Dzień Dobry Panom
O modelach lokomotyw 060-DA wypisywali się już na forum przeróżni mędrcy, co do pewnego czasu było może nawet i zabawne, ale od tegoż pewnego czasu stało się też nieco męczące, tym bardziej, że wyczyny tych „mołojców” obserwowaliśmy nie tylko my, ale i nasi przyjaciele zza Odry, Łaby i zza Renu. Ich także przestało to w końcu bawić. Ale, ponieważ życie dostarcza nam nie tylko trosk, ale i radości, tak się złożyło, że kilka tygodni temu mieliśmy okazję odwiedzić naszych przyjaciół, ze szczególnym uwzględnieniem jednego z nich, człowieka czarodziejskiego i jednego z autorów projektu technicznego modelu lokomotywy 060-DA. Bawiliśmy się świetnie, rozmawialiśmy, wprowadzaliśmy do organizmów element baśniowy, słowem było miło i przyjemnie. Gdzieś tak pod koniec naszego spotkania zacny gospodarz wyłonił się z czeluści swojej piwniczki, niosąc w ręku trochę sfatygowane podłużne styropianowe pudełko i z typowym dla siebie, cóśkolwiek złośliwym, uśmieszkiem położył je przede mną. Nie pozostało mi nic innego jak tylko zrobić minę nadepniętego Jeża, bo spodziewałem się, co może się w nim skrywać i po prostu je otworzyć. Oczom moim ukazał się tedy widok niezwykły: magiczny i wielokrotnie opiewany w legendach forumowych model lokomotywy 060-DA. Nasz przyjaciel, nasyciwszy się moją miną i bijącym z mego lica zachwytem, graniczącym z osłupieniem, raczył poinformować mię, iż w ten oto sposób stałem się właścicielem kolejnego prototypu „Rumuna”, doprowadzonego do stanu używalności estetycznej i szlakowej, czyli tak jak lubię. Radości mojej nie było końca, a model został należycie ochrzczony by sunął po torach i szlakach sławiąc imię niemieckiego budowniczego i polskiego armatora.
Czymże jednak jest ten model i skąd aż takie halo. Otóż po pierwsze primo był on, jak to już zauważyliśmy, opisywany i to niekoniecznie prawidłowo. Pominąwszy teksty najmądrzejszych z mądrych na tym forum, pojawiał się on na nim w formie zdjęć, głównie katalogowych i wykonanych po sporządzeniu pierwszych i jedynych – sześciu – prototypów. Powstały one, jako modele będące niemiecką „mutacją” lokomotyw CTL-u i miały, jako pierwsze, pojawić się w katalogu firmy Tillig, już w roku 2005, stąd też ich forma; były to bowiem modele pierwszej serii konstrukcyjnej, „zapinane na zatrzaski”, o czym może świadczyć także charakterystyczny szczegół konstrukcyjny modeli pierwszej serii produkcyjnej – metalowa siatka wentylatora umieszczonego na stropie lokomotywy. Model, oprócz barw firmy CTL, otrzymał również oznaczenie ST43-R004, wewnętrzny firmowy numer 2118 i… co ciekawe, dodatkowe, dość niezwykłe trzyliterowe oznaczenie, a właściwie logo „VDC”. Prace nad umieszczeniem go w katalogu firmy były już tak dalece zaawansowane, że otrzymał nawet katalogowy numer: 72093. Skąd jednak wziął się tak właśnie sygnowany model? Tu musimy zgłębić nieco historię jego oryginału, była to bowiem lokomotywa w barwach firmy „Chem Trans Logistic” (CTL) i niemieckiej firmy „VDC” (VerkehrsDienst Cürten) wykorzystywana przez CTL w Niemczech. Jednak model w tej postaci (pierwszej serii konstrukcyjnej) nigdy nie wszedł do produkcji pomimo zapowiedzi i pojawienia się w katalogu na rok 2006. Jego numer katalogowy otrzymał model drugiej serii produkcyjnej, ten bez oznaczeń firmy „VDC” bo ponieważ w międzyczasie CTL zakończył z nią współpracę.
Po całej tej sprawie pozostało tylko wspomnianych, chyba nawet już nie sześć prototypów, rozproszonych wśród ludzi zaangażowanych w ich powstanie. Jeśli kiedykolwiek modele lokomotyw CTL używanych przez VDC pojawią się na rynku, to już z zupełnie innym numerem/ami. Taką decyzję podjęliśmy owego pamiętnego wieczoru. Opisując tę, w sumie trochę anegdotyczną historię chcielibyśmy, abyście zdali sobie sprawę z tego, że w tym, niezwykle jednak poważnym biznesie, decyzje zapadają także i w tak niezwykłych i jakże miłych okolicznościach.
Żeby było jeszcze ciekawiej, postanowiliśmy, tak na koniec miłego wieczoru zrobić jeszcze jedno: chichocząc niczym psotne diabły i bawiąc się przy tym setnie, porównać ten skromny wyrób modelarski z „Polskim Modelem Roku 2010” , czyli „superlokomotywą” Pt31. Otóż, komisyjnie oglądając naszego „Rumuna” stwierdziliśmy, że chociaż i on, i wszyscy jego braciszkowie, jeździli na silniczku od „TeTetki” (tak, tak, szanowna publiko… od „Tilligowej” lokomotywy w skali TT!!!) to nie był to, jak w „superlokomotywie” gówniany silnik od chińskiej zabawki pod tytułem „suszarka do włosów dla Barbie”, ale solidny i porządny silnik firmy, której nazwę można zobaczyć na zdjęciu. Ba! Nie tylko jeździł, ale potrafił, jak jeden z rumuńskich „Rumunów”, bez wysiłku i zgrzytania sypiących się zębów, poprowadzić na makiecie (komisyjnie!!! W obecności przedstawicieli niemieckich stowarzyszeń i klubów modelarskich) skład sześćdziesięciu wagonów towarowych. I to było na tyle.
Kreśląc się z poważaniem
Jeż Jerzy
P.S. Historia powstania i perypetie związane z zaistnieniem na rynku rodziny modeli lokomotyw 060-DA opisane zostaną już wkrótce, w nieco innym miejscu.
O modelach lokomotyw 060-DA wypisywali się już na forum przeróżni mędrcy, co do pewnego czasu było może nawet i zabawne, ale od tegoż pewnego czasu stało się też nieco męczące, tym bardziej, że wyczyny tych „mołojców” obserwowaliśmy nie tylko my, ale i nasi przyjaciele zza Odry, Łaby i zza Renu. Ich także przestało to w końcu bawić. Ale, ponieważ życie dostarcza nam nie tylko trosk, ale i radości, tak się złożyło, że kilka tygodni temu mieliśmy okazję odwiedzić naszych przyjaciół, ze szczególnym uwzględnieniem jednego z nich, człowieka czarodziejskiego i jednego z autorów projektu technicznego modelu lokomotywy 060-DA. Bawiliśmy się świetnie, rozmawialiśmy, wprowadzaliśmy do organizmów element baśniowy, słowem było miło i przyjemnie. Gdzieś tak pod koniec naszego spotkania zacny gospodarz wyłonił się z czeluści swojej piwniczki, niosąc w ręku trochę sfatygowane podłużne styropianowe pudełko i z typowym dla siebie, cóśkolwiek złośliwym, uśmieszkiem położył je przede mną. Nie pozostało mi nic innego jak tylko zrobić minę nadepniętego Jeża, bo spodziewałem się, co może się w nim skrywać i po prostu je otworzyć. Oczom moim ukazał się tedy widok niezwykły: magiczny i wielokrotnie opiewany w legendach forumowych model lokomotywy 060-DA. Nasz przyjaciel, nasyciwszy się moją miną i bijącym z mego lica zachwytem, graniczącym z osłupieniem, raczył poinformować mię, iż w ten oto sposób stałem się właścicielem kolejnego prototypu „Rumuna”, doprowadzonego do stanu używalności estetycznej i szlakowej, czyli tak jak lubię. Radości mojej nie było końca, a model został należycie ochrzczony by sunął po torach i szlakach sławiąc imię niemieckiego budowniczego i polskiego armatora.
