Każda relacja jest moim subiektywnym obrazem jakiegoś wydarzenia, imprezy itp. może się nie przypaść do gustu każdemu, trudno, na te dziewięć dni nie będę się zmieniał, a tym bardziej stylu w jakim to co było opisuję.
Na wielu zdjęciach główny bohater parowóz PX48-1919 tonie w zieleni, taka pora roku, trzeba to przeżyć,starałem się jak mogłem wyciąć pewną Panią w różowym sweterku wcinającą się w kadr z uporem maniaka, był jeszcze jeden kłopotliwy uczestnik tej imprezy, odporny na wszelkie argumenty, w języku angielskim i niemieckim, nawet polskie słowa na k,ch,i inne z bogatego słownika mowy ojczystej nie sprawiły aby się wraz z synem nie wciskali wszędzie gdzie mogli, po pewnym czasie przestaliśmy zwracać na nich uwagę.
Tego dnia okazało się że mam alergię na trawy i inne zielone cuda, przerąbane, ale dałem radę, wyczerpała nas ta eskapada setnie, ale o tym nieco później.
08.06.2013 Piotrek, Acid, Kudłaty i ja.
Dojechaliśmy do Gniezna bez postojów, a tu peiksów jak psów.
To nasz.
Mała nieporozumienie o zbawiennych skutkach, bilety były sprzedawane z wyprzedzeniem i numerowanymi miejscami, po ejsciu do wagonu okazało się że na naszych miejscach siedzi rodzina z Niemiec, na nic tłumaczenia, udawali że nie kumają o co chodzi, obsługa też jakby zniknęła, cóż chyba trzecia wojna światowa, po karczemnej awanturze, w której braliśmy udział wszyscy, a Kudłatego argumentacja wzbudziła widoczny lęk u obsługi, dostaliśmy miejsce w brankardzie, o losie nigdy bardziej łąskawy nie byłes dla nas, nie dosć że informacje o postojach pierwsi mieliśmy, do tego dwa fotele i kanapę do dyspozycji, lepiej być nie mogło, daleko od wszystkich, intymnie co pokażą zdjęcia i wygodnie.
Pojechaliśmy.
Pamiątkowe zdjęcie z autobusem.
Żelazkowo.
Jakaś stacyjka.
Czyżbyśmy pozazdrościli naszym braciom z południa boiska z parowozem, choć tam był prawie stadion.
Przy wodopoju.
W terenie zbudowanym i wśród lasów.