Cześć
Nie wiem ile osób zajmujących się modelarstwem, jest w stanie poświęcić kilka wakacyjnych dni na błąkanie się po torach z namiotem i aparatem, ale może po przeczytaniu tego postu ktoś do nas dołączy. Domyślam się, że każdy tutaj zna stronę http://www.lhs.pl. Mój kolega Tomasz Ciemnoczułowski jest jej założycielem i chyba niekwestionowanym guru w zakresie zagadnień związanych z linią hutniczą szerokotorową. Od wielu lat organizuje coroczne kilkudniowe wyjazdy, połączone z noclegami w bliskiej odległości (DOSŁOWNIE) od szlaku, wspólnymi biesiadami przy grilu, pieknymi plenerami do robienia zdjęć. Może rzeczywiście nie każdy jest od razu gotowy na nocleg przy torach np. w puszczy, ale w imieniu Tomka i swoim zapraszam chociaż na parogodzinne spotkanie przy kiełbasce i przetaczających się składach.
Poniżej załączam moja relację z poprzedniego wyjazdu i kilka zdjęć. Zapraszam do lektury:
Cześć
Było doskonale. W środę po 17 wystartowałem z Krakowa, po 20 byłem w
Nowosielcu. Standardowa procedura czyli rozbicie namiotu, rozłożenie grila i
otwarcie piwa Równia mijankowa szeroka, bez problemu pomieścilismy tam
auta i siebie. Tylko wszechobecny piasek trochę psuł mi nastrój, było go
pełno w namiocie, butach, na mikrofonie i w jedzeniu. Gril pieknie grzał
"gieńciochę", becks'a ubywało w butelce, komary przestały gryźć a składy
zaczeły jeździć.
tak mnie to wszystko pochłoneło, że zapomniałem o rozłożonej kiełbasie na
stole i chlebie. Nie zwróciłem też szczególnej uwagi na kota pojawiającego
się co chwilę. Jednak gdy się zorientowałem, że kota wcale nie obchodzą
składy, na ratunek kiełbasie było już za późno. Z 4 kupionych, dwie tylko
zjadłem
W ta pierwszą noc w Nowosielcu prawie nie spałem. Nagrałem każdy skład, w
tym ten o 2:30 z maszynistą "dziko" trabiącym. Gagarin pieknie grał w nocy
na wysokich obrotach, do tego gwizd turbiny i ten sygnał baczność. Symfonia.
Troche pokropiło w nocy i nad ranem, gdy tylko przestało wystartowalismy do
Niska po karmę a potem na kolejny obóz w puszczy. Jedynym mankamentem tego
miejsca był stosunkowo blisko usytuowany przejazd. Około 800m, i nieststy
każde auto słychac w nagraniach. na szczeście nie jexdziły często. O 4 nad
ranem obudził mnie traktor i dxwiek rąbania i cięcia dzrzew, fajny klimacik.
Puszcza mnie niesamowicie oczarowała. Dookoła drzewa, piasek, krzaki akacji
i TOR... SZEROKI!!!!!!!!!!!!
Własciwie od południa, do nastepnego dnia nikt sie tam nie pojawił, nikt nie
zaglądał do namiotów. Tylko przyroda i wspaniałe ocho nadjeżdżających i
oddalajacych się składów. Rozbilismy namioty stosunkowo blisko od toru, może
6 metrów i każdy pociąg wywoływał trzesienie ziemi. Głos zbliżających się
gagarinów, ten basowy ryk wprawiajacy płuca w lekkie wibracje, to
narastające walenie podkutych kół, gwizd turbin okraszony sygnałem
baczność... Cudowne wrażenia słuchowe. Starałem się nagrywać odgłos każdego
składu, w nocy jednak przespałem chyba dwa.
Noc w namiocie była straszna, zimno i wilgotno. Obudziłem sie około 5, gdy
zaczynało świtać. Z lekka goraczką wyszedłem z namiotu i jak zobaczyłem co
się dzieje, to natychmiast wyzdrowiałem. Po torze snuła sie lekka mgiełka
widać było jeszcze księzyc, a na wschodzie słonko już się powoli podnosiło.
Natychmiast wyzdrowiałem, chwyciłe maparat i właściwie przez godzine nie
puszczałem spustu migawki. Sarny, oświetlone na pomarańczowo, lekko
zamaskowane mgłą, przechodzące przez tor o wschodzie słońca, to widok który
chyba na zawsze będę pamiętał. Do tego w oddali przypominajacy samolot
dźwiek zbliżającej się rudy... Około południa niestety pojechalismy z
puszczy. Znowu wylądowalismy w Nisku po paszę.
