Z zamierzchłych czasów pamiętam, iż któraś NRD-owska firma oferowała przejazd kolejowy z drągami poruszanymi za pomocą cięgien. Prawie jak w rzeczywistości. Napędzane to było silniczkiem z przekładnią mocno zwalniającą obroty, a cięgnami były nitki. Drągi opadały pod własnym ciężarem, podnoszone były siłą przenoszoną przez ww. nitki. Wyposażone to było nawet w czujniki położenia, a to w celu żeby za pomocą przekaźnika zmienić kierunek obrotów silnika. Napęd ten można było ukryć w domku dróżnika. Taki fajny (jak na tamte czasy) patent.