 007. On jest raczej 0013. A wiesz, co to oznacza?”
Stefan: „No?”
Ja: „Że wysłaliśmy go na pewną śmierć.”
Stefan: [ze zrzedłą miną] „Chyba tak źle nie będzie…”
Ja: „Jak go dorwie Stara Wieśka…”
Stefan: [ma przerażenie w oczach, ze już z nigdy nie zobaczy kolegi] „Co ja narobiłem…” [chowa twarz w dłoniach]
 

mafo

Moderator Forum Samochodowego
Zespół forum
Reakcje
23.559 386 20
#70
Bardzo fajnie wygląda ten Buldog do trudnego terenu. Pierwszy raz taki model widzę. Lanz w wersji drogowej wygląda bardzo ciekawie. Taki u mnie też stacjonuje i muszę mu zorganizować jakąś przyczepę, a najlepiej dwie...
Baba na naczepie wygląda świetnie. (y) Kapitalny pomysł na prezentację.
Jedyny żal, że nie dorobiłeś się jakiejś dioramki do tych rolniczych miniaturek.
 
OP
OP
W

Wieśniak

Aktywny użytkownik
Reakcje
538 44 0
#75
Ja poproszę zdjęcie z aparatu fotografa.
Zdecydowanie lepsze ujęcie się zapowiada :)
Stefan: "Nie chcemy podpaść administratorom (każdy ma swoje widzenie świata), więc jedziemy "bezpiecznie" z tematem [puszcza oko], ale kto wie, co się będzie działo później."
Ja: "Zwłaszcza co Stefan wyrabia w szopie, gdy mówi swojej Starej, że idzie dłubać przy traktorach."
Stefan: [w szoku, że coś wiem na ten temat, a przecież wszyscy wiedzą]
 

Jacek T4

Znany użytkownik
Reakcje
1.008 1 0
#76
Widzę że wszystkiego pomału przybywa w tym temacie.

Poprimo: co raz lepsze modele rolnicze w przeróżnych wersjach, umożliwiające proces porównawczy i rozwojowy prezentowanych marek:).
Secundo: jak zwykle w/w okraszone są bogatą wiedzą historyczną (wzbogaconą czasami materiałami fotograficznymi oryginałów) wraz z doborowymi dialogami prowadzących, ukazujących również problematykę niełatwego życia na wsi:LOL:.
Tercjo: coraz więcej fanów pokazywanych modeli agrarnych i nie tylko tych...;).

Ale najlepsze kąski są prezentowane na tzw. "plejmejtach". Te gabaryty, waga, możliwości zastosowania... moc aż bije po oczacho_O.
To dopiero są modele do ciągnięcia... albo pchania... czy innych zastosowań, w zależności od potrzeb w każdym gospodarstwie.
Czekam zatem na kolejne, bo marzec już tuż, tuż... i w pole czas wyjeżdżać(y).
 
OP
OP
W

Wieśniak

Aktywny użytkownik
Reakcje
538 44 0
#77
Die Gefahr – Niebezpieczeństwo – Peligro – część III


INFORMACJA:

- dla oglądających tylko obrazki – możecie dalej nie czytać,
- dla czytających – przypomnienie: w poprzednim odcinku wraz ze Stefanem wysłaliśmy Heńka na misję szpiegowską, żeby sprawdził nad czym pracuje w tajemnicy przed nami Wiesiek.


Hasło na dziś – jak w tytule.
Niebezpieczeństwo czyha i atakuje. Atakuje niespodziewanie. Wtedy boli. A jak się go spodziewasz, a i tak dostaniesz w nos od niego, wtedy boli bardziej.

Dzisiejsza prezentacja to dwie niebezpieczne sytuacje.
Pierwsza.

Stara Heńka: „Który idiota wpadł na ten durny pomysł?” [i wściekłym wzrokiem lustruje nas od lewa do prawa]
Ja: [jak prawdziwy kolega wskazuję na Stefana]
Stara Heńka: „Taki stary, a taki głupi! Czekaj, jeszcze się doigrasz! Już ja tego dopilnuję!” [odwraca się i wychodzi, próbując trzasnąć drzwiami szopy; jeszcze nikomu się to nie udało, więc poprawia z kopnięcia karolem]
Stefan, Wiesiek i ja: [siedzimy trochę bezradnie]
Stefan: [cichym głosem] „Jak on się czuje?”
Ja: „Wpadł w katatonię, ale mówią, że to chwilowe.”
Stefan: „To znaczy…?”
Wiesiek: „Zwarzywiał.”
Stefan: „{autocenzura}!”
Wiesiek: „Ale po co on tam lazł i czemu masz coś z tym wspólnego?” [kieruje wzrok na Stefana]
Stefan: „Bo to przez ciebie! Znikasz gdzieś, nic nam nie mówisz, co robisz… No to chcieliśmy się dowiedzieć, co kombinujesz i wysłaliśmy Henia na przeszpiegi. Kto mógł wiedzieć, że tak się skończy?”
Ja: [cichutko] „Coś tam przewidywaliśmy…”
Stefan: „A tam, twoje zwykłe czarnowidztwo. Wina Wieśka i tyle.”
Wiesiek: „Co? Moja wina? Moja wina?! Ty jesteś kompletnie szurnięty!”
Ja: [próbuję delikatnie załagodzić sytuację] „Wiesiu, ale co tam się w ogóle stało?”
Wiesiek: [wciąż bardzo zdenerwowany] „Jak to co się stało? Jak to co się stało? Zajrzał nie przez to okno, co trzeba. Wybrał łazienkę. I co? Zobaczył moją Starą w negliżu! Rozumiesz? Tonę tłuszczu, białek, węglowodanów i witamin zobaczył ukształtowane nieboskim dłutem Niemichała Nieanioła! Zobaczył! Zobaczył to! A tego się nie da już odzobaczyć! Nie da się!!!... [chowa twarz w dłonie, jakby już pogodził się z ostateczną stratą kolegi Henryka]
Stefan: „{autocenzura}, dobrze, że mu oczu nie wypaliło…”

Czy da się ostudzić tę temperturę? Bo przed nami kolejne niebezpieczeństwo.

Niebezpieczeństwo wszechwiedzy. W naszym kraju jest prawie 40 milionów selekcjonerów reprezentacji w piłkę nożną, prawie 40 milionów trenerów skoczków narciarskich, tyluż znawców filmów, gotowania i leczenia. A ponieważ wchodzimy na teren z napisem „Ursus”, to obok powinna stać tabliczka „Uwaga! Zamknij ryj albo w niego dostaniesz od znawcy/znafcy!”
Zaryzykujemy!

20181224_064549.jpg


Zacznę od tego, że z różnego rodzaju danymi w tym temacie jest jak z innymi dotyczącymi polskiej motoryzacji: czasem w podstawowych sprawach brakuje konkretów lub dane są bardzo rozbieżne, za to informacje o pierdołach i duperelach pojawiają się we wszystkich źródłach. Zastanawiam się wtedy, na ile coś naprawdę miało miejsce, a na ile ktoś coś palnął albo wręcz wymyślił, a potem poszło to w świat powtarzane bez sprawdzenia.

Po II Wojnie Światowej w Polsce wszystkiego brakowało. Może poza zapałem, żeby kraj odbudować.
Wśród wielu pomysłów, co jest potrzebne rodakom, pojawił się i taki o traktorze dla rolnictwa. Ale nie był to pomysł władz, lecz Edwarda Habicha, który naciskał w temacie, aż w końcu pozwolono mu się nim zająć.
Edward Habich jeszcze przed wojną pracował w Państwowych Zakładach Inżynierii, gdzie pod jego kierownictwem m.in. zaprojektowano kilka czołgów dla polskiej armii.
Pierwotny, ambitny pomysł, by stworzyć własną konstrukcję od zera szybko okazał się zbyt… ambitny. Oprócz problemów z materiałami i urządzeniami, największym był czas. Skoro władza zgodziła się na ciągnik rolniczy, to chciała go szybko dostać, by pokazać swoją socjalistyczną skuteczność. Postanowiono skorzystać z gotowego wzorca jakim był Lanz Bulldog D9506. Ponoć Edwardowi Habichowi przywieziono starego Lanza (informacje skąd przywieziono maszynę są rozległe na – serio – kilkaset kilometrów), który posłużył do stworzenia polskiej wersji ciągnika. Padają stwierdzenia, że maszyna była na tyle zużyta (silnik, skrzynia biegów), że wymiary z niej pobrane nie były dość precyzyjne, aby uniknąć już od samego początku kłopotów z własną wersją pojazdu.

