Witam moich Wielbicieli!
Około południa, kilka dni temu wyjrzałem przez okno wychodzące na podwórko i zobaczyłem młodą kawkę, która kulejąc chodziła po podwórku i "płakała". Musiała ją boleć bardzo prawa "łapka". Z powodu bólu nie mogła latać.
Poszedłem na dół na podwórko. Jeden z sąsiadów (starszy pan pod siedemdziesiątkę) również widział nieszczęśliwa kawkę. Ponieważ widział, że idę z pudełkiem poradził mi, żebym zatelefonował po straż miejską, albo Animal Patrol. Popukałem się w czoło. No rozumiem, orzeł, kondor, jastrząb, albo przynajmniej bocian, ale po chorą kawkę wzywać służby?
Biedactwo schowało się pod kontenerem na śmieci. Przykucnąłem i myślę: Na kury woła się "cip cip", na kaczki "taś taś", ale jak się woła na kawki? Nie musiałem wołać. Sama przyszła. Płakała i w oczach miała taki wyraz, jakby mówiła: "Człowiek, nie bądź świnia, pomóż!" Jak mały kot dała się wziąć do ręki i włożyć do pudełka. Nawet się zdziwiłem, że była taka leciutka, cieplutka i miękka. Sprawdziłem czy nie ma uszkodzonego skrzydeła. Naszczęście wszystko było w porządku.
Pudełko wziąłem pod pachę i poszedłem do domu. Kiedy wszedłem do mieszkania z tym niespodziewanym gościem Matka wpadła w panikę. Co to!?!? To nas pozabija!!! Ukąsi nas i pozaraża!!! Postawiłem pudełko na balkonie. Pokruszyłem dla mojego ptaka bułkę i nalałem wody do naczynka.
Gość w dosć krótkim czasie oswoił się z pudełkiem, zjadł bułkę, popił wodą i zasnął.
Niedźwiedź Nadłowczy wpadł na genialny pomysł i poszedł szukać trocin. Pognał ojczulek, jak wiher do Biedronki, bo tam przed chwilą widział trociny, którymi były owijane cytrusy. Wrócił po chwili ze sklepu z reklamówką wypchaną "pościelą" dla mojego skrzydlatego stworka.
Cieszyłem się, że mam wreszcie swoje zwierzątko. Kawka była zadowolona i chyba szczęśliwa. Pozwalała się pogłaskać po łebku.
Niestety wiedziałem, że nie mogę jej socjalizować i oswajać. Zaglądałem do niej co chwilę.
Wieczorem mój pierzasty przyjaciel wzmocnił się na tyle, że wylazł z pudełka, popatrzył na mnie i pofrunął. Dołączył do stada kawek, które siedziało na pobliskim drzewie.
PS. W nocy miałem śmieszny sen. Niedźwiedź Flaczek szturchał mnie łapką i mówił: "Mikot, przynieś tą kawkę z powrotem. Fajna była, już za nią tęsknię".