• Ten serwis używa "ciasteczek" (cookies). Korzystając z niego, wyrażasz zgodę na użycie plików cookies. Learn more.
  • Szanowny Użytkowniku, serwisy w domenie modelarstwo.info wykorzystują pliki cookie by ułatwić korzystanie z naszych serwisów. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki.

[Moduły] Makieta modułowa Kylogram

Kylogram

Znany użytkownik
Reakcje
1.501 33 3
#1
W tym wątku będę umieszczał zdjęcia i opisy budowanej przeze mnie domowej makiety modułowej, w której skład będzie wchodził moduł przystanku Tutki opisany w tym wątku.
W tej chwili trwa budowa modułu głównej stacji, podzielonej na 4 segmenty. Uproszczony schemat pokazuje poniższy rysunek.


Jak widać jest to mała stacja węzłowa. Ruch pociągów możliwy jest z każdego kierunku i w każdym kierunku. Tor 5 przewidziany jest tylko dla pociągów towarowych. Przy torze 2 będzie plac ładunkowy, magazyn i rampa; część tego toru będzie torem do programowania dekoderów lokomotyw. Na segmencie 1 będzie przejazd kolejowy z zaporami. Oczywiście stacja będzie osygnalizowana, co nie zostało jeszcze pokazane na rysunku. Wykonane mechanicznie i przejezdne są segmenty 1 (trzeba tylko dokończyć profil podłużny), 2 i 3. Segment 4, jako najtrudniejszy, zostawiłem sobie na koniec; otwartą kwestią pozostaje bowiem rozwiązanie prawej krawędzi segmentu (czy robić skrzynkę prostokątną, czy też wielokątną, ścinając prostopadle do osi toru odchodzącego w kierunku C).

Stan istniejący na dziś segmentów 1 i 2 widać na poniższym zdjęciu.
 

Załączniki

ciekma

Znany użytkownik
FREMO Polska
KKMK
Reakcje
7 1 0
#2
Re: [Relacja] Makieta modułowa Kylogram

Bardzo dobrze że robisz stacyjkę węzłową, brakuje takich, ale takie uwagi i pytania:
1. jaka jest długość użyteczna torów i peronu i dlaczego tak mało?
2. jaka jest szerokość segmentów i dlaczego tak wąsko,
3. jaka jest odległość toru 5 od krawędzi i dlaczego tak blisko?
Co do 3go punktu, to zapewne niewiele tu się da zrobić, oprócz ogrodzenia np. betonowego, takie jak zrobił kol. Bartosz na stacji Bartoszów :)
A ostatni moduł oczywiście że ścięty i nie prostokąt tylko trapez,
właśnie robię rozejście to niedługo pokażę propozycję wykonania.
 
OP
OP
K

Kylogram

Znany użytkownik
Reakcje
1.501 33 3
#3
Re: [Relacja] Makieta modułowa Kylogram

Odpowiedź na wszystkie pytania jest oczywista: brak własnej sali gimnastycznej do rozłożenia stacji i magazynu do przechowywania segmentów :D Musiałem - jak chyba my wszyscy tutaj - pójść na kompromis.
Długość segmentów wynosi 80cm (segmenty 2 i 3) oraz 92cm (1 i 4). Cała stacja ma więc 344cm; oczywiście istnieje możliwość łatwego wydłużenia poprzez dobudowę kolejnego segmentu pomiędzy 2 i 3, co w razie przyrostu wolnego miejsca zrobię z największą przyjemnością.
Ad 1 - całkowita długość peronu wynosi 150cm; użyteczna będzie krótsza o jakieś 15cm. Wystarczy na lok + 4 osobowe Y'ki, co mnie satysfakcjonuje. DUT1=180cm, DUT3=150cm, DUT5=ok. 100cm (cieniutko, ale cóż...)
Ad 2 - 40cm
Ad 3 - od osi toru do krawędzi segmentu 7cm. Zamierzałem posadzić jakieś krzaczory, ale ew. płot też jest dobrym pomysłem. Zobaczymy.

Co do ostatniego segmentu to też skłaniam się ku trapezowi, i chętnie obejrzę propozycję wykonania, bo dla mnie to będzie wyzwanie sklecić coś takiego po raz pierwszy.
 

ciekma

Znany użytkownik
FREMO Polska
KKMK
Reakcje
7 1 0
#4
Re: [Relacja] Makieta modułowa Kylogram

Peron jest OK, na takiej stacyjce, ale dla towarowych stanowczo przykrótkie,
sugerowałbym dodatkowy opcjonalny segment między 3 i 4, a całą głowicę pomieścić na segmencie 4.
Zresztą jakiś plac ładunkowy też by się przydał oprócz magazynu?
 