Wiesiek: „Dlaczego wybrali akurat Lanza?”
Ja: „Prosta budowa i obsługa, to były najważniejszy z czynników, które zdecydowały o wyborze właśnie tej maszyny. Poza tym inżynierom na pewno nie była obca skuteczność Lanza w polu – nawet jeśli tylko z opowiadań. Firma przed wojną była znana także w Polsce. Podobno w naszym kraju w tamtym okresie użytkowano między 900 a 1000 pojazdów tej marki.”
Wiesiek: „A w ogóle wolno nam było skopiować traktora? Nikt się nie czepiał?”
Stefan: „A kto miał się czepiać? Szkopy? Tylko by spróbowali!” [brzmi groźnie]

Nie wiem, jak długo to trwało, ale czytałem, że tuż po wojnie wszelkie niemieckie patenty wygasły i na tej podstawie mogliśmy śmiało wykorzystać projekt Lanza bez konsekwencji prawnych.

Wiesiek: „Strasznie dużo tego gdybania.”
Ja: „Ale dotyczy ciekawych rzeczy. No dobra, przejdźmy do pewników.”
Wiesiek: [trzyma kciuk w górze, ale nie patrzy na mnie, bo głowę ma przechyloną do tyłu wraz ze szklanką przy ustach]

20181224_064559.jpg


Prace nad Ursusem C-45 rozpoczęły się w 1946 r. Swój debiut pojazd miał 1 maja 1947 r.

[myślałem, żeby opowiedzieć o trzech Ursusach, które jechały na tę paradę, ale z powodu awarii dotarł tylko jeden; zastanawiałem się też, czy wspomnieć o plotkach, że to nie Ursus, ale Lanz był na pochodzie, albo że to był Ursus, lecz z częściami od Lanza, bo własnych Polacy nie zdążyli wyprodukować – w tym temacie wątpliwości budziła przednia oś oraz napis na przedzie pojazdu; wtedy jednak przypomniał mi się zarzut Wiesia o „gdybaniu” i się pohamowałem – Ja][aha, nie pisałem też o pierwszym uruchomieniu Ursusa – ponoć zapalił i zaraz zgasł, a chłopaki przez kilka tygodni (!!!) nie mogli dojść o co chodzi – a to tylko pakuły zapchały komin. Jeśli to fikcja, to po co o tym wspominać? Jeśli prawda to trochę wstyd…]

Seryjna produkcja C-45 rozpoczęła się we wrześniu 1947 r. i do jego końca wypuszczono z fabryki 130 sztuk. W kolejnym roku PZInż przekształcił się w Zakłady Mechaniczne Ursus. Do 1953 r. wyprodukowano 20 tysięcy sztuk pierwszego w historii Ursusa, a do 1957 r. 50 tysięcy.

20181224_064618.jpg


Jeśli wymieniać dane techniczne, to pokrywają się one z danymi Lanza D9506: silnik o pojemności 10,3 litra, skrzynia biegów z 6 przełożeniami do przodu i 2 do tyłu, moc 45 KM, itd. Wga była zależna od rodzaju kół i wahała się od 3,5 do 3,7 tony. Jednostka napędowa – średnioprężna, dwusuwowa, z jednym tłokiem – mówiąc kolokwialnie, jeździła prawie na wszystko. No właśnie, najczęściej stosowanym paliwem był olej napędowy, stąd często używano określenia na silnik „dieselowski”. Jednak jest to błąd.

W silnikach wysokoprężnych zapłon następuje na skutek ciśnienia panującego pod koniec suwu sprężania, którego stopień musi być wysoki. W Konstrukcji Lanza ten stopień był niski, wobec czego potrzebne było źródło wysokiej temperatury - stanowiła je grusza żarowa schowana w głowicy.

Stefan: [do Wieśka] „Widzisz ten bąbel z przodu?”
Wiesiek: „Tuż nad osią przednią?”
Stefan: „Tak. To właśnie ta głowica żarowa.”

