Bajka, nie bajka. To samo życie.
Pod osłoną nocy ćwiczymy sztukę pisania.
Chcieliśmy napisać podanie do Niedźwiedzia Nadłowczego o przyznanie większego wsparcia finansowego na pokrycie naszych potrzeb. Ten niestety uparcie twierdzi, że zbiera fundusze na inne cele. Powiedział z tajemniczym uśmiechem, że na wakacje. Kurtynka!!! Przecież pojedziemy do babci. Co, kozy zamierza kupić?!?!
Aaaa… Miała być bajka!!!
Jak Niedźwiedź Nadłowczy internet „zakładał”.
Pewnego, pięknego, od dawna oczekiwanego dnia skończyła się umowa z “O” na dostawy internetu, telewizji i telefonii. Dzień wcześniej przyszedł pod nieobecność Niedźwiedzia Nadłowczego uśmiechnięty technik z firmy “T”. W domu była nasza Mamusia. Fotografia z podobizną zbyteczna (oglądać i słuchać mogą tylko ludzie o wyjątkowo mocnych nerwach).
Nie, nie, nie, Szyszunia, to nie Mamusia. Te perłowe ząbki, to nasza Mamusia.
Pan naszczęście nie miał narzędzi. Powiedział, że nic tu po nim. Musi przyjść technik z narzędziami, aby założyć kabel. Szkaradny kabel??? W niedawno remontowanym mieszkanku??? Od samiućkich drzwi przez korytarz i cały „saloon” aże do telewizora???
Niemożliwe. Niedźwiedź dostał OPEER (no prawie open air). Sztorm 10 w skali Beauforta to pikuś. „Q… jak mogłeś się zgodzić na usługę po szkaradnym kablu?!?!”
Za dwa lub trzy dni przyszedł drugi pan technik z “T”. Był jeszcze szerzej wyszczerzony w uśmiechu i miał przewieszoną na szyi jak KM wiertarkę z udarem.
"Halt! Hande hoch!" rozległo się z salonu groźne wołanie Mamusi.
Gdzie mi tu po mieszkaniu z tą pepeszą zaiwania?! Stój, bo zabiję albo zjem!!!
Niedźwiedź Nadłowczy przyszedł właśnie z pracy i uratował technika. Nasza „Dinomamusia” zgodziła się łaskawie, aby przewiercił się do mieszkania obok ościeżnicy drzwi. Dalej stop.
Chłopu tak się ręce trzęsły, że spudłował o siedem centymetrów i “rana wylotowa” wyszła mu z boku filarka, a nie pośrodku. Niedźwiedź sapnął, no kurna chata!!! I dobrze, boję się, co by było gdyby trafił. Może być, że chałupa by się zawaliła, albo trafiłby w kabel od monitoringu, albo w kabel z “siłom” 380 V, co to pan Henio do “yndukcyi” w sobie tylko wiadomym miejscu rozpołożył.
“No Misiu!!!! Kochany mój Mężuniu!!!! Mamy tego interneta???? Pudelka muszę odpalić!!! Jak się pazurki robi???
No to kurczaczki dawaj coś na ząb!!!
I ogarnij jakoś ten chlew!!!”
Tak teraz wygląda u mnie router. Instalacja by Niedźwiedź. Zrobiona w pięć minut z paniką w oczach, aby Mamusi oszczędzić słabych, nadwątlonych nerwów.
No przepraszam. Modeli nie mam. Wiem, że czekaliście na bajkę.