• Ten serwis używa "ciasteczek" (cookies). Korzystając z niego, wyrażasz zgodę na użycie plików cookies. Learn more.
  • Szanowny Użytkowniku, serwisy w domenie modelarstwo.info wykorzystują pliki cookie by ułatwić korzystanie z naszych serwisów. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki.

Elektrowozy Skromna kolekcja pod napięciem

Misiek

Znany użytkownik
NAMR
Reakcje
5.063 140 0
#41
Ja się jeszcze wtrącę o E69 05. Mam model w N, Fleischmana. I tu się powinni wstydzić, bo rozłożenie go nie zajmuje kilku sekund jak w tym starym Pikolcu. A już gimnastyka z wsadzeniem tam dekodera (gniazdo NEM) jest na pewno dłuższa niż wlutowane dekodera w tego Pikolca.
Miałem wersję startową, tą taka z napędem na gumki ;D
 

sun71

Aktywny użytkownik
MSMK
Reakcje
648 9 1
#42
Dlaczego na postoju, czy też przy ruszaniu często mają podniesione obydwa ?
.
Ja słyszałem kiedys od maszynisty, że jeśli jest pojedynczy przewód trakcyjny to rusza na dwóch pantografach, np. w Warszawie i na Wschodnim i na Zachodnim przewody są pojedyncze i na obu tych stacjach widać, że wszystkie pociągi ruszają na dwóch pantografach.
 

Andrzej Harassek

Moderator For Prawdziwa Kolej Koleje Innych Krajów
Zespół forum
Donator forum
Reakcje
11.332 463 29
#43
A wszystko jest wyjaśnione na stronie, do której link podał kolega Beobachter w tym samym wpisie. Chodzi o nieprzekroczenie pewnej wartości prądu przepływającego przez pojedynczy punkt styku pantografu z przewodem jezdnym. Gdy są dwa przewody, prąd się rozkłada na dwa punkty styku. Gdy jest tylko jeden przewód, trzeba podnieść drugi pantograf. Ale w praktyce zawsze lepiej ruszać z dwoma pantografami podniesionymi, zwłaszcza z ciężkim składem, bo nawet przy podwójnych przewodach jezdnych oba punkty styku są blisko siebie i duży pobór prądu może powodować wypalanie się nakładek stykowych.
 
OP
OP
Beobachter

Beobachter

Znany użytkownik
Reakcje
4.937 10 2
#44
Czyli jeżeli obciążenie było symetryczne to przewód neutralny nie był potrzebny? A więc ziemia była obojętna, a punkt zerowy transformatora nie był uziemiany?
A jak wyglądała ochrona przeciporażeniowa na takiej lokomotywie skoro nie można było jej uziemiać poprzez szyny? I czy występowało zjawisko upływności poprzez tor?
Wie kolega? Lub orientuje sie gdzie można to znaleźć?:niepewny:
Bardzo mi przykro, ale niestety nie jestem w stanie pomóc :confused:
 
OP
OP
Beobachter

Beobachter

Znany użytkownik
Reakcje
4.937 10 2
#45
W latach 20-tych planowano zelektryfikowanie linii kolejowej Wrocław - Legnica - Zgorzelec, aby usprawnić transport węgla z Górnego Śląska do rejonu Drezna i Berlina. Firma AEG otrzymała zlecenie na opracowanie ciężkich lokomotyw towarowych, które miałyby pracować na tej właśnie linii. Ponieważ na trasie było trochę małych lokomotywowni, nie będących w stanie obsłużyć bardzo dużych pojazdów, elektrowóz miał się składać z dwóch rozłączalnych części.
AEG przedłożyło kilka projektów z napędem korbowodami i wiązarami, gdyż pojedyncze silniki miały w tym czasie jeszcze zbyt małą moc, aby zapewnić wystarczający uciąg przy indywidualnym napędzie poszczególnych osi. W trakcie prac projektowych takie silniki jednak się
się pojawiły i to właśnie rozwiązanie otrzymało akceptację Deutsche Reichsbahn. Zaprezentowane w 1927 roku lokomotywy E 95, o układzie osi 1’Co+Co1’, były w stanie ciągnąć pociągi towarowe o masie 2200 ton. Były to w tym czasie najmocniejsze niemieckie lokomotywy elektryczne. Konstrukcja napędu to silniki zawieszone „za nos”, zaopatrywane w prąd za pośrednictwem umieszczonych w końcowych częściach karoserii transformatorów. Warto zauważyć, że węższe od kabin załogi były nie tylko te zewnętrzne części lokomotyw, ale także części środkowe, co umożliwiało maszyniście również (ograniczoną) widoczność do tyłu.
W układzie jezdnym osie napędowe były sztywno osadzone w ostojach, przy czym koła osi środkowych miały zwężone o 15 mm obrzeża. Prowadzące osie toczne były wózkami Bissela. Dwie części lokomotywy były połączone krótkim sprzęgiem i stale wzajemnie się opierały na specjalnych sprężynujących zderzakach, co miało zapobiegać zjawisku niespokojnego biegu przy wyższych prędkościach.
Ponieważ planowana elektryfikacja nie została zrealizowana, E 95 zostały przekazane na trasy w regionie Wałbrzycha i Jeleniej Góry, które już wcześniej otrzymały trakcję elektryczną.
Po wojnie lokomotywy zostały zabrane do ZSRR, skąd wróciły w 1952 roku. Ich stan nie zezwalał na eksploatację, a naprawa ciągnęła się aż do 1960 roku, kiedy to uruchomiono 3 lokomotywy (pozostałe 3 służyły jako „dawcy organów”). Eksploatacja zakończyła się w 1970 roku, E 95 02 została zachowana jako egzemplarz muzealny.
Ważący 568 gram model firmy Brawa był produkowany od 1998 roku i reprezentuje wersję z ostatniego okresu eksploatacji. Tradycyjnie wysoka jakość wykonania tej firmy nie w pełni odnosi się do napędu, który zapewnia wprawdzie płynną jazdę w całym zakresie prędkości, ale jest trochę zbyt głośny (dwa silniki napędzają 6 osi). Lokomotywa porusza się bardzo pewnie nawet po torach gorszej jakości i rozjazdach. Odbiór prądu jest dobry, sterowanie prędkością bez zarzutu.
 