Kolejnym miejscem była równia mijankowa w Bojanowie. Ciemny zna niesamowite
miejsca! Przyjechalismy tam, krajobraz jak z marsa. Piach, kepki suchej
trawy, akacje i tor prosty jak promień lasera. Dośc silny wiatr w południe
opóźnił rozłożenie namiotów, więc pojechaliśmy nad rzekę Łęg wykapać się.
Kąpiel w stroju Adama, po prawie 50 godzinach bez kontaktu z wodą, po kolana
w lodowatej wodzie też moze być przyjemna. Chyba tylko tego momentu nie
uwieczniliśmy na zdjęciach Swieży i pachnący mułem z rzeki pojechalismy
na równię mijankową. Wiatr trochę ustał, ruch pociagów również. Od chyba 13
do 21, 2 pociągi. Znowu gril, zupki chińskie, pstrykanie zdjęć, tiger żeby w
nocy nie zasnąć, gawędy i pociągach i ogólny relaksik. Wieczorem zrobiłem
sobie z ciemnym spacerek prawie 6 km po torach, jak wróciliśmy było już
ciemno. W tą noc było jeszcze zimniej! Spałem w dresie, przykryty kocem, a
na kocu polar i bluza, wszysto od ziemi odizolowane dmuchanym materacem.
Uwieżcie mi, zmobilizowanie sie do wstania o godzinie 2 nad ranem za
potrzebą, przy kilku stopniach ciepła to nadludzki wysiłek. Gdybym miał
sprzęt to bym się zacewnikował, żeby tylko leżeć pod w miare ciepłym kocem.
Składy tłukły sie co chwilę, przespałem chyba tylko jeden. Noc to dosłownie
eldorado w Bojanowie. Dźwięki nadjeżdżających pociagów, na równinie,
odbijane od lasu i zniekształcane przez mgłę i lekkie podmuchy wiatru...
NIESAMOWITE. Pobudka znowu o świcie. Otwarłem namiot i znowu przypływ
adrenaliny. Widok jeszcze lepszy jak w puszczy, gęste mgły na polach, za
lasem lekko różowo-czerwone niebo, a na horyzoncie niedokończony wiadukt
straszący jakby powojenne gruzowisko skąpane we mgle. Dygocząc z zimna
ustawiłem mikrofon, stawy, aparat i zaczałem grzać w czajniczku z gwizdkiem
wodę na kawusie. Nagle, gdy słońce było juz blisko zeby sie pojawić, niebo
czerwone jak krew tętnicza, zaskrzeczało moje mokre od rosy radio. Nie
usłyszałem co powiedzieli, ale głos w radi na częstotliwości LHS oznacza
tylko jedno. BĘDĄ SIE MIJAĆ!!! No i tak się stało, po 10 minutach, gdy niebo
było pomarańczowe, od strony huty z mgły wyłoniła się paszcza gagara z
trzema świecacymi ślepiami. No i nagle burza myśli, gdzie się ustawić,
"słońce poczekaj trochę", tu przeszkadza krzak, tu statyw z kamienia się
obsunął i zmienił kadr, tam przeszkadza krzak, tu namiot sie pijawi, cholera
dlaczego te ręce tak się trzesą... W końcu się udało. 3 klatki na sekunde
uchwyciły pieknie zwrot weglarek, a w tle pomarańczowe niebo i zamglone
łaki.
Było cudnie!!!!!!! Potem sniadanko, czyli kiełbacha z grila, zupki chinskie
i kawusia. Po 10 bylismy już spakowani i nadszedł czas pożegnania.
