Proponuję założenie wątku w którym będziemy opisywać nasze przygody z funkcjonariuszami Straży Ochrony Kolei.
Wieczorową porą poszedłem na spacer w kierunku dworca PKP w Białymstoku. Pierwszy raz poszedłem trochę inną stroną, normalnie po chodniku wzdłuż ulicy kolejowej. Zauważyłem, że jest droga na skróty która nie jest w żaden sposób oznakowana jako teren PKP albo strefa niebezpieczna ot zwykła droga jak wokół dworca pełno. Ogólno dostępna przestrzeń publiczna. Już dochodzę przez bocznicę (potem się tego dowiedziałem od strażnika) do samego dworca i z za winka... SOK. Wszystko miło, sprawne legitymowanie itd. Zostałem pouczony że to teren PKP i nie powinno mnie tu być chyba ze mam przepustkę. Zostałem ukarany mandatem 50 zł i pytają czy przyjmuję. Powiedziałem że nie bylem świadomy że robię coś złego na zwykłym chodniku między torami. Nie poczuwam się do winy ponieważ nie było żadnego znaku, płotu, trawnika czegokolwiek.
SOK: "tam jest tabliczka i oznakowanie terenu PKP, byłem tam rano i jest na pewno"
JA: ok ufam że tam jest i po prostu nie zobaczyłem, przyjmuję mandat.
Poprosiłem żeby po wpisaniu mandatu poszli i się upewnili czy jest tabliczka powiedzieli że pójdą. Rozeszliśmy się i wszystko ok.
W drodze powrotnej już zwykłym chodnikiem przy drodze przechodziłem obok miejsca gdzie niby mają być te tabliczki - NIC niema. Więc czekam na Strażników którzy mieli przyjść sprawdzić. Nie doczekałem się. Poszedłem z powrotem na perony i stoi ten sam patrol oparty o stolik przy budzie z kebabami/prasą. Podchodzę i pytam czy jest szansa anulować wypisany już mandat albo skierować go do sądu. Zostałem pouczony że wypisanego nie da się odwołać i w ogóle o co mi chodzi.
JA: tam niema znaków i żadnej informacji dla pieszych że nie mogą tam przebywać.
SOK: jest tabliczka bo byłem przed chwilą i sprawdziłem że jest.
Nie było go tam ani teraz, ani rano jak powiedział przy wypisaniu mandatu.
Pytam gdzie mogę się odwołać. Wskazał mi drzwi i piętro gdzie jest komendant i jutro mogę przyjść bo już dziś go nie ma.
dalej sobie gadamy w normalnej atmosferze wkońsku wypala:
SOK: no bo Pan już dziś jest 3 któremu wypisałem mandat za przebywanie w tym samym miejscu i wszyscy się tłumaczą że nie wiedzieli, niema tabliczki.
Zapytałem czy coś zrobią z brakiem tabliczki. Odpowiedział że nie jest malarzem i nie będzie robił żadnych tabliczek. Ok, ale chociaż niech to zgłosi że jest uciążliwe miejsce.
Kolejny dzień ranek. Idę do komendanta w celu anulowania mandatu.
Przedstawiam całą sytuację że jest takie miejsce i nieświadomie wlazłem na teren bocznicy. Na spotkaniu jest komendant SOK oraz jakaś inspektor PKP. w trakcie opowiadania sytuacji.
Komendant: a to jest tam przy śmietnikach wiemy że jest takie miejsce.
Inspektorka PKP: Nie wiemy dlaczego piesi tak często chodzą tamtędy.
Anulowanie mandatu mogło by nastąpić tylko gdy udowodnił bym że zrobiłem to niechcący, po zapytaniu w jaki sposób. Dostałem odpowiedz od komendanta.
Komendant SOK: jakby pan nam dostarczył nagranie z wczoraj jak pan idzie i nagrywa cała drogę i rzeczywiste tam niema info to uwierzył bym że to było niechcący a tak bóg go wie którędy pan tam wszedł.
nic się nie udało odkręcić jedyne co wywalczyłem to to że komendant na karteczce zapisał sobie że niema tam tabliczki - czyli nic się zapewne nie zmieni.
Wniosek:
SOK i PKP urządziły sobie miejsce o którym wszyscy doskonale wiedzą, że istnieje i zawsze stoi tam patrol i goli nieświadomych śpieszących się turystów.
Wychodząc z dworca w tym samym miejscu patrol wpisuje mandat kolejnej osobie
a jakie są wasze przygody z SOK?