Czymże jednak jest ten model i skąd aż takie halo. Otóż po pierwsze primo był on, jak to już zauważyliśmy, opisywany i to niekoniecznie prawidłowo. Pominąwszy teksty najmądrzejszych z mądrych na tym forum, pojawiał się on na nim w formie zdjęć, głównie katalogowych i wykonanych po sporządzeniu pierwszych i jedynych – sześciu – prototypów. Powstały one, jako modele będące niemiecką „mutacją” lokomotyw CTL-u i miały, jako pierwsze, pojawić się w katalogu firmy Tillig, już w roku 2005, stąd też ich forma; były to bowiem modele pierwszej serii konstrukcyjnej, „zapinane na zatrzaski”, o czym może świadczyć także charakterystyczny szczegół konstrukcyjny modeli pierwszej serii produkcyjnej – metalowa siatka wentylatora umieszczonego na stropie lokomotywy. Model, oprócz barw firmy CTL, otrzymał również oznaczenie ST43-R004, wewnętrzny firmowy numer 2118 i… co ciekawe, dodatkowe, dość niezwykłe trzyliterowe oznaczenie, a właściwie logo „VDC”. Prace nad umieszczeniem go w katalogu firmy były już tak dalece zaawansowane, że otrzymał nawet katalogowy numer: 72093. Skąd jednak wziął się tak właśnie sygnowany model? Tu musimy zgłębić nieco historię jego oryginału, była to bowiem lokomotywa w barwach firmy „Chem Trans Logistic” (CTL) i niemieckiej firmy „VDC” (VerkehrsDienst Cürten) wykorzystywana przez CTL w Niemczech. Jednak model w tej postaci (pierwszej serii konstrukcyjnej) nigdy nie wszedł do produkcji pomimo zapowiedzi i pojawienia się w katalogu na rok 2006. Jego numer katalogowy otrzymał model drugiej serii produkcyjnej, ten bez oznaczeń firmy „VDC” bo ponieważ w międzyczasie CTL zakończył z nią współpracę.
Po całej tej sprawie pozostało tylko wspomnianych, chyba nawet już nie sześć prototypów, rozproszonych wśród ludzi zaangażowanych w ich powstanie. Jeśli kiedykolwiek modele lokomotyw CTL używanych przez VDC pojawią się na rynku, to już z zupełnie innym numerem/ami. Taką decyzję podjęliśmy owego pamiętnego wieczoru. Opisując tę, w sumie trochę anegdotyczną historię chcielibyśmy, abyście zdali sobie sprawę z tego, że w tym, niezwykle jednak poważnym biznesie, decyzje zapadają także i w tak niezwykłych i jakże miłych okolicznościach.
Żeby było jeszcze ciekawiej, postanowiliśmy, tak na koniec miłego wieczoru zrobić jeszcze jedno: chichocząc niczym psotne diabły i bawiąc się przy tym setnie, porównać ten skromny wyrób modelarski z „Polskim Modelem Roku 2010” , czyli „superlokomotywą” Pt31. Otóż, komisyjnie oglądając naszego „Rumuna” stwierdziliśmy, że chociaż i on, i wszyscy jego braciszkowie, jeździli na silniczku od „TeTetki” (tak, tak, szanowna publiko… od „Tilligowej” lokomotywy w skali TT!!!) to nie był to, jak w „superlokomotywie” gówniany silnik od chińskiej zabawki pod tytułem „suszarka do włosów dla Barbie”, ale solidny i porządny silnik firmy, której nazwę można zobaczyć na zdjęciu. Ba! Nie tylko jeździł, ale potrafił, jak jeden z rumuńskich „Rumunów”, bez wysiłku i zgrzytania sypiących się zębów, poprowadzić na makiecie (komisyjnie!!! W obecności przedstawicieli niemieckich stowarzyszeń i klubów modelarskich) skład sześćdziesięciu wagonów towarowych. I to było na tyle.
Kreśląc się z poważaniem
Jeż Jerzy
P.S. Historia powstania i perypetie związane z zaistnieniem na rynku rodziny modeli lokomotyw 060-DA opisane zostaną już wkrótce, w nieco innym miejscu.
Załączniki
-
194 KB Wyświetleń: 2.272
-
257 KB Wyświetleń: 2.274