Załączniki

OP
OP
Beobachter

Beobachter

Znany użytkownik
Reakcje
4.937 10 2
#46
Elektryfikacja kolei niemieckich odbywała się początkowo głównie w dwóch regionach, których trasy przebiegały w górzystym terenie - Bawarii i Dolnym Śląsku. Dla linii tych właśnie prowincji wyprodukowano w latach 1925-27 elektrowozy towarowe serii E 91 (34 sztuki). Ponieważ nowe lokomotywy miały obsługiwać ciężkie pociągi towarowe na trasach górskich, najważniejszymi parametrami był wysoki uciąg przy niskich prędkościach oraz zdolność do przechodzenia przez ciasne łuki torów. W efekcie projekt zakładał konstrukcję lokomotyw nie posiadających osi tocznych, tak aby cała masa spoczywała na osiach napędzanych. Ponadto układ napędowy podzielono na dwa oddzielne zestawy, a karoseria składała się z trzech niezależnych części, z których zewnętrzne były na sztywno osadzone na ostojach zestawów pędnych, podczas gdy środkowa „wisiała” na przegubach kulistych łączących ją z ostojami. Każdy zestaw dysponował dwoma bliźniaczymi silnikami sprzężonymi, które przez wał ślepy i układ wiązarów Winterthur napędzał jego 3 osie (zdjęcie). W przeciwieństwie do opisanej wcześniej E 75 (http://forum.modelarstwo.info/bookmarks/confirm?content_type=post&content_id=877846) nie zanotowano problemów ze stabilnością, co jednak może być wynikiem niewielkiej prędkości dopuszczalnej tych lokomotyw (55 km/godz). Lokomotywy spełniły oczekiwania, a ich siła uciągu przekroczyła nawet założenia konstrukcyjne. Intensyfikacja ruchu towarowego spowodowała w 1928 roku złożenie przez koleje niemieckie zamówienie na wyprodukowanie dodatkowych 12 elektrowozów tej serii. Oczekiwane były jednak pewne modyfikacje - lokomotywy miały zostać wyposażone w hamulce elektryczne z odzyskiem prądu, aby zwiększyć bezpieczeństwo przy prowadzeniu ciężkich pociągów na długich zjazdach. Dodatkowy ciężar tego wyposażenia wymusił obniżenie masy innych elementów technicznych tak, aby nie przekroczyć dopuszczalnego obciążenia osi. Konstruktorom udało się na tyle skutecznie zmniejszyć ciężar silników i transformatorów, że masa całej lokomotywy została zredukowana o 7 ton. Przy tej okazji zmodyfikowano też trochę karoserię powiększając kabiny załogi. Lokomotywy tej serii otrzymały oznakowanie E 91.9.
Po wojnie eksploatacja miała miejsce już tylko na zachodzie, gdyż te, które znalazły się w zasięgu armii zaprzyjaźnionej, po powrocie z ZSRR już się do niczego nie nadawały.
Ponieważ jest to już kolejna uwaga na temat dewastacji elektrowozów przejętych czasowo przez ZSRR pozwolę sobie na małą dygresję. Choć oczywiście przejmowane były też parowozy (i to w znacznie większej ilości), to w opisach lokomotyw parowych z tą problematyką się nie spotykaliśmy. Najwidoczniej dostosowanie elektrowozów do warunków kolei rosyjskich wymagało większych ingerencji technicznych i/lub kultura techniczna rosyjskich pracowników kolei była w tym czasie jeszcze w pełni w wieku pary.
Eksploatacja zakończyła się w 1975 roku. Jedna E 91.9 została zachowana do dziś.

Model firmy Roco reprezentuje ostani okres eksploatacji E 91.9 i był produkowany już pod koniec lat 70-tych. Ważący 318 gram elektrowóz wygląda, pomimo tego, w dalszym ciągu dobrze, choć jakość oznakowania odbiega od współcześnie produkowanych modeli. Niezbyt cicho pracujący napęd jest przekazywany z silnika przez wały kardana na zestawy kołowe. Jazda jest płynna j pewna bez względu na jakość torów. Odbiór prądu na przyzwoitym poziomie. Pomimo zaawansowanego wieku modelu nie ma on - często wówczas spotykanej - nadmiernie zawyżonej prędkości.
 

Załączniki

CoCu

Znany użytkownik
Reakcje
1.852 116 22
#47
Z wielką przyjemnością czytam Twoje wątki. I chociaż te wcześniejsze o parowozach nie do końca były związane dokładnie z moimi zainteresowaniami, to ale bardzo ciekawie opowiadały o tym, co przedstawiałeś. Nie oceniałem kolejnych Twoich wpisów ikonkami pozytywnymi, ale teraz pragnę napisać że robisz coś naprawdę wartościowego i na pewno wymaga to sporo czasu.
Ten zaś wątek, z racji trakcji elektrycznej, to coś dla mnie, więc tym milej mi się czyta.