Ale sama z siebie się nie rozgrzewała.
I tu dochodzimy do „kultowej” sytuacji: uruchamianie Ursusa C-45.
Słowa tego nie opiszą, niech przemówią obrazy.


Wiesiek: „Czy ja dobrze widziałem, że on wyjął kierownicę?” [i spogląda to na rękę z kieliszkiem, to na ekran monitora, nie wiedząc czy już ma zwidy i należy skończyć z koneserką na dziś]
Ja: „A liczyliście ile razy gość kręcił korbką?”
Stefan: „Nie, no co ty.”
Ja: „To włącz filmik jeszcze raz i licz!”

[po kolejnym odtworzeniu]

Stefan: „O {autocenzura}!”
Wiesiek: „To ile było, bo się pogubiłem.”
Stefan: [z wyższością w głosie] „Trzeba było do szkół chodzić, to byś sobie poradził.”
Wiesiek: [chciałby odpyskować, albo chociaż brzydki gest pokazać, ale nie jest pewien, czy Stefan nie odciąłby go od swoich życiodajnych i boskich napitków, więc tylko coś burczy pod nosem, patrząc w dół]
Ja: „A zwróciliście uwagę, że po tylu obrotach w jedną stronę, trzeba było raz przekręcić w drugą? Raz!”
Stefan: [lekko poirytowany swoim brakiem uwagi] „{Autocenzura}, dawaj jeszcze raz to dzieło filmowe. Niech mnie szlag, jak jeszcze coś przegapię.”

[po kolejnym odtworzeniu]

Stefan: [{autocenzura}, to jest fascynujące!” [i gęba mu się uśmiecha]
Wiesiek: „A po co on tym tyle kręcił?”
Ja: „Tą korbką najpierw odłączało się wał korbowy (podłączenie do gniazda, rozsprzęglenie), potem napełniało przewody olejowe (kręcenie w nieskończoność), a tym jednym obrotem w tył ponownie podłączało wał do mechanizmu. Ponoć jeśli ktoś nieumiejętnie działał w ostatniej fazie (zasprzęglenie), mógł doprowadzić do zatarcia silnika, który odpalał bez smarowania.

Ciekawostki:
a) dział makabryczny – sposób odpalania silnika za pomocą kierownicy niósł ze sobą w wielu przypadkach połamane ręce (przy „odbiciu” uruchamianego cylindra), a podobno nawet trafiły się ofiary śmiertelne (gdy dały się „nawinąć” na wał kierownicy),
b) dział paliw płynnych – traktor spalał ok. 10-12 litrów oleju napędowego na 1 godzinę pracy, co przy 100-litrowym baku wystarczało mniej więcej na jeden pełny dzień pracy,
c) dział planowania działań – z powodu skomplikowanego odpalania maszyny, często nie gasiło się jej w ciągu dnia, a w PGR-ach ponoć w okresie intensywnych prac na noc nie wyłączało się jednej maszyny, by rano mogła pociągnąć pozostałe do odpalenia.
d) dział BHP – mimo stosowania przy rurach wydechowych iskrochronów, iskry stanowiły duże zagrożenie pożarem, więc przy pracach polowych na traktorach wożono bańkę z wodą. Szczególną ostrożność zachowywano też przy zastosowaniu ciągnika jako napędu stacjonarnej młocarni (za pomocą pasa transmisyjnego).
d) dział mechaniczny - do traktorów ogumionych dodawano kilka akcesoriów, ułatwiających życie. Były to:
- komplet łyżek do opon,
- podnośnik mechaniczny lub hydrauliczny,
- pompka ręczna.

Stefan: „Jaka?” [i mało nie spadł z krzesła ze śmiechu]

20181224_064644.jpg


W 1957 r. zmodernizowano Ursusa i w miejsce C-45 pojawił się C-451. Co zmieniono? Najważniejszą nowością było zastosowanie rozrusznika, dzięki któremu odpalanie pojazdu przestało być koszmarem. Dodano przednią szybę, błotniki, instalację elektryczną, dostępny był także brezentowy dach. Innym ważnym elementem dla rolników było zamontowanie zupełnie nowego siedzenia

Nie rozdrabniając się, przejdźmy do tych informacji, których mi w dostępnych źródłach zabrakło jako konkrety.