Tomek, dziekuję że zorganizowałeś ten wyjazd. Zaklepuję skrawek piachu na
równi mijankowej pod mój namiot przy nastepnej okazji!!!!
ps. Słucham własnie na swoich wharfedale'ach tych pociagów i na nowo to
wszystko przeżywam. Jutro zajmę się zmniejszaniem zdjęć i wycinaniem z
nagrań przeszkadzajek w postaci oddechu, kroków lub spadających przedmiotów
Pozdrawiam
Wojtek z Krakowa
Nie wiem ile osób zajmujących się modelarstwem, jest w stanie poświęcić kilka wakacyjnych dni na błąkanie się po torach z namiotem i aparatem, ale może po przeczytaniu tego postu ktoś do nas dołączy. Domyślam się, że każdy tutaj zna stronę http://www.lhs.pl. Mój kolega Tomasz Ciemnoczułowski jest jej założycielem i chyba niekwestionowanym guru w zakresie zagadnień związanych z linią hutniczą szerokotorową. Od wielu lat organizuje coroczne kilkudniowe wyjazdy, połączone z noclegami w bliskiej odległości (DOSŁOWNIE) od szlaku, wspólnymi biesiadami przy grilu, pieknymi plenerami do robienia zdjęć. Może rzeczywiście nie każdy jest od razu gotowy na nocleg przy torach np. w puszczy, ale w imieniu Tomka i swoim zapraszam chociaż na parogodzinne spotkanie przy kiełbasce i przetaczających się składach.
Poniżej załączam moja relację z poprzedniego wyjazdu i kilka zdjęć. Zapraszam do lektury:
Cześć
Było doskonale. W środę po 17 wystartowałem z Krakowa, po 20 byłem w
Nowosielcu. Standardowa procedura czyli rozbicie namiotu, rozłożenie grila i
otwarcie piwa Równia mijankowa szeroka, bez problemu pomieścilismy tam
auta i siebie. Tylko wszechobecny piasek trochę psuł mi nastrój, było go
pełno w namiocie, butach, na mikrofonie i w jedzeniu. Gril pieknie grzał
"gieńciochę", becks'a ubywało w butelce, komary przestały gryźć a składy
zaczeły jeździć.
tak mnie to wszystko pochłoneło, że zapomniałem o rozłożonej kiełbasie na
stole i chlebie. Nie zwróciłem też szczególnej uwagi na kota pojawiającego
się co chwilę. Jednak gdy się zorientowałem, że kota wcale nie obchodzą
składy, na ratunek kiełbasie było już za późno. Z 4 kupionych, dwie tylko
zjadłem
W ta pierwszą noc w Nowosielcu prawie nie spałem. Nagrałem każdy skład, w
tym ten o 2:30 z maszynistą "dziko" trabiącym. Gagarin pieknie grał w nocy
na wysokich obrotach, do tego gwizd turbiny i ten sygnał baczność. Symfonia.
Troche pokropiło w nocy i nad ranem, gdy tylko przestało wystartowalismy do
Niska po karmę a potem na kolejny obóz w puszczy. Jedynym mankamentem tego
miejsca był stosunkowo blisko usytuowany przejazd. Około 800m, i nieststy
każde auto słychac w nagraniach. na szczeście nie jexdziły często. O 4 nad
ranem obudził mnie traktor i dxwiek rąbania i cięcia dzrzew, fajny klimacik.
Puszcza mnie niesamowicie oczarowała. Dookoła drzewa, piasek, krzaki akacji
i TOR... SZEROKI!!!!!!!!!!!!
Własciwie od południa, do nastepnego dnia nikt sie tam nie pojawił, nikt nie
zaglądał do namiotów. Tylko przyroda i wspaniałe ocho nadjeżdżających i
oddalajacych się składów. Rozbilismy namioty stosunkowo blisko od toru, może
6 metrów i każdy pociąg wywoływał trzesienie ziemi. Głos zbliżających się
gagarinów, ten basowy ryk wprawiajacy płuca w lekkie wibracje, to
narastające walenie podkutych kół, gwizd turbin okraszony sygnałem
baczność... Cudowne wrażenia słuchowe. Starałem się nagrywać odgłos każdego
składu, w nocy jednak przespałem chyba dwa.
Noc w namiocie była straszna, zimno i wilgotno. Obudziłem sie około 5, gdy
zaczynało świtać. Z lekka goraczką wyszedłem z namiotu i jak zobaczyłem co
się dzieje, to natychmiast wyzdrowiałem. Po torze snuła sie lekka mgiełka
widać było jeszcze księzyc, a na wschodzie słonko już się powoli podnosiło.
Natychmiast wyzdrowiałem, chwyciłe maparat i właściwie przez godzine nie
puszczałem spustu migawki. Sarny, oświetlone na pomarańczowo, lekko
zamaskowane mgłą, przechodzące przez tor o wschodzie słońca, to widok który
chyba na zawsze będę pamiętał. Do tego w oddali przypominajacy samolot
dźwiek zbliżającej się rudy... Około południa niestety pojechalismy z
puszczy. Znowu wylądowalismy w Nisku po paszę.
