„Ja wiedziałem, że tak będzie…!”
Moja ty droga, jakże przy tym skromna, „zajebistości roku”. Malowanie taboru lokomotyw wysokoprężnych, a również częściowo taboru wagonowego (jednak głównie, odpowiednio; manewrowego i lokalnego) kolorami, czyli farbami innymi od ogólnie zalecanych w instrukcjach i księgach, sięga na PKP swoimi tradycjami polskiej „Stunde Null”, czyli roku 1945, vide pierwsze „polskie” lokomotywy wyprodukowane przez zakłady HCP (nie tak dawniej Deutsche Waffen und Munitionsfabrik Posen), które, jako żywo, bynajmniej nie przypominały lokomotyw polskich (jednak to nie temat na ten wątek).
Później było już nieco lepiej, jednak od czasu do czasu, głównie w ZNTK-ach pojawiały się „czasowe i sporadyczne braki dostaw”, stąd też, również „od czasu do czasu” ich zaopatrzeniowcy „kombinowali” wszelkiego rodzaju „byle zielone” farby, które następnie domieszkami, rozcieńczaniami i wszelkimi innymi sposobami próbowano doprowadzać do koloru maksymalnie zbliżonego do barwy z ówcześnie obowiązującej palety wzornika barw taboru kolejowego. Nie było to jednak regułą, a jedynie przypadkami sporadycznymi, występującymi w krótkich odcinkach czasowych! Na przykład w przypadku pojedynczych dostaw farb i lakierów. Znaczniejsze niedobory zarówno samych farb, jak i przede wszystkim, komponentów do nich zaczęły pojawiać się w Polsce dopiero w drugiej połowie lat siedemdziesiątych XX wieku. Wtedy to podjęta została decyzja, potwierdzona zresztą pismami okólnymi Dyrekcji PKP mówiąca o OBOWIĄZKU utrzymania PRZEDE WSZYSTKIM barw międzynarodowego oraz dalekobieżnego taboru pasażerskiego i lokomotyw szlakowych, głównie obsługi ruchu pasażerskiego. Jedną z metod ujednolicenia i oszczędności deficytowych farb zabezpieczająco-powłokowych była częściowa zmiana barw wagonów pasażerskich, zaczęto tu stosować łatwiejsze w produkcji i, niestety, znacznie słabsze jakościowo farby „czysto” polskie, przyczyniające się niestety do gwałtownej degradacji taboru. Z wagonami towarowymi nie było aż tak wielkiego problemu, ich rdzawo-pomarańczowo-czerwony kolor był właśnie kolorem podkładówki, stosowanym zresztą ówcześnie w większości europejskich zarządów kolejowych.
Wśród szeregu farb „kombinowanych” przez ówczesnych zaopatrzeniowców ZNTK-ów pojawiały się także „załatwiane” farby produkowane dla LWP, tyle tylko, że w wyjątkowo sporadycznych wypadkach, a po dowiezieniu ich do zakładów natychmiast starano się „odwojskowić” ich odcień, co zresztą nie zawsze było do końca możliwe. Co do „Stonek”, to niejednokrotnie występowały nie tylko w nietypowych barwach, ale i barwach wyjątkowo „pstrokatych”, teoretycznie tej samej farby, co nie jest niczym dziwnym, ponieważ w czasie okresowych napraw i przeglądów, z prostej oszczędności zamalowywano tylko interesujące remontowców fragmenty. Paradoksalnie nie jest to niczym niezwykłym i współcześnie, vide granatowe „Stonki” z jednym, lub dwoma zielonymi reflektorami, czy panelami poszycia, na przykład.
Jednakowoż, malowanie „Stonek” (i nie tylko) „zdemobilizowanymi” farbami wojskowymi na bardziej masową skalę zaczęło się właśnie w latach osiemdziesiątych i to nie tylko w ZNTK-ach, ale także w zakładach produkujących je same, jak i podzespoły do nich. Jest gdzieś w zasobach IPN-u na to „podkładka” w formie pisma samego WRON-u, dotyczącego wydania zapasów farb „W”. Jednocześnie w okresie Stanu Wojennego wprowadzono, ze zrozumiałych względów, rygor maksymalnego ograniczenia palety barw i rodzajów, zarówno farb podkładowych, jak i powłokowych-zewnętrznych, jednak, wybacz, sam ten temat wykracza poza zakres tego wątku. Warto tu tylko chociażby wspomnieć jak te zmiany wpłynęły na park pojazdów MO i jakie kolory farb „ogólnodostępnych” utrzymano w produkcji. Co do farby „oliwkowo-zielonej” pierwotnie wykorzystywano właśnie zapasy farb z zasobów wojska, później z bieżącej produkcji, jednak tu starano się, niejednokrotnie już w zakładach odbierających te farby, w myśl pism kierowanych do nich zmieniać ich odcień, co niejednokrotnie wszyscy mieli w… głębokim poważaniu. W efekcie na szlakach PKP pojawiło się wyjątkowo dużo jednostek taboru w barwach niekoniecznie przypominających ten dotychczasowy, czy „podręcznikowy”, jednak trzeba to przyznać, starno się jak najszybciej powrócić do uprzednio stosowanych kolorów farb, co jednak nie do końca było możliwe w związku ze zmianą technologii produkcji farb, jaka nastąpiła w międzyczasie, stąd też optyczna zmiana „nasycenia” zieleni stosowanej w PKP.
Pzdr
Jeż
P.S. A co do "obecności Jeża" przy opisanych wydarzeniach. Tę smakowitą anegdotkę, kilka lat temu, opowiedział mi jeden z ówczesnych pracowników ówczesnego PTKiGK, także niegdysiejszy pracownik bodajże właśnie FABLOK-u, kiedy rozmawialiśmy o "numerach RAL-i" (czy też RAL-ów) dla lokomotyw 060-DA wprowadzanych wówczas do eksploatacji w PTKiGK i przemalowywanych w ich barwy. Ubawiliśmy się setnie, a ja dowiedziałem się czegoś nowego, zresztą nie tylko o malowaniu lokomotyw, jak widać.