Początkowo bramy opuszczały tylko wersje ze stalowymi kołami - tylne napędowe na czas przejazdu po drogach utwardzonych zaopatrywano w pierścienie chroniące ostrogi. Ale od kiedy ogumiano koła? Nie wiadomo.
Nie mam pewności co do instalacji elektrycznej i związanych z nią świateł. Niby pojawiły się dopiero od C-451, ale wydaje się, że już wcześniej były dostępne takie jak w Lanzu, a dopiero później zastosowano montaż na tylnych błotnikach.
No właśnie, błotniki – mówimy tu o prostokątnych kształtach, nigdy okrągłych!
A, i jeszcze ta cholerna szyba przednia! [Przednia? A tylna była? I nie, żebym był złośliwy – Stefan]
C-45 i C-451 różnią się jeszcze kształtem łączeń przedniej i bocznych ścian „kabiny”. W nowszej wersji szyba jest zintegrowana z przednią ścianą i tworzy jedną całość. Źródła nic nie wspominają o szybach dla C-45, jednak pojazdy wyposażone w nie można spotkać (patrz filmik). Widać, że są on dodatkowo montowane, natomiast czy pod koniec produkcji C-45 dodano je jednak do wyposażenia, czy są to samoróbki – nie mam pojęcia.

I jeszcze jedno.
Po przeryciu internetów taka refleksja mnie naszła: niestety, nawet właściciele polskich C-451 potrafią wystawić je z tabliczkami informacyjnymi, że to C-45. Więc jak człowiek ma to wszystko ogarnąć właściwie?

Wiesiek: „Mówiąc krótko zamieszanie jak zawsze w polskiej, socjalistycznej motoryzacji – nikt nic nie wie.”
Stefan: [z poważną miną] „A ja sądzę, że równie winny tu jest nasz brak kultury mechanicznej.”
Wiesiek: „Czego? Że wlewam paliwo słabej jakości? Nie będę płacił tym kapitalist…”
Stefan: „Nie o to chodzi!” [irytuje się] „Nie mamy tradycji motoryzacyjnych o głębokich korzeniach. To oczywiste: wynikło z kwestii historycznych. Ale potem nie umieliśmy o nic zadbać. Prototypy były niszczone, nie archiwizowano dokumentacji na przyszłość. Nie traktowaliśmy maszyn jak części naszej kultury, a przecież nią jest, choćby w małej części.”
Ja: [potakuję głową] „Koledzy miłośnicy kolei mogą wiele powiedzieć o zniszczonych, niezachowanych polskich lokomotywach.”
Stefan: „Nie tylko polskich. Wszelkich jeżdżących po naszym kraju. I skarpety mi się targają oraz brwi przerzedzają, gdy słyszę na przykład o problemach Muzeum Techniki w Warszawie.”
Wiesiek: „Ale się publicystycznie zrobiło… Nie za poważnie? Życie bez tego jest do… Rozweselmy ludzi!” [i zwraca się do mnie] „Pokaż coś fajnego!”

20181224_064659.jpg


Pierwszy z zaprezentowanych modeli jest najkrócej na rynku. Schuco w stosunku do Wikinga od niedawna część swoich sił i środków skierowało na tematy rolnicze w skali 1:87. Oprócz kilku wersji Lanz Bulldoga do pieca dorzucili przy okazji także Ursusa. Pojazd ma koła z oponami, a więc nie jest z najwcześniejszej wersji. Uprzedźmy fakty…

Stefan: „Teraz się mówi inaczej: SPOILER ALERT!” [i cieszy michę od ucha do ucha, jakby co najmniej był jutuberem z byłego gimnazjum]
Ja: [wzdycham jak bezradny nauczyciel w klasie z nastoletnią szarańczą]

Uprzedźmy fakty: Ursus z Schuco jest najlepszym modelem pierwszego Ursusa z dostępnych w skali H0.

