Dzięki za dobre słowa.
Volvo z łódzkiej straży miało trzy ośki. Może kiedyś. Na razie buduję jego mniejszego brata MB SK Saurusa.
Dziś spróbuję pokazać coś troszkę ambitniejszego. Motywem przewodnim dzisiejszej prezentacji będą portowe straże pożarne.
Pewnie większość z nas pamięta slogan zawarty w którymś z podręczników pierwszych klas szkoły podstawowej "Morze oknem na świat". W czasach PRLu to nie był pusty slogan. Rozpatrując sprawę z punktu ochrony ppoż. już w latach 50 portowe straże pożarne były wyposażone w najlepszy sprzęt w kraju, z najwyższej światowej półki. W latach 51-52 na potrzeby portowych straży pożarnych zakupiono Drabiny mechaniczne Merryweather na podwoziu Scanii Vabis i samochody gaśnicze również na podwoziach Scanii. Każdy z portów w Gdańsku, Gdyni i Szczecinie dostał jedną drabinę i dwa samochody gaśnicze. O wartości tych samochodów niech świadczy fakt, że ostatnia gaśnicza Scania służyła w gdyńskim porcie do końca lat 70 a drabina do roku 1990.
Każda jednostka uzupełniała Scanie samochodami pozyskanymi we własnym zakresie. Najciekawszym samochodem z tego okresu był moim zdaniem używany w Gdańsku lotniskowy amerykański Mack Kenworth Class 155:
http://fire-truck.ru/wp-content/gallery/military-usa-class-155/5.jpg
Jak on trafił do Gdańska? Zagadka.
Nie mniej ciekawymi pojazdami były samochody karosowane samodzielnie przez strażaków. We własnej inicjatywie przodowała jednostka w Gdyni. Wykonany przez nich pianowo-śniegowy Chevrolet był majstersztykiem.
Tutaj można zobaczyć wspomnianego Chevroleta a także gaśniczą Scanię:
http://www.britishpathe.com/video/fire-in-polish-port/query/port gdynia
Używano też sporo poniemieckich samochodów a od lat 50 również pojazdów polskiej produkcji.
Kolejny duży zastrzyk sprzętu portówki otrzymały w latach 70. Gdańsk i Szczecin dostały nowe 37 metrowe drabiny, każda z trzech portówek dostała proszkowego Jelcza firmy Total. Port w Gdańsku dostał trzy Steyry Rosenbauera, Szczecin Steyra i dwie Tatry Rosenbauer, taktowana nieco po macoszemu Gdynia tylko jedną Tatrę Rosenbauera. Wciąż był to sprzęt najwyższej światowej klasy.
Wracając do modelarstwa chciałbym pokazać Magirusa 192D12 TLF-16 z portowej straży pożarnej w Gdańsku. Jednostka zakupiła sobie takie cacuszko połowie lat 80. Daje do myślenia fakt, że za PRLu nie kupowano za dewizy samochodów klasy, która była produkowana w kraju. Tego typu przypadki można policzyć na palcach jednej ręki (drugie "dewizowe" GBA jeździło w porcie w Szczecinie). Magirus na papierze miał takie parametry jak nasz Star 244, zbiornik na 2,5 tyś. litrów, autopompa 1600 l/min. tylko wszystko jakby lepsze, ergonomiczniejsze, mniej awaryjne. Jedynym minusem w porównaniu ze Starem był brak napędu 4x4.
Model to jak widać stare Roco, Nieco tylko podmalowany i oklejony oznaczeniami.
Odpowiednikiem gdańskiego Magirusa w gdyńskim porcie był standardowy Star 244 z zabudową Jelcza. Jak uż wcześniej pisałem Gdynia w latach 70 była traktowana nieco po macoszemu stąd na wyposażeniu tylko Star.
W gdyńskiej jednostce Cola kariery nie zrobiła, pozbyto się jej już w latach 80. Brdziej użyteczne okazały się Jelcze.
Model to kabina od Adama, reszta samoróbka.
Jak wskazuje logika samochód portowej straży pożarnej powinien dysponować możliwością ratowania tonących. I takie wyposażenie miała gdyńska Cola, co zostało odzwierciedlone w modelu
Na koniec kilka fotek grupowych.
Dotychczasowa kolekcja portówki w Gdyni: