Szef cię woła – Gawryluk ma niezwykłą zdolność przekazywania takich wiadomości w najmniej odpowiednim momencie. Tym razem walczyłem z siłownikiem żaluzji „Wulkana”, który dziś odmówił pracy z powodu zbyt wysokiej temperatury silnika. Chwila nieuwagi i na podłodze pojawiły się plamki krwi z przyciętego palca.
– Szlag, curde, psiach mać… pozostałe przekleństwa zmiędliłem już tylko w środku.
Dyrektor sprawiał wrażenie poirytowanego.
-
Panie kulego! Myślałem, że nauczony doświadczeniami z Hobby 2015 będzie pan się koncentrować na naprawianiu błędów i pokazaniu, że się do czegoś nadaje, a tymczasem panu, kulego, jak się dowiaduję w głowie tylko hulanki i tańce! Bierze pan urlop i zamiast zgłębiać wiedzę jedzie pan sobie kulego na salsę!
-
Szefie ale my tak nazywamy wyjazd na „Nostalgię za Parą” organizowaną właśnie przez jej dyrektora, który nosi pseudonim „Salsa”. Już byłem i wróciłem.
-
Już pan kulego był? A Gawryluk? Też pojechał?
-
O ile wiem to nie ale znając jego ostatnie szpiegowskie zapędy, to posłał pewnie za mną jakiegoś drona – nie mogę zapomnieć tej upokarzającej mnie inwigilacji prowadzonej przez Gawryluka.
-
To kto pana kulego tam pilnował? Skąd mogę wiedzieć czy znowu czegoś pan nie sknocił!
-
Panie dyrektorze. Do wyjazdu podszedłem bardzo poważnie. To było dla mnie bardzo ważne wydarzenie. Ostrów Wielkopolski główna stacja „NZP”, to jedyna czynna na sieci Polskich Kolei Podomowych parowozownia pierwszej klasy. Nie znam dokładnie ilostanu parowozów ale obsługa obejmuje nie tylko przygotowanie parowozów do pracy lecz także naprawy rewizyjne.
Mają tam bardzo rozbudowane zaplecze, a dosłownie po drugiej stronie torów znajduje się powiązana z lokomotywownią fabryka maszyn.
W porównaniu do naszego depo to tak jakby z Ikei wejść do pałacu.
Dyrektor przełknął ślinkę. Wygląda na to, że zawsze marzył aby takie miejsce, przypominające mu czasy jego młodości odwiedzić. Jakby potwierdzając moje podejrzenia zapytał.
- I był ten przepiękny zapach węglowego dymu? I sapiące miarowo wielkie stalowe maszyny? I kłęby pary? ..... Ale po co ja pytam, co pan kulego może wiedzieć o obsłudze parowozów?
-
O szefie! Chwilunia! Coś tam wiem! W ramach rehabilitacji za niecnotę, której się dopuściłem w Poznaniu, postanowiłem pokazać się w Rumii od najlepszej strony. Umówiłem się z Dyrektorem Salsą na publiczny egzamin ze znajomości obsługi i funkcjonowania trakcji parowej. Siedziałem w parowozowni godzinami, uczyłem się dlaczego kocioł jest na stałe przymocowany tylko z jednej strony, gdzie w parowozie powinna się znajdować woda i co się stanie gdy jej tam nie będzie, jak doprowadzić do powstania pary nasyconej i które miejsce jest kluczowe dla utrzymania jej wysokiej temperatury, przedmuchiwałem płomienice i płomieniówki, uczyłem się co robić gdy do stokera dostanie się zbyt duża bryła węgla…
Dyrektor zrobił zdziwioną minę –
Czy chce pan kulego mi powiedzieć, że poznawał pan tajniki pracy na parowozie? No i co? Zdał pan ten egzamin?
- No nie. Nie było go. Dyrektor Salsa był tak miły, że mi uwierzył i zaliczył. Zresztą, inne były wtedy priorytety. Najważniejsze było zapewnienie ciągłości ruchu pociągów. Zostałem oddelegowany do obsługi posterunku odgałęźnego Racioborowice, a później wskoczyłem za nastawnik naszej białostockiej „Siódemki”.
Ale zacznę od początku. Do Ostrowa przyjechałem od strony gazowni.
Pamiętam ją dobrze z Hobby w 2012 roku. Jest tam długi splot wąskiego i normalnego toru, po którym wtedy manewrowałem.
Stała tam też pani w czerwonym, rozwianym płaszczu. Prawdopodobnie była na lekkim gazie. Niestety, choć byłem ciekawy, nie wiem na kogo czekała - raczej na jakiegoś gazownika.
Sama parowozownia tętniła życiem jak za czasów, kiedy trakcja parowa dominowała na sieci PKP. Podczas mojej obecności w szopie czekały na swoje przydziały dwa parowozy osobowe, jeden pośpieszny i jeden towarowy. Tu na zdjęciu właśnie odbywało się nawęglanie osobowego i towarowego.
-
Szefie! Proszę dać mi chwilę. Za 4 godziny Wulkan ma ciągnąć "Terczyńskiego i Ćwikłę". Muszę przerwać relację i dokończyć przygotowania. Czy mogę wrócić do hali napraw?
-
A Gawryluk nie może tego za was zrobić? - dyrektor okazał irytację z powodu przerwania opisu parowozowni, która - założę się - była obiektem jego wspomnień i marzeń.
-
Dziś siedzi "na grzybku" muszę to zrobić ja. Jak tylko skończę, przybiegnę.
Szef jednak już mnie nie słuchał. Sięgnął po album ze zdjęciami przedstawiającymi dawną kolej. Zapatrzył się, zamyślił. Wtedy pojawiła się refleksja, że "Nostalgia Za Parą" to nie tylko zapaleńcy i MiKole pragnący realizować swoją pasję poprzez odtwarzanie kolei w miniaturze. To przede wszystkim jedni z ostatnich strażników tradycji z epoki pary. Utrzymując aktywność wspaniałej parowozowni przypominają tym, którzy nie pamiętają lub nie znają trakcji parowej jej cały romantyzm i magię.'
"Chuoliera" po takich wzruszeniach nie wiem czy jutro uda mi się szefa zainteresować stacjami, które odwiedziłem podczas pobytu na "NZP"