Dwie kolejne miniatury to Ursusy z Wikinga, czyli oczywiście przemalowane Lanze. Jaśniejszy był wykonany na TRAKTORADO 2012 – wystawę/targi modeli rolniczych pojazdów i maszyn wszelkich skal i zastosowań (od typowych zabawek, przez modele stacjonarne po sterowane na radio). Model w przeciwieństwie do bieli typowych opakowań Wikinga, był „otulony” czernią, co dawało fajny efekt wizualny, a na tylnej ściance nadrukowano kilka podstawowych informacji o C-45. Co ciekawe wykonano go w dwóch wersjach kół: „klasycznych”, czyli stworzonych jeszcze w czasach prehistorycznych, i nowocześniejszych (takich jak te, które można zobaczyć na zaprezentowanym ciemniejszym modelu).
Skoro już o nim mówimy, to był on również specjalnie wydany na targi, tym razem prawdziwych pojazdów i maszyn rolniczych – AGRITECHNICA 2013. Żeby różnił się od jaśniejszego kolegi, zdjęliśmy mu beżowy dach.

20181224_064838.jpg
20181224_064853.jpg
20181224_064909.jpg
20181224_064940.jpg
20181224_065002.jpg
20181224_065023.jpg


I podobnie jak w przypadku Schuco, tak i tutaj nie ma możliwości ustalenia konkretnego roku produkcji oryginału jaki przedstawia model – bo dach nie jest ursusowski, a szyba… No, już sami wiecie.

Czas na ostatni model w tej części prezentacji, czyli Ursusa z Brekiny.

20181224_065204.jpg


W poprzedniej części pokazaliśmy brekinowskiego Lanza Bulldoga z serii HR9. I tu dochodzimy do szokującej, poniewierającej naszą kolekcjonerską godność informacji – taki Ursus jak na niniejszych zdjęciach nigdy nie istniał!
Jak to możliwe więc, że jednak stoi przed nami i łypie reflektorami?

Stefan: „Zgaduję: kasa, misiu, kasa!”
Ja: „Niestety tak.”

20181224_065216.jpg


Formy do plastikowych miniatur z wtrysku są baaardzo drogie. Więc producenci robią wszystko, by z nich jak najwięcej wyciągnąć. Milion wersji kolorystycznych, dodatki w postaci dupereli i pierdółek, które sprawią, że psychole-zbieracze kupią 5 razy to samo [to my? – Wiesiek], są metodami, które stosują wszyscy. Niestety najgorszą z nich jest tworzenie nieistniejących pojazdów. I dotyczy to właśnie malowania, gdy do sprzedaży trafiają – przykład autentyczny – samochody w wersjach specjalnych, występujących w świecie 1:1 jako coupe, ale w świecie 1:87 są 4-drzwiowymi sedanami. Bo tak jest taniej.

Stefan: „Pytanie, które samo się ciśnie na usta: kto to kupuje?”
Ja: „Ktoś musi, skoro proceder się wciąż powtarza. Poza tym zapytaj się kolegów kolejarzy, dlaczego w seriach H0 sprzedawane są wagony w skali 1:100. Albo nie pytaj, bo zaraz będzie kłótnia.”

20181224_065243.jpg


Wróćmy do Ursusa. Model przedstawia wersję drogową ciągnika na wydłużonej ramie, dzięki czemu do kabiny prowadzą drzwiczki. Ale jak już wspomniałem, taki pojazd pod polską marką nigdy nie istniał. Skąd Brekina go wytrzasnęła? I do tego jeszcze w absurdalnym, białym kolorze?
Już tłumaczę.

Akurat w przypadku ciągników rolniczych opieranie się na pojazdach, które można spotkać na zlotach starych maszyn, jest codzienną praktyką. Tak postępuje Universal Hobbies, Mo-Miniatur czy NPE. Tak zrobiła Brekina. W internetach można znaleźć białego (!) Ursusa z okrągłymi błotnikami (!) i dachem typu „soft top” (!). No i co z tego, że to nie HR9 – powiedziała Brekina i walnęła powyższy schemat na swoją miniaturę HR9.

20181224_065254.jpg


Wiesiek: „Czekaj, to ja już nic nie rozumiem…”
Stefan: „Mówi jak Heniek.”
Wiesiek: „… bo wyszło na to, że Brekina to oszuści, ale ten Ursus biały… No to w końcu był taki, tak?”

Nie! I tu dochodzimy do kolejnego ciekawego aspektu zbierania traktorów, tym razem nie w skali 1:87, a 1:1. A w zasadzie dwóch aspektów.