OP
OP
K

Kylogram

Znany użytkownik
Reakcje
1.501 33 3
#5
Re: [Relacja] Makieta modułowa Kylogram

Prace nad makietą powoli idą do przodu. Oto model koncepcyjny budynku stacyjnego, będącego wariacją na temat budynku stacji Komańcza. Szerokość budynku została skrócona (w skali do 10cm) ze względu na ograniczone miejsce na segmencie, co zaowocowało zmianą proporcji bryły oraz kształtu dachu.
W części wysokiej będzie: na dole nastawnia dysponująca, pomieszczenie zawiadowcy stacji, pomieszczenie kasowe z oknem wychodzącym na poczekalnię, klatka schodowa. Na piętrze - służbowe mieszkanie. W części niskiej będzie poczekalnia oraz pomieszczenie służbowe dostępne z zewnątrz. Wszystkie pomieszczenia będą miały odwzorowane wnętrze.
Widoczny gzyms będzie miał grubość 2mm, a dach nie będzie się na nim wspierał bezpośrednio, ale na 'ściance' wysokości ok. 3mm.
Poniższy model budynku został wycięty jako-tako i sklejony niechlujnie taśmą dwustronnie klejącą; chodziło mi o przymiarkę na segmencie oraz poznanie wizualnego odbioru gotowego modelu.
 

Załączniki

OP
OP
K

Kylogram

Znany użytkownik
Reakcje
1.501 33 3
#6
Re: [Relacja] Makieta modułowa Kylogram

Teraz pokazuję fragment wnętrza jednej z dwóch nastawni. Pytanie: czy wygląd i kolor tych drzwi wewnętrznych jest OK, czy coś jest zdecydowanie źle? Szyld zrobiłem z folii Al; będzie to do przerobienia bo za bardzo się świeci. No i do zrobienia jest klamka. Drzwi nie są jeszcze przyklejone.
 

Załączniki

BORUCH

Aktywny użytkownik
Reakcje
190 0 0
#7
Prawdę mówiąc to na Twojej fotce niewiele widać. Drzwi to raczej pomaluj na "olejno" - kolor siena palona. Na fotkach z http://www.kolej... widać ślady starego malowania na drzwiach zewnętrznych (zielono-niebieskie) szyld na drzwiach - aluminiowy. Wszystko zależy jaki stan budynku chcesz pokazać, a tradycja tej stacji sięga lat 70-tych XIX wieku. Daty powstania budynku nie znam, ale oryginalne szyldy z czasów świetności stacji były prawdopodobnie mosiężne. Aluminium to domena II połowy lat 60-tych i póżniejszych. No chyba, że budynek jest właśnie z tego okresu.
Budynek bardzo fajnie się zapowiada :D
 
OP
OP
K

Kylogram

Znany użytkownik
Reakcje
1.501 33 3
#8
Dalsza część pracy przy segmencie - głowicy nr 1. Rozpoczęła się budowa asfaltowej drogi (pierwsza warstwa 'asfaltu') i montaż latarni zwrotnicowych. Szyny jeszcze nie umyte po malowaniu i nie wszystko zaszutrowane. Easy.
 

Załączniki

OP
OP
K

Kylogram

Znany użytkownik
Reakcje
1.501 33 3
#14
Na okrągłą dziewiątą rocznicę czas odświeżyć wątek.

Ding-dong!! Niniejszym rozpoczynam nowy projekt, tzw. Stację Nr 2. Budowana w drugiej kolejności Stacja nr 1 będzie dużą makietą stacjonarną, zbudowaną z segmentów (na potrzeby np. remontu) i jako moduł samodzielny będzie umożliwiała zabawę w manewry. Po podłączeniu do niej modułów szlakowych i właśnie poniżej opisanej Stacji nr 2, otrzymam dużą pętlę rozciągającą się na cały salon, z dwoma stacjami. Na co dzień moduły te będą oczywiście gdzieś tam pochowane. No, szkoda czasu na lanie wody, zaczynam. Ding-dong. Matko pamiętaj, dziecko twój skarb.

1. Plan

Zdecydowałem o ograniczeniu długości stacji do 250cm z tym, że środkowy segment w razie potrzeby zawsze można zastąpić dłuższym. Albo go w ogóle wywalić. W jak największym stopniu korzystam z materiałów, które kiedyś kupiłem i swoje w szafie odleżały, oj będzie to miało pewne konsekwencje…

1 plan.jpg


Krótko o planie: tor główny z peronem i budynkiem stacyjnym, tor dodatkowy dla pociągów towarowych, bocznice przy placu ładunkowym (na żółto) i rampie (na szaro), no jakaś nastawnia musi być ;) i przy niej tor wyciągowy. Jest trochę za krótki, ale zostanie dociągnięty do końca modułu po to, żeby go kontynuować na kolejnym segmencie. Tor przy rampie będzie też torem do programowania loków. Chyba wszystko jasne.