Z uwag krytycznych mam następującą: czasem używasz określeń innych niż ogólnie przyjęte od dawna i to nawet mimo iż Ci pisano jak jest poprawnie. Tym sposobem niepotrzebnie wprowadzasz chaos w słownictwie, gdyż czasami czytając Ciebie można się zastanawiać o co dokładnie chodzi. Osoby mniej zaawansowane w tej tematyce mogą albo w ogóle nie wiedzieć o co chodzi, albo też uczyć się określeń innych od powszechnie używanych.

Po za tym świetna robota!
 

Andrzej Harassek

Moderator For Prawdziwa Kolej Koleje Innych Krajów
Zespół forum
Donator forum
Reakcje
11.332 463 29
#48
Ponieważ jest to już kolejna uwaga na temat dewastacji elektrowozów przejętych czasowo przez ZSRR pozwolę sobie na małą dygresję. Choć oczywiście przejmowane były też parowozy (i to w znacznie większej ilości), to w opisach lokomotyw parowych z tą problematyką się nie spotykaliśmy. Najwidoczniej dostosowanie elektrowozów do warunków kolei rosyjskich wymagało większych ingerencji technicznych i/lub kultura techniczna rosyjskich pracowników kolei była w tym czasie jeszcze w pełni w wieku pary.
Myślę, że główną przyczyną tego jest fakt, że choć ZSRR miał już przed wojną zelektryfikowane linie kolejowe, był tam jednak zastosowany zupełnie inny system zasilania: 3 kV DC. Systemu stosowanego w Niemczech, z prądem o częstotliwości 16 2/3 Hz, w ZSRR nie było, więc tabor trzeba było przebudowywać, a do tego konieczna była pewna specyficzna wiedza, której brakowało. W wielu wypadkach taka przebudowa była nieopłacalna i także z punktu widzenia technicznego, niezbyt sensowna. Przejęte z Niemiec lokomotywy stały więc gdzieś na bocznych torach i wyciągano z nich różne elementy, które można było wykorzystać do czegoś innego. W momencie, gdy zdecydowano się je oddać, często były to już wypatroszone wraki. Tak, że teza o koniecznych większych ingerencjach technicznych wydaje mi się jak najbardziej słuszna. A z kulturą techniczną wschodnich sąsiadów też różnie bywało...
 
OP
OP
Beobachter

Beobachter

Znany użytkownik
Reakcje
4.937 10 2
#49
ale teraz pragnę napisać że robisz coś naprawdę wartościowego i na pewno wymaga to sporo czasu.
Miło to przeczytać. Istotnie wyszukiwanie wszystkich informacji i ciekawostek trochę czasu zajmuje.
Z uwag krytycznych mam następującą: czasem używasz określeń innych niż ogólnie przyjęte od dawna i to nawet mimo iż Ci pisano jak jest poprawnie
Ponieważ jednak udaję się na „ obcy teren” uprzejmie proszę znawców tematu o uzupełnienia przekazywanych informacji oraz korekty, gdy popełnię jakiś błąd. Z góry dziękuję !
Niestety ogólne sformułowanie „innych określeń” nie jest pomocne. Konkrety, tak jak to robi @Andrzej Harassek , pomagają poznawać polskie słownictwo, czy też przyjęte nazewnictwo. Albo nawet skłaniają do postudiowania określonych tematów (jak. np przy temacie torowiska).
 
OP
OP
Beobachter

Beobachter

Znany użytkownik
Reakcje
4.937 10 2
#50
Regionalna dyrekcja kolei w Bawarii zamówiła w 1922 roku 29 elektrowozów przeznaczonych do prowadzenia lekkich pociągów osobowych. Firma Maffei była odpowiedzialna za część mechaniczną, zaś BBC za elektryczną, dostarczonych w latach 1924-26 lokomotyw. Oznakowane początkowo zgodnie z systemem bawarskim jako EP2 elektrowozy otrzymały w ramach DRG symbol E 32. Dwa silniki sprzężone przekazywały napęd za pośrednictwem skośnego korbowodu i wału ślepego na wiązary trzech osi wiązanych. Wszystkie te osie były osadzone na stałe w ostoi, oś 2 miała zwężone obrzeża. Przednia oś toczna tworzyła z pierwszą osią wiązaną wózek Krauss Helmholtz, natomiast tylna oś toczna była skonstruowana jako wózek Bissela.
E 32 spisywały się bardzo dobrze, co zaowocowało długim okresem eksploatacji - ostatnie egzemplarze zostały wycofane dopiero w 1972 roku. Ponieważ własności jezdne nie budziły zastrzeżeń w 1926 roku zmieniono w 8 egzemplarzach przełożenie, dzięki czemu można było podnieść ich dopuszczalną prędkość z 75 do 90 km/godz.
Wszystkie lokomotywy tej serii były eksploatowane cały czas w Bawarii.
Ważący 398 gram model był (w tej wersji) produkowany przez firmę Roco w latach 1980-86.
Pomimo zaawansowanego wieku raczej dobrze odzwierciedla oryginał. Z czasem Roco wprowadzało różne ulepszenia w kolejnych wersjach, tak że finalnie E 32 zniknęła z programu dopiero w 2010 roku. Jazda jest pewna oraz, za wyjątkiem najniższych prędkości, płynna.
Praca napędu jest wyraźnie słyszalna, ale nie głośna.
Odbiór prądu nie sprawia problemów niezależnie od jakości torów.
Uciąg nie budzi zastrzeżeń, gdyż spora masa własna tej niewielkiej lokomotywy jest dodatkowo „wspomagana” gumkami trakcyjnymi jednej osi.
 

Załączniki

OP
OP
Beobachter

Beobachter

Znany użytkownik
Reakcje
4.937 10 2
#51
Dzisiaj zaproszę p.t. Czytelników do odwiedzenia Szwajcarii. Jak zapewne pamiętamy w okresie pierwszej wojny tutejsze koleje państwowe SBB borykały się z problemem braku paliwa do swych parowozów (wspomniałem już o tym tu: http://forum.modelarstwo.info/bookmarks/confirm?content_type=post&content_id=853383). W efekcie nastąpiła kompletna zmiana strategii i elektryfikacja linii kolejowych, w tym znanej ogólnie, ważnej trasy przez przełęcz Św. Gottharda.
To tutaj zastąpione miały być elektrowozami parowozy towarowe C 5/6 (link powyżej) oraz osobowe A 3/5 (http://forum.modelarstwo.info/bookmarks/confirm?content_type=post&content_id=866337).
Do obsługi ruchu pasażerskiego przewidziano zamówione w 1918 roku lokomotywy elektryczne Be 4/6. Ciekawe jest to, że zamówienie złożono zanim zakończono konstrukcję lokomotywy prototypowej (1919). Nowe elektrowozy musiały spełniać kilka kryteriów, takich jak dopuszczalne obciążenie osi (20 ton), zdolność do przechodzenia przez ciasne łuki torów, moc wystarczająca do prowadzenia pociągu o masie 300 ton na podjeździe 2,6% z prędkością 50 km/godz oraz prędkość maksymalna 75 km/godz. Szczególnie ten ostatni parametr może budzić zdziwienie, gdyż A 3/5, które miały być zastąpione, miały wyższą maksymalną prędkość (100 km/godz).
SBB wyszły jednak z założenia, że dopuszczalna najwyższa prędkość jest mniej istotna, niż prędkości z jaką mógł być prowadzony pociąg na długich podjazdach, a tu nowy elektrowóz miał zdecydowaną przewagę (w/g literatury nawet dwukrotną).
Dostarczane od 1920 roku lokomotywy miały dwie pary sprzężonych silników, z których każda napędzała za pośrednictwem wału ślepego i wiązarów dwie osie „swojego” wózka. Ostoje wózków były połączone ze sobą krótkim sprzęgiem, który pozwalał na wzajemne ich przemieszczanie się w pionie i poziomo w kierunku poprzecznym, ale nie wzdłuż osi pojazdu (ostoje wózków przenosiły siły ze sprzęgów lokomotywy). Poza osiami napędowymi każdy wózek posiadał też oś toczną (Bissel). W trakcie produkcji kolejnych serii dokonywano pewnych modyfikacji, z których nie wszystkie okazały się trafione. Jedną z takich nietrafionych modyfikacji było przeniesienie pantografów bliżej końców lokomotywy - okazało się, że na łukach miały tendencję do ześlizgiwania się z trakcji napowietrznej, więc trzeba było wrócić do oryginalnego rozwiązania. Pewną ciekawostką są systemy chłodzące, które umieszczono w dolnej części bocznych ścian nadwozia (nadwozie jest z tej przyczyny w tym rejonie zwężone).
Lokomotywy spisywały się dobrze, ale nie udało się w pełni zrównoważyć sił masowych wirujących wiązarów, co przyczyniło się do nadania im przez kolejarzy przydomku „Springbock” („koziołek”, w rozumieniu samiec sarny).
Be 4/6 pracowały aż do 1976 roku, lecz ze swojej głównej trasy na przełęczy były wypierane przez nowsze (szybsze) lokomotywy Ae 4/7 już od 1928 roku.
Ważący 452 gramy model był produkowany przez firmę Roco od 2008 roku. Jakość wykonania należy do „górnej półki” wśród modeli wielkoseryjnych, o czym może świadczyć choćby znakomite oznakowanie (zdjęcie). Wysokiej jakości jest również napęd lokomotywy, który w każdych warunkach i przy wszystkich prędkościach pracuje cicho i płynnie. Jazda jest bardzo pewna z dobrym odbiorem prądu niezależnym od jakości torów. Dla poprawienia uciągu jedna oś jest wyposażona w gumki trakcyjne.
 

Załączniki

Andrzej Harassek

Moderator For Prawdziwa Kolej Koleje Innych Krajów
Zespół forum
Donator forum
Reakcje
11.332 463 29
#52
Lokomotywy szwajcarskie zasługują na szczególną uwagę za względu na swoją często niecodzienną konstrukcję i wygląd. A model Roco też jest ciekawy i bardzo ładnie wykonany.
Be 4/6 pracowały aż do 1976 roku
Jedną z nich miałem okazję oglądać we wrześniu 2007 roku podczas obchodów 130-lecia linii przez przełęcz św. Gotarda.

IMG_8601a.JPG

IMG_8542a.JPG

IMG_8562a.JPG


przeniesienie pantografów bliżej końców lokomotywy - okazało się, że na łukach miały tendencję do ześlizgiwania się z trakcji napowietrznej
Lepiej chyba byłoby "wysuwania się spod sieci trakcyjnej (lub spod przewodu jezdnego)". A przy okazji pozwolę sobie przypomnieć, że w polskim języku technicznym prędkość (podobnie, jak moc) może być duża lub mała, ale nigdy "wysoka" i "niska". Niestety, ten błąd jest bardzo powszechny, nawet w tekstach, uchodzących za fachowe. Jednak warto przypomnieć, że oficjalnie funkcjonuje u nas określenie "koleje dużych prędkości" (KDP), a nie "koleje wysokich prędkości".
 
OP
OP
Beobachter

Beobachter

Znany użytkownik
Reakcje
4.937 10 2
#53
Lepiej chyba byłoby "wysuwania się spod sieci trakcyjnej (lub spod przewodu jezdnego)".
Tak pewnie istotnie byłoby ładniej :)

A przy okazji pozwolę sobie przypomnieć, że w polskim języku technicznym prędkość (podobnie, jak moc) może być duża lub mała, ale nigdy "wysoka" i "niska".
Z całym szacunkiem, ale powyższe sformułowanie jest błędne.
Jak wiadomo prędkość może odnosić się zarówno do ruchu liniowego, jak i obrotowego.
I tak w PWN istnieje definicja dla określenia „silnik wysokoobrotowy”, a sformułowanie „wysokie” lub „niskie” obroty jest w motoryzacji wręcz normą.

Przejdźmy dalej. Otóż w poradni PWN zadane zostało pytanie :
„Mam wątpliwości co do przymiotnika określającego masę, prędkość etc. Czy masa i prędkość mogą być wysokie i niskie, czy duże i małe? ”.
Odpowiedź brzmi :
„Prędkość jest częściej mała lub niewielka niż niska, przynajmniej w NKJP. Masa – ku memu zdziwieniu – jest tam jednak częściej niska niż mała lub niewielka. W połączeniu z rzeczownikami abstrakcyjnymi można używać zarówno słowa mały, jak i niski, choć nie zawsze połączenia te są równie częste i naturalne”.

Język nie jest martwy, język jest żywy. Dlatego np. w opisach transferu danych zazwyczaj nie mówi się o dużej, lecz wysokiej jego szybkości.
Dlatego coś, co jeszcze w czasach mojej młodości było błędem, dziś bywa w słowniku PWN :)

Reasumując - z całym szacunkiem dla i wiedzy lingwistycznej szanownego przedmówcy pozostanę przy takich określeniach prędkości (duża/wysoka), jakie będą mi bardziej pasowały do kształtu całości zdania.

Natomiast za zwracanie uwagi na ewidentne błędy oraz uzupełnianie prezentowanych informacji naturalnie pozostaję niezmiennie wdzięczny.
 

Andrzej Harassek

Moderator For Prawdziwa Kolej Koleje Innych Krajów
Zespół forum
Donator forum
Reakcje
11.332 463 29
#54
Z całym szacunkiem, ale powyższe sformułowanie jest błędne.
Ja jednak pozostanę przy swoim zdaniu: prędkość w rozumieniu prędkości poruszającego się pojazdu jest zawsze duża lub mała, nigdy wysoka lub niska. Wysoka (i niska) prędkość jest dosłownym, ale nieprawidłowym tłumaczeniem z angielskiego i niemieckiego (high speed, Hochgeschwindigkeit), ale po polsku jest duża (i mała), nawet, jeżeli google translator twierdzi inaczej. Na temat określenia "szybkość" się nie wypowiadałem, ale warto zwrócić uwagę również na to, że słowa "prędkość" i "szybkość" nie są równoznaczne. I właśnie tu objawia się fakt, że język jest żywy: dawniej mówiło (i pisało) się "szybkość 100 km/h", dziś jest to niepoprawne, powinno być "prędkość 100 km/h". Określenia "szybkość" używa się obecnie w znaczeniu tempa zmian, albo właśnie transmisji danych (szybkość transmisji), ale nie w odniesieniu do poruszających się obiektów. Co do tego, czy "szybkość" (np. transferu danych) jest "wysoka", czy "duża", nie mam jeszcze pewności, ale spróbuję to rozwikłać. Ale fakt, że:
w opisach transferu danych zazwyczaj nie mówi się o dużej, lecz wysokiej jego szybkości
nie jest dla mnie żadnym dowodem, bo, jak wspomniałem, o prędkości też często błędnie mówi się i pisze, nawet w tekstach fachowych, "wysoka" lub "niska".

Oczywiście kolego Beobachter może pisać tak, jak uważa za stosowne, ale nie zmieni to mojego zdania na ten temat. Proponuję tylko pamiętać również o rozróżnieniu pojęć "prędkość" i "szybkość".
 
OP
OP
Beobachter

Beobachter

Znany użytkownik
Reakcje
4.937 10 2
#55
Ja jednak pozostanę przy swoim zdaniu:
Ależ proszę bardzo ! Zróżnicowane poglądy to cecha charakterystyczna demokracji ;).

dawniej mówiło (i pisało) się "szybkość 100 km/h", dziś jest to niepoprawne,
I znowu zacytuję PWN .
Pytanie: „Chciałbym prosić o wyjaśnienie sposobu użycia słów szybkość i prędkość. W jakich sytuacjach należy użyć pierwszego, a w jakich drugiego słowa? A może mogą być stosowane wymiennie?”
Odpowiedź „...szybkość i prędkość są synonimami, gdy chodzi o to, jak szybko coś się porusza...”.

Żywię ogromny szacunek dla wiedzy językowej p.t. Przedmówcy, ale mimo wszystko pozwolę sobie bazować na interpretacji PWN.
 

Andrzej Harassek

Moderator For Prawdziwa Kolej Koleje Innych Krajów
Zespół forum
Donator forum
Reakcje
11.332 463 29
#56
Nie chcę już przedłużać tej dyskusji, bo odchodzimy trochę od tematu, zwrócę tylko uwagę na pewne różnice, występujące między językiem potocznym, a językiem fachowym. Niestety, słowniki, w tym PWN, nie zawsze uwzględniają te różnice, często wprowadzając w błąd czytelników. O ile w języku potocznym rzeczywiście stosuje się określenia "prędkość" i "szybkość" zamiennie, to jednak w języku fachowym obowiązuje rozgraniczenie, o którym pisałem. To rozgraniczenie jest jednak, niestety, ignorowane przez autorów różnych słowników. Jednym z przykładów jest określenie "torowisko", które potocznie i według wielu słowników oznacza miejsce, gdzie są ułożone tory. Takie niewłaściwe użycie słowa "torowisko" ma miejsce nawet w niektórych aktach prawnych. Tymczasem w języku fachowym "torowisko" oznacza wierzchnią (niewidoczną) warstwę podtorza, na której układa się tor z (lub bez) podsypką. Definicję torowiska podajemy tu.
Tak więc jest pewna niespójność między językiem potocznym, a ścisłym, fachowym. Jednak na forum, które gromadzi, wydawałoby się, miłośników i znawców kolei, powinniśmy chyba używać prawidłowego nazewnictwa fachowego.
 

teigrekty2

Znany użytkownik
NAMR
Reakcje
3.898 111 7
#57
W latach 20-tych planowano zelektryfikowanie linii kolejowej Wrocław - Legnica - Zgorzelec, aby usprawnić transport węgla z Górnego Śląska do rejonu Drezna i Berlina. Firma AEG otrzymała zlecenie na opracowanie ciężkich lokomotyw towarowych, które miałyby pracować na tej właśnie linii. Ponieważ na trasie było trochę małych lokomotywowni, nie będących w stanie obsłużyć bardzo dużych pojazdów, elektrowóz miał się składać z dwóch rozłączalnych części.
AEG przedłożyło kilka projektów z napędem korbowodami i wiązarami, gdyż pojedyncze silniki miały w tym czasie jeszcze zbyt małą moc, aby zapewnić wystarczający uciąg przy indywidualnym napędzie poszczególnych osi. W trakcie prac projektowych takie silniki jednak się
się pojawiły i to właśnie rozwiązanie otrzymało akceptację Deutsche Reichsbahn. Zaprezentowane w 1927 roku lokomotywy E 95, o układzie osi 1’Co+Co1’, były w stanie ciągnąć pociągi towarowe o masie 2200 ton. Były to w tym czasie najmocniejsze niemieckie lokomotywy elektryczne. Konstrukcja napędu to silniki zawieszone „za nos”, zaopatrywane w prąd za pośrednictwem umieszczonych w końcowych częściach karoserii transformatorów. Warto zauważyć, że węższe od kabin załogi były nie tylko te zewnętrzne części lokomotyw, ale także części środkowe, co umożliwiało maszyniście również (ograniczoną) widoczność do tyłu.
W układzie jezdnym osie napędowe były sztywno osadzone w ostojach, przy czym koła osi środkowych miały zwężone o 15 mm obrzeża. Prowadzące osie toczne były wózkami Bissela. Dwie części lokomotywy były połączone krótkim sprzęgiem i stale wzajemnie się opierały na specjalnych sprężynujących zderzakach, co miało zapobiegać zjawisku niespokojnego biegu przy wyższych prędkościach.
Ponieważ planowana elektryfikacja nie została zrealizowana, E 95 zostały przekazane na trasy w regionie Wałbrzycha i Jeleniej Góry, które już wcześniej otrzymały trakcję elektryczną.
Po wojnie lokomotywy zostały zabrane do ZSRR, skąd wróciły w 1952 roku. Ich stan nie zezwalał na eksploatację, a naprawa ciągnęła się aż do 1960 roku, kiedy to uruchomiono 3 lokomotywy (pozostałe 3 służyły jako „dawcy organów”). Eksploatacja zakończyła się w 1970 roku, E 95 02 została zachowana jako egzemplarz muzealny.
Ważący 568 gram model firmy Brawa był produkowany od 1998 roku i reprezentuje wersję z ostatniego okresu eksploatacji. Tradycyjnie wysoka jakość wykonania tej firmy nie w pełni odnosi się do napędu, który zapewnia wprawdzie płynną jazdę w całym zakresie prędkości, ale jest trochę zbyt głośny (dwa silniki napędzają 6 osi). Lokomotywa porusza się bardzo pewnie nawet po torach gorszej jakości i rozjazdach. Odbiór prądu jest dobry, sterowanie prędkością bez zarzutu.
Jako rodzony, wychowany i zafascynowany tajemniczymi słupami trakcyjnymi za dzieciństwa dolnoślązak doceniam. Jedna z najciekawszych lokomotyw jakie pracowały na Dolnym Śląsku.
 