Lanz Bulldog w niemieckich kręgach miłośników traktorów to maszyna kultowa. Wielu chciałoby ją mieć. No i pojawił się trend przerabiania Ursusów na Lanze. Jedni to robili, by w końcu jakiegoś HR mieć w swojej kolekcji, inni zapewne na sprzedaż, szukając jeleni, którym da się wcisnąć nieoryginalny towar. U naszych zachodnich sąsiadów ten temat co jakiś czas wraca wraz z gorącymi dyskusjami. Trudno się dziwić.

Ale jest jeszcze drugi trend, znacznie mniejszy, ale jednak. I co zaskakujące, trend w drugą stronę. Bo są tacy – uwaga: wchodzimy w dział psychologii – którzy chcą się za wszelką cenę z tłumu wyróżnić. Stąd przypadki przerabiania Lanzów na Ursusy. I takim modelowym przykładem jest wspomniany biały Ursus (mówię o tym ze świata rzeczywistego – żeby nikomu się nie pomyliło). Jest też pełno innych z okrągłymi błotnikami i kanapami (!) dla kierowców.

20181224_065304.jpg


Tak więc na bazie fikcyjnego ciągnika, stworzono jeszcze bardziej fikcyjny model.

Stefan: [z poważną miną] „To po co trzymamy to {autocenzura}?”
Ja: „Z kilku powodów. Sentymentalnych, bo to pierwszy Ursus w H0. To też jest ciekawostka „modelarska”, o której wyżej wspomniałem, pokazująca dobitnie mechanizmy działania firm, które tuczą nasze hobby, równocześnie odchudzając nasze portfele.”
Wiesiek: [wskazując na mnie, zwraca się do Stefana] „Tak, on zawsze był sentymentalny.”
Ja: „Zgaduję, że ta wypowiedź miała wydźwięk pejoratywny?”
Wiesiek: „Dobra, mam dość odgrywania roli Heńka! Nie pasuje mi to! W tym odcinku wystarczającą ilość razy zrobiłem z siebie głupka na wasze życzenie, ale koniec z tym! Co sobie o mnie forumowicze pomyślą? Że taki mądry, a nagle taki głupek!”
Stefan: „Z tym mądrym to chyba przesadzasz. Co najwyżej mają cię za ochlaptusa. Nawet nie konesera.”
Wiesiek: [zrywa się z siedzenia, z trudem, ale łapie pion, i z obrażoną miną wychodzi, próbując trzasnąć drzwiami szopy, choć dobrze wie że jeszcze nikomu to się nie udało. Po 10 sekundach wraca, bierze niedokończoną flaszkę ze stołu i rzuca „Ja wam jeszcze pokażę”, robi kilka kroków stronę wyjścia, odwraca się i dodaje „I wiem, co znaczy pejoratywny”, po czym ponownie próbuje trzasnąć drzwiami – i znowu się nie udaje]

Stefan: „Po pierwsze - całkiem nieźle mu szło udawanie Heńka; po drugie - gdyby był taki mądry to wiedziałby, że drzwiami z naszej szopy może trzasnąć najwyżej Chuck Norris.” [śmieje się]

W roku 1959 przeniesiono produkcję Ursusa do Gorzowskich Zakładów Mechanicznych. I znowu: nie wiadomo dokładnie kiedy zakończono produkcję. Jedni mówią, że ona trwać tam ok. 5 lat, inni że 7.

Ja: „Uff…”
Stefan: „To wszystko? No to „uff” faktycznie.”
Ja: „Nie, jest jeszcze jedna ciekawostka, ale nie mam już siły. Chodźmy do domu.”
Stefan: [bardzo wyrozumiałym tonem] „Chodźmy do domu. A co nam jeszcze zostało oprócz tej ciekawostki?”
Ja: „W ostatnie części – na szczęście ostatniej – prezentacji Niemcy-Polska-Argentyna jeszcze trzeba kilka słów powiedzieć o Argentynie.”
Stefan: „Maradona i jego boska ręka?”
Ja: „O oszustach nie będziemy gadać.”
 

Brodagaz

Znany użytkownik
Reakcje
26.027 108 2
#79
kapitalne Ursusy nawet ten fikcyjny, opowieść jak zwykle długa i ciekawa, podziwiam formę literacką. Jak dojdziesz do 200 stron to koniecznie to wydaj w formie książkowej.