We wrześniu 1988 roku wybraliśmy się na rajd harcerski naszą (nie istniejącą już od wielu lat) 135 ŁDH im. mjra Hubala, z Łodzi do Gosławic. Wyprawa byłą klimatyczna. Najpierw podróż Łódź Kaliska - Kutno klasycznym EN57 (wcześniej jazda na Kaliską N-ką linii 8 jeszcze po starym torowisku), a w Kutnie przesiadka na kibelek do Konina. Wysiadaliśmy w Kole, i kładką marsz na stację wąskotorową. Przy peronie czekał już Lxd2-318 z trzema węglarkami czteroosiowymi, za nimi brankard (z którego dochodziło chrapanie zmęczonego męża), dalej ok. 5-10 węglarek załadowanych miałem węglowym, a na końcu Bxhpi, nówka prosto z Rumunii. Jechaliśmy 15 km/h do Koła. W Przystroniu było krzyżowanie z pociągiem towarowym (niebiska Lxd2 prowadziła skład próżnych węglarek do Koła). Tam też przesiadłem się na lokomotywę. Razem ze mną wsiadł mój kumpel Marcin. Dzierżył w ręku Zenita, i robił zdjęcia jak popadnie. Pewnie są gdzieś na profilu "nk". Jazda na Lxd2, to były doznania stopnia wyższego. Hałas był niesamowity, lokomotywa ciężko pracowała. Większość zakrętów była łamanych, tzn. składała się z odcinków prostych. Dojechaliśmy do Koła. Stacja zrobiła na mnie imponujące wrażenie. Na manewrach uwijały się dwa rumuny, a na torach głównych stały dwa składy transporterowe z brankardami, gotowe do drogi. W Kole, nasza załoga Lxd2 wyniosła śpiącego kierownika pociągu (spożył zapewne to i owo) z brankardu. Nasz drużynowy zarządził zbiórkę i wymaszerowaliśmy kolumną dwójkową w stronę Ślesina. Celem naszej podróży były Gosławice. Tam mieliśmy nocleg. Za jakieś 15 minut dogonił nas pociąg towarowy z Lxd2 prowadzący ładowne węglarki normalnotorowe do Ślesina. Kierownik pociągu widząc naszą kolumnę zatrzymał skład (to był chyba ewenement, że planowy pociąg zatrzymał się na szlaku) i zaproponował podróż w brankardzie. Doceniliśmy ten gest dobrej woli, wsiedliśmy błyskawicą i dojechaliśmy do Ślesina. Tam pożegnaliśmy życzliwą załogę kolejki i pieszo dotarliśmy do Gosławic. W Gosławicach dostaliśmy zakwaterowanie w hotelu niedaleko cukrowni. Być może był to hotel cukrowniczy tak, jak kiedyś hotel przy kolejce w Środzie. Naoglądałem się wtedy dużo pociągów wąsko i normalnotorowych. Kampania cukrownicza szła pełną para. Niestety, pluję sobie w brodę po dziś dzień, nie wziąłem swojego aparatu (Smiena-sprzęt de luxe!). Teraz takie zdjęcia byłyby bezcenne. Zostały wspomnienia i kilka fotek kolegi/druha Marcina. Powrót z Gosławic do Łodzi wykonaliśmy przez Konin. Tam też mięliśmy niezłą przygodę w pociągu relacji Konin - Kutno. Podczas jazdy kolega Zośka otworzył sobie drzwi w Bipie, a przy tym trzymał się jedną ręką poręczy zamocowanej w pionie przy nich. Za chwilę poręcz urwała się i została mu w ręku. Ocalał, dzięki naszej obecności. Później przesiadka Kutnie na pociąg do Łodzi, a wcześniej herbata ekspresowa w szklance i na spodku z cukrem w kostkach w dworcowym barze (w tej formie czynny był do ok. 2008 roku!). Wcześniej jeszcze pa, pa kolejce w Krzewiu, a później w Ozorkowie (zauważyłem, że szlak do Ozorkowa Miasta był już rozebrany - w sierpniu tego roku jechałem jeszcze tym szlakiem z dziadkiem). I tak zakończyło się to moje drugie spotkanie z Kujawskimi Kolejami Dojazdowymi.