Maciek Wójcik

Znany użytkownik
Reakcje
1.078 129 15
#58
Elektryfikacja kolei niemieckich odbywała się początkowo głównie w dwóch regionach, których trasy przebiegały w górzystym terenie - Bawarii i Dolnym Śląsku. Dla linii tych właśnie prowincji wyprodukowano w latach 1925-27 elektrowozy towarowe serii E 91 (34 sztuki). Ponieważ nowe lokomotywy miały obsługiwać ciężkie pociągi towarowe na trasach górskich, najważniejszymi parametrami był wysoki uciąg przy niskich prędkościach oraz zdolność do przechodzenia przez ciasne łuki torów. W efekcie projekt zakładał konstrukcję lokomotyw nie posiadających osi tocznych, tak aby cała masa spoczywała na osiach napędzanych. Ponadto układ napędowy podzielono na dwa oddzielne zestawy, a karoseria składała się z trzech niezależnych części, z których zewnętrzne były na sztywno osadzone na ostojach zestawów pędnych, podczas gdy środkowa „wisiała” na przegubach kulistych łączących ją z ostojami. Każdy zestaw dysponował dwoma bliźniaczymi silnikami sprzężonymi, które przez wał ślepy i układ wiązarów Winterthur napędzał jego 3 osie (zdjęcie). W przeciwieństwie do opisanej wcześniej E 75 (http://forum.modelarstwo.info/bookmarks/confirm?content_type=post&content_id=877846) nie zanotowano problemów ze stabilnością, co jednak może być wynikiem niewielkiej prędkości dopuszczalnej tych lokomotyw (55 km/godz). Lokomotywy spełniły oczekiwania, a ich siła uciągu przekroczyła nawet założenia konstrukcyjne. Intensyfikacja ruchu towarowego spowodowała w 1928 roku złożenie przez koleje niemieckie zamówienie na wyprodukowanie dodatkowych 12 elektrowozów tej serii. Oczekiwane były jednak pewne modyfikacje - lokomotywy miały zostać wyposażone w hamulce elektryczne z odzyskiem prądu, aby zwiększyć bezpieczeństwo przy prowadzeniu ciężkich pociągów na długich zjazdach. Dodatkowy ciężar tego wyposażenia wymusił obniżenie masy innych elementów technicznych tak, aby nie przekroczyć dopuszczalnego obciążenia osi. Konstruktorom udało się na tyle skutecznie zmniejszyć ciężar silników i transformatorów, że masa całej lokomotywy została zredukowana o 7 ton. Przy tej okazji zmodyfikowano też trochę karoserię powiększając kabiny załogi. Lokomotywy tej serii otrzymały oznakowanie E 91.9.
Po wojnie eksploatacja miała miejsce już tylko na zachodzie, gdyż te, które znalazły się w zasięgu armii zaprzyjaźnionej, po powrocie z ZSRR już się do niczego nie nadawały.
Ponieważ jest to już kolejna uwaga na temat dewastacji elektrowozów przejętych czasowo przez ZSRR pozwolę sobie na małą dygresję. Choć oczywiście przejmowane były też parowozy (i to w znacznie większej ilości), to w opisach lokomotyw parowych z tą problematyką się nie spotykaliśmy. Najwidoczniej dostosowanie elektrowozów do warunków kolei rosyjskich wymagało większych ingerencji technicznych i/lub kultura techniczna rosyjskich pracowników kolei była w tym czasie jeszcze w pełni w wieku pary.
Eksploatacja zakończyła się w 1975 roku. Jedna E 91.9 została zachowana do dziś.

Model firmy Roco reprezentuje ostani okres eksploatacji E 91.9 i był produkowany już pod koniec lat 70-tych. Ważący 318 gram elektrowóz wygląda, pomimo tego, w dalszym ciągu dobrze, choć jakość oznakowania odbiega od współcześnie produkowanych modeli. Niezbyt cicho pracujący napęd jest przekazywany z silnika przez wały kardana na zestawy kołowe. Jazda jest płynna j pewna bez względu na jakość torów. Odbiór prądu na przyzwoitym poziomie. Pomimo zaawansowanego wieku modelu nie ma on - często wówczas spotykanej - nadmiernie zawyżonej prędkości.
Czy model takiej samej (bądź bardzo podobnej) lokomotywy nie wyprodukowała firma Roco z przydziałem stricte zaborczym (przydział w lokomotywowni pod zaborami)? Niestety nie jestem pewien czy była to Jelenia Góra. Być może się mylę :) Model, o którym mówię był wyprodukowany w latach 90. XX wieku. Wystawił go na giełdzie parę miesięcy temu kolega @CoCu i tak mi się on ostał w głowie... :)

Prawdopodobnie chyba jeden z najbardziej wartościowych wątków prezentujący bardzo piękną kolekcję na forum. Czysta pasja, historia... Jestem pod ogromnym wrażeniem posiadanej wiedzy nt. danej lokomotywy. Będę tu na pewno co jakiś czas zaglądał :)
M
 

teigrekty2

Znany użytkownik
NAMR
Reakcje
3.898 111 7
#59
Ja jednak pozostanę przy swoim zdaniu: prędkość w rozumieniu prędkości poruszającego się pojazdu jest zawsze duża lub mała, nigdy wysoka lub niska. Wysoka (i niska) prędkość jest dosłownym, ale nieprawidłowym tłumaczeniem z angielskiego i niemieckiego (high speed, Hochgeschwindigkeit), ale po polsku jest duża (i mała), nawet, jeżeli google translator twierdzi inaczej. Na temat określenia "szybkość" się nie wypowiadałem, ale warto zwrócić uwagę również na to, że słowa "prędkość" i "szybkość" nie są równoznaczne. I właśnie tu objawia się fakt, że język jest żywy: dawniej mówiło (i pisało) się "szybkość 100 km/h", dziś jest to niepoprawne, powinno być "prędkość 100 km/h". Określenia "szybkość" używa się obecnie w znaczeniu tempa zmian, albo właśnie transmisji danych (szybkość transmisji), ale nie w odniesieniu do poruszających się obiektów. Co do tego, czy "szybkość" (np. transferu danych) jest "wysoka", czy "duża", nie mam jeszcze pewności, ale spróbuję to rozwikłać. Ale fakt, że:

nie jest dla mnie żadnym dowodem, bo, jak wspomniałem, o prędkości też często błędnie mówi się i pisze, nawet w tekstach fachowych, "wysoka" lub "niska".

Oczywiście kolego Beobachter może pisać tak, jak uważa za stosowne, ale nie zmieni to mojego zdania na ten temat. Proponuję tylko pamiętać również o rozróżnieniu pojęć "prędkość" i "szybkość".
Zastanawiam się czy słowa prędkość i szybkość mają dokładne odzwierciedlenie w j. Angielskim. Są dwa słowa: "quick"-co sugeruje szybkie rozpędzanie i jest używany np. kiedy określa się czas rozpędzającego się samochodu 0-60mph (0-100km/h). Słowo "fast" jest jednak używane w literaturze niemal wyłącznie jako określenie najwyższej (lub największej) osiągalnej szybkości, tzw. "top speed"-góra szybkości.
 
OP
OP
Beobachter

Beobachter

Znany użytkownik
Reakcje
4.937 10 2
#60
Zbliżając się do końca naszej elektryzującej podróży w czasie i przestrzeni pozostaniemy jeszcze w Szwajcarii. Podczas gdy uprzednio opisane elektrowozy Be 4/6 zastąpiły parowozy A 3/5, bohaterką dzisiejszego wpisu jest lokomotywa, która miała wypełniać zadania dotychczas przypisane najmocniejszemu szwajcarskiemu parowozowi- C 5/6. Jak się już zapewne miłośnicy kolei domyślają chodzi o Ce 6/8 II, czyli popularnego „krokodyla”.
Ponieważ rys historyczny przedstawiłem w poprzednim wpisie (był identyczny), przejdziemy do różnic oraz samej konstrukcji. Wprawdzie w już w 1917 roku zamówiono lokomotywę testową (która później otrzymała symbol Ce 6/8 I), ale produkcja seryjna zdecydowanie optycznie i technicznie się od niej różniła. Pierwsze elektrowozy tej serii dostarczono już w 1919 roku i ... odstawiono na boczny tor, gdyż elektryfikacja linii przez przełęcz Gotthard nie była jeszcze ukończona. Ze względu na łuki torów o małym promieniu (nawet 100m), ograniczenie dopuszczalnego obciążenia osi oraz oczekiwania co do uciągu, niezbędne było zastosowanie 6 osi napędzanych w oddzielnych zestawach. Szczególnie obawy co do pokonywania ciasnych łuków przez tak długą lokomotywę, w przypadku zastosowania jednobryłowego nadwozia, spowodowały, że zdecydowano się na zupełnie inną konstrukcję, czyli składającą się z dwóch nieomal niezależnych zestawów silnikowych z zawieszoną na nich częścią środkową zawierającą oprzyrządowanie elektryczne oraz kabiny załogi. Ostoje zestawów napędowych były połączone krótkim sprzęgiem przenoszącym wzdłużne siły poziome, co pozwoliło na relatywnie lekką konstrukcję części środkowej. Ta ostatnia była dla załogi dostępna przez 4 drzwi, z których 2 znajdowało się na skośnych częściach ścian czołowych, po ich lewej stronie (gdyż po prawej było stanowisko maszynisty). Przejście pomiędzy stanowiskami załogi było możliwe z jednej strony (tej z oknem). Dwie części silnikowe z układem jezdnym posiadały zabezpieczające je przed wpływami atmosferycznymi obudowy, które były niższe i węższe od części środkowej, a w części końcowej dodatkowo ukośnie obniżone, co zapewniało maszyniście lepszą widoczność. Widoczność w złych warunkach pogodowych poprawiały naturalnie wycieraczki, spośród których tylko te po stronie maszynisty miały napęd - drugi członek załogi musiał swoją uruchamiać ręcznie. Chłodzenie silników i przekładni poprawiały ruchome żaluzje. Wzdłuż tych obudów, nad zestawem jezdnym były zamontowane pomosty, z których można się było nawet dostać do pierwszego wagonu pociągu (z czasem tę niebezpieczną możliwość usunięto). W każdej części zamontowano po dwa silniki elektryczne, które przez przekładnie o zazębieniu skośnym (produkcji firmy Citroën), za pośrednictwem wałów ślepych i trójkątnych korbowodów przekazywały napęd na koła wiązane.
Ze względu na stabilność układu drugi koniec korbowodu był podparty na dodatkowym wale ślepym, gdyż w już eksploatowanych lokomotywach Lötschbergbahn Be 5/7, nie posiadających takiego podparcia, występowały problemy z pękającymi korbowodami. W produkowanych później elektrowozach Ce 6/8 III uproszczono system napędu i z tego dodatkowego podparcia zrezygnowano. Ze względu na umiejscowienie wału ślepego pomiędzy pierwszą i druga osią napędową rozstaw poszczególnych osi nie był symetryczny. Oś środkowa posiadała przesuw boczny do 25 mm. Dobre prowadzenie w łukach miały zapewnić osie toczne (Bissel) o maksymalnym wychyleniu od osi pojazdu do 83 mm. Ciekawostką może być to, że osie toczne były identyczne z tymi, które montowano w parowozach C 5/6, co usprawniało logistykę magazynową.
Począwszy od 1941 roku elektrowozy były modernizowane, w efekcie czego wzrosła ich moc i prędkość maksymalna (do 75 km/godz). Eksploatacja trwała aż do roku 1986, kiedy to ostani egzemplarz zakończył pracę. 7 lokomotyw zostało zachowanych do dziś.
Ważący 452 gramy model został wyprodukowany przez firmę Roco. Wprawdzie „krokodyl” był przez tą firmę produkowany z przerwami już od lat 80-tych ubiegłego wieku, ale ten konkretny jest zdecydowanie nowszy (nabyty jako używany, więc nie znam roku produkcji), gdyż posiada już standardowe gniazda sprzęgów, a numer boczny lokomotywy nie występuje w starszych katalogach. Wykonanie jest na wysokim, a jazda na najwyższym dla modeli analogowych poziomie. Lokomotywa porusza się po torach wyjątkowo cicho i we wszystkich zakresach prędkości, także tych najniższych, bardzo płynnie. Gumki trakcyjne na jednej osi wspomagają uciąg, co w żaden sposób nie pogarsza bardzo dobrej jakości odbioru prądu.
 

Załączniki

Autor wątku Podobne wątki Forum Odpowiedzi Data
Kolekcje 10
Kolekcje 12
Kolekcje 0
Kolekcje 18
Kolekcje 4

Podobne wątki