Kolejnym miejscem była równia mijankowa w Bojanowie. Ciemny zna niesamowite
miejsca! Przyjechalismy tam, krajobraz jak z marsa. Piach, kepki suchej
trawy, akacje i tor prosty jak promień lasera. Dośc silny wiatr w południe
opóźnił rozłożenie namiotów, więc pojechaliśmy nad rzekę Łęg wykapać się.
Kąpiel w stroju Adama, po prawie 50 godzinach bez kontaktu z wodą, po kolana
w lodowatej wodzie też moze być przyjemna. Chyba tylko tego momentu nie
uwieczniliśmy na zdjęciach Swieży i pachnący mułem z rzeki pojechalismy
na równię mijankową. Wiatr trochę ustał, ruch pociagów również. Od chyba 13
do 21, 2 pociągi. Znowu gril, zupki chińskie, pstrykanie zdjęć, tiger żeby w
nocy nie zasnąć, gawędy i pociągach i ogólny relaksik. Wieczorem zrobiłem
sobie z ciemnym spacerek prawie 6 km po torach, jak wróciliśmy było już
ciemno. W tą noc było jeszcze zimniej! Spałem w dresie, przykryty kocem, a
na kocu polar i bluza, wszysto od ziemi odizolowane dmuchanym materacem.
Uwieżcie mi, zmobilizowanie sie do wstania o godzinie 2 nad ranem za
potrzebą, przy kilku stopniach ciepła to nadludzki wysiłek. Gdybym miał
sprzęt to bym się zacewnikował, żeby tylko leżeć pod w miare ciepłym kocem.
Składy tłukły sie co chwilę, przespałem chyba tylko jeden. Noc to dosłownie
eldorado w Bojanowie. Dźwięki nadjeżdżających pociagów, na równinie,
odbijane od lasu i zniekształcane przez mgłę i lekkie podmuchy wiatru...
NIESAMOWITE. Pobudka znowu o świcie. Otwarłem namiot i znowu przypływ
adrenaliny. Widok jeszcze lepszy jak w puszczy, gęste mgły na polach, za
lasem lekko różowo-czerwone niebo, a na horyzoncie niedokończony wiadukt
straszący jakby powojenne gruzowisko skąpane we mgle. Dygocząc z zimna
ustawiłem mikrofon, stawy, aparat i zaczałem grzać w czajniczku z gwizdkiem
wodę na kawusie. Nagle, gdy słońce było juz blisko zeby sie pojawić, niebo
czerwone jak krew tętnicza, zaskrzeczało moje mokre od rosy radio. Nie
usłyszałem co powiedzieli, ale głos w radi na częstotliwości LHS oznacza
tylko jedno. BĘDĄ SIE MIJAĆ!!! No i tak się stało, po 10 minutach, gdy niebo
było pomarańczowe, od strony huty z mgły wyłoniła się paszcza gagara z
trzema świecacymi ślepiami. No i nagle burza myśli, gdzie się ustawić,
"słońce poczekaj trochę", tu przeszkadza krzak, tu statyw z kamienia się
obsunął i zmienił kadr, tam przeszkadza krzak, tu namiot sie pijawi, cholera
dlaczego te ręce tak się trzesą... W końcu się udało. 3 klatki na sekunde
uchwyciły pieknie zwrot weglarek, a w tle pomarańczowe niebo i zamglone
łaki.
Było cudnie!!!!!!! Potem sniadanko, czyli kiełbacha z grila, zupki chinskie
i kawusia. Po 10 bylismy już spakowani i nadszedł czas pożegnania.
Tomek, dziekuję że zorganizowałeś ten wyjazd. Zaklepuję skrawek piachu na
równi mijankowej pod mój namiot przy nastepnej okazji!!!!
ps. Słucham własnie na swoich wharfedale'ach tych pociagów i na nowo to
wszystko przeżywam. Jutro zajmę się zmniejszaniem zdjęć i wycinaniem z
nagrań przeszkadzajek w postaci oddechu, kroków lub spadających przedmiotów
Pozdrawiam
Wojtek z Krakowa
Załączniki
-
117,1 KB Wyświetleń: 952
-
121,4 KB Wyświetleń: 953
-
99,4 KB Wyświetleń: 953
-
129 KB Wyświetleń: 954
-
118,6 KB Wyświetleń: 953
-
112 KB Wyświetleń: 952