Wieczorową porą poszedłem na spacer w kierunku dworca PKP w Białymstoku. Pierwszy raz poszedłem trochę inną stroną, normalnie po chodniku wzdłuż ulicy kolejowej. Zauważyłem, że jest droga na skróty która nie jest w żaden sposób oznakowana jako teren PKP albo strefa niebezpieczna ot zwykła droga jak wokół dworca pełno. Ogólno dostępna przestrzeń publiczna. Już dochodzę przez bocznicę (potem się tego dowiedziałem od strażnika) do samego dworca i z za winka... SOK. Wszystko miło, sprawne legitymowanie itd. Zostałem pouczony że to teren PKP i nie powinno mnie tu być chyba ze mam przepustkę. Zostałem ukarany mandatem 50 zł i pytają czy przyjmuję. Powiedziałem że nie bylem świadomy że robię coś złego na zwykłym chodniku między torami. Nie poczuwam się do winy ponieważ nie było żadnego znaku, płotu, trawnika czegokolwiek.
SOK: "tam jest tabliczka i oznakowanie terenu PKP, byłem tam rano i jest na pewno"
JA: ok ufam że tam jest i po prostu nie zobaczyłem, przyjmuję mandat.
Poprosiłem żeby po wpisaniu mandatu poszli i się upewnili czy jest tabliczka powiedzieli że pójdą. Rozeszliśmy się i wszystko ok.
W drodze powrotnej już zwykłym chodnikiem przy drodze przechodziłem obok miejsca gdzie niby mają być te tabliczki - NIC niema. Więc czekam na Strażników którzy mieli przyjść sprawdzić. Nie doczekałem się. Poszedłem z powrotem na perony i stoi ten sam patrol oparty o stolik przy budzie z kebabami/prasą. Podchodzę i pytam czy jest szansa anulować wypisany już mandat albo skierować go do sądu. Zostałem pouczony że wypisanego nie da się odwołać i w ogóle o co mi chodzi.
JA: tam niema znaków i żadnej informacji dla pieszych że nie mogą tam przebywać.
SOK: jest tabliczka bo byłem przed chwilą i sprawdziłem że jest.
Nie było go tam ani teraz, ani rano jak powiedział przy wypisaniu mandatu.
Pytam gdzie mogę się odwołać. Wskazał mi drzwi i piętro gdzie jest komendant i jutro mogę przyjść bo już dziś go nie ma.
dalej sobie gadamy w normalnej atmosferze wkońsku wypala:
SOK: no bo Pan już dziś jest 3 któremu wypisałem mandat za przebywanie w tym samym miejscu i wszyscy się tłumaczą że nie wiedzieli, niema tabliczki.
Zapytałem czy coś zrobią z brakiem tabliczki. Odpowiedział że nie jest malarzem i nie będzie robił żadnych tabliczek. Ok, ale chociaż niech to zgłosi że jest uciążliwe miejsce.
Kolejny dzień ranek. Idę do komendanta w celu anulowania mandatu.
Przedstawiam całą sytuację że jest takie miejsce i nieświadomie wlazłem na teren bocznicy. Na spotkaniu jest komendant SOK oraz jakaś inspektor PKP. w trakcie opowiadania sytuacji.
Komendant: a to jest tam przy śmietnikach wiemy że jest takie miejsce.
Inspektorka PKP: Nie wiemy dlaczego piesi tak często chodzą tamtędy.
Anulowanie mandatu mogło by nastąpić tylko gdy udowodnił bym że zrobiłem to niechcący, po zapytaniu w jaki sposób. Dostałem odpowiedz od komendanta.
Komendant SOK: jakby pan nam dostarczył nagranie z wczoraj jak pan idzie i nagrywa cała drogę i rzeczywiste tam niema info to uwierzył bym że to było niechcący a tak bóg go wie którędy pan tam wszedł.
nic się nie udało odkręcić jedyne co wywalczyłem to to że komendant na karteczce zapisał sobie że niema tam tabliczki - czyli nic się zapewne nie zmieni.
Wniosek:
SOK i PKP urządziły sobie miejsce o którym wszyscy doskonale wiedzą, że istnieje i zawsze stoi tam patrol i goli nieświadomych śpieszących się turystów.
Wychodząc z dworca w tym samym miejscu patrol wpisuje mandat kolejnej osobie
a jakie są wasze przygody z SOK?