2. Skrzynki

Materiał na skrzynki to oczywiście sklejka 12 mm, część z mojej „szafy”, reszta z Leroy, gdzie ładnie tną na paski z dokładnością 2 mm, bo im się maszyna popsuła. Zdjęć samych gołych skrzynek nie umieszczam, bo to bez sensu. Trzeba podczas klejenia :obcy:uważać na zwichrowanie sklejki. Niby jej struktura – kolejnych warstw klejonych kierunkiem włókna prostopadle – zapobiega paczeniu się, ale trzeba to dokładnie sprawdzać, bo czasem otrzymujemy materiał wstępnie przygotowany do budowy łódki. Przymiar kątowy, miarka, ściski stolarskie i duży stół w płaskim blatem twoim przyjacielem jest. Tu mały komentarz odnośnie narzędzi pomiarowych, pewnie o tym wiecie, ale trzeba zawsze :obcy:sprawdzić „współmierność” narzędzi. Linijka do linijki, zero do zera, i patrzymy czy oba 20,0 cm spotkały się. Czasem się nie spotykają. Ciekawostka: taka zielona papierowa miarka z Leroy – to „narzędzie” absolutnie co najwyżej zgrubne, na długości pół metra myli się o 2 mm. Chciałem toto nakleić jako wygodny liniał w moim narzędziu do cięcia szyn (może później go pokażę) i wówczas okazało się, jakie to merde. Aha, podobno najlepsi stolarze świata mawiają: „najlepiej wszystko trzyma, jak kleju ni ma”, więc z wikolem nie przesadzałem, tylko cienka warstwa, za to skrzynki na czas sklejenia ścisnąłem tu i ówdzie. Po sklejeniu doszło kilka wkrętów i gra gitara.

Tam gdzie trzeba, pod tory nakleiłem na wikol korek, jako „fałszywą podsypkę”. Taki w rulonie, z Leroy. :obcy:Folia stretch na stół, smaruję dechę wikolem, nakładam korek, odwracam skrzynkę i obciążam czymśtam ciężkim. Teraz siła spokoju, no musi toto poczekać przez noc. Gdzieniegdzie wikol przesiąkł przez korek, ale dzięki folii nie zasyfił blatu stołu. Potem malowanie, na razie tylko środka, profili czołowych, bezbarwnym lakierem wodoodpornym. Oczywiście pominąłem miejsca, gdzie później wkleję drewniane klocki do montażu nóg; dopiero wówczas przeleci się tam lakierem. Zastosowałem lakier do wnętrz, w ogóle nie śmierdzący (no, ma tylko delikatny zapach akrylu), więc można spokojnie nim malować w domu, gdy za oknem właśnie nam się już w październiku lato skończyło. OK, skrzynki gotowe, jedziemy dalej.

3. Tory

Użyłem wyciągnięte z szafy Roco Line 2,1mm. Kocham te ich rozjazdy, w których ściąg iglicowy jest zrobiony w postaci ruchomego podkładu. Niewiele z tym da się zrobić (to znaczy: spece potrafią, ja na to rzewnym okiem patrzyłem, myślałem, kombinowałem, zrobiłem niezależny ściąg, coś tam się jednak rozpieprzyło, poprawiałem itd. I w efekcie powstał rozjazd do wklejenia jako nieużywana i zarośnięta krzakami bocznica :) ). Natomiast natychmiast wychrzaniłem to, co (łatwo) można, a nawet :obcy:trzeba: blaszki do łączenia szyn i podkłady na końcach szyn. Na górze pacjent po operacji.

2 roco.jpg


Te ich blaszki łączące szyny to kolejny żarcik, ale ja nie mam takiego poczucia humoru, więc do szyn dolutowałem kabelki. W ogóle – każdy kawałek toru zasilam w dwóch miejscach. Wówczas obciążenie prądowe każdego kabelka dzieli się przez dwa, panie Kirchhoff. W dodatku gdyby miała miejsce awaria jednego kabelka – prawdopodobieństwo 25%, że akurat tego o tu, czarnego - tor nadal będzie zasilany.
Przed lutowaniem wyskrobałem żółtym nożykiem do tapet (istotna uwaga ;) są też pomarańczowe, czerwone, niebieskie, zielone i różowe) pole lutownicze, na które następnie została naniesiona kropla topnika w płynie. Polecam go zamiast, albo przynajmniej oprócz, kalafonii. Świetnie zwilża miejsce na lut, natychmiast wyparowuje podczas lutowania.

3 lut.jpg


Lutujemy. Mi zawsze podczas lutowania opary topnika lecą w twarz, też tak macie? Na zdjęciu ich nie widać, bo to zdjęcie ilustracyjne, chodzi o to :obcy:jak lutować. Na szynie spotykają się grot z cyną. Nanoszenie cyny na grot i z niego na miejsce lutowania to nawyk z czasów lutownic transformatorowych. Aha, po przylutowaniu kabelków zawsze :obcy:sprawdzałem miernikiem, czy nie ma zimnego lutu.

4 lut.jpg


Do krzyżownicy też idzie kabelek. Te rocowskie minipochewki na kabelki zostają na miejscu, just in case. Na końce szyn włożyłem prawidłowo wyglądające podkłady odcięte z fleksa. Są krzywo, bo tymczasowo, nieważne teraz.

5 lut.jpg


Teraz słowo o „angliku”. Te dwie proste kawałeczki szyn (w centrum kadru) i te towarzyszące im dzióbki, to kolejny dowcip. W realu są to łagodne łuki. Z racji skrócenia rozjazdu tak Kajzerom wyszło, trudno. Ja wolę nie patrzeć na ten rozjazd w poziomu drona, ale wraz ze zmniejszaniem kąta obserwacji wzrasta doń moje uczucie. Kajzery wymyśliły, że – znowu: te ruchome podkłady – będą w przypadku napędu namakietowego napędzane z przeciwległych stron. Dla mnie to jakieś nie halo, popatrzyłem na zdjęcia w necie i stwierdziłem, że imitacje napędów będą z jednej strony. Odciąłem więc (żółtym) nożywkiem do tapet zbędne fragmenty ruchomych podkładów. Pod dzwignię napędu podmakietowego :obcy:wywierciłem dwie dziury: jedną pod „ruchomym podkładem” – tu w tę dziureczkę wetknę pręcik – oraz dodatkową na końcu owego. To tak zupełnie „w razie czego”. Nie wiem jeszcze „czego”, ale późniejsze wywiercenie dziury, kiedy makieta jest gotowa, jest może jeśli nie trudniejsze, to bardziej stresujące, no i jeszcze te wczorajsze wybory, a przecież ze stresem walczymy obecnie wszyscy.

6 anglik.jpg


Po wywierceniu otworów na dźwignie napędów i kabelki zasilające, przykleiłem tory. Cyjanoakrylem, na razie w kilku miejscach – w razie czego łatwo zerwać bez specjalnych strat. Z pierwszym torem poszło łatwo, tutaj liczy się tylko leninowska dokładność i benedyktyńska cierpliwość. Pomiar w Scarmie pokazał mi, że odległość pomiędzy osiami torów musi wynosić prawie 59mm. Pomiędzy osiami, czyli od wewnętrznej krawędzi główki lewej szyny prawego toru do wewnętrznej krawędzi główki lewej szyny lewego toru. OK, jedną ręką trzymam linijkę, drugą ekierkę, ten tor po lewej może przymocować pinezką, bo w tym przypadku niestety, nie mam trzeciej ręki?

7 przymiarka.jpg


Nie, nie wierzę w takie machinacje, wolałem dodać grubość główki szyny i :obcy:za pomocą suwmiarki (takiej już w zasadzie zabytkowej) ustawiłem na sztywno odpowiedni wymiar – powstało narzędzie gwarantujące powtarzalną odległość pomiędzy torami. Dla ciekawostki, taką mi suwmiarka pokazała grubość główki szyny, czy młodzież z tego forum potrafi odczytać wynik?

8 główka.jpg


Dokładny pomiar odległości, docisk toru, :obcy:długa stalowa linijka i klej gotowy do ataku – to tajemnica sukcesu. Wyszło pięknie.

9 klej.jpg


Teraz chapter o napędach. Znowu otwieram szafę i wyciągam posiadane dobra, tym razem w postaci Tilligów. Podłączam, napęd pracuje cichutko, toż osa jest głośniejsza i bardziej upierdliwa. Zmierzyłem konieczny skok iglicy rozjazdu – 2 mm – i posiłkując się instrukcją przesunąłem odpowiednio te ich cholerne blaszki kontaktowe. Podłączam – skok 4 mm. Co jest do cholery? Przecież wszystko zrobiłem prawidłowo. Dokładnie zbadałem napęd, spróbowałem z drugim – efekt identