A Ty jakim jeździsz, skoro te lokomotywy nazwałeś śmietnikami? Bo ja takim, który jestem w stanie sam naprawić w razie konieczności. I nie muszę przy tym liczyć na łaskę mechanika, jego wolny czas i także nie muszę pilnować czy ktoś mnie nie naciąga na wymianę połowy samochodu.
Generalnie dwoma. Trabantem 1.3 z 1990 i Audi A4 z 2005.
Trabant ma wszystkie wymienione zalety: bez elektroniki, po gruntownym, samodzielnym remoncie. Ale to nie zapewnia bezawaryjności. Ma jeszcze jedną wadę: ujemny komfort jak na obecne warunki. Dodatkowo przeprawadzony w 2012 roku remont (poziom powiedzmy P5 z plusem) nie przyniósł spodziewanej poprawy niezawodności...
Audi natomiast nie ma przesadnie dużo elektroniki, też mogę je naprawić sam (że wolę zapłacić bo szkoda mi czasu to inna sprawa), ale powoli wchodzi w okres ogólnego zużycia... Niby jest dobrze, ale kilometrów na liczniku przybywa (ponad 320 000), zaczynają się niespodziewane awarie: coś stuka, coś puka, a to turbina nie ładuje, a to zapłon wypada. Po prostu zbliża się czas, kiedy naprawy będą coraz droższe a gwarancja niezawodności żadna.
Nie mam problemu ze stwierdzeniem, że te auta to stare, wyeksploatowane śmietniki.
Analogię do SU45 i SU46 znajdź sam.
Dodatkowo podkreślam: lubię te serie, ale ich czas po prostu minął i trzeba się z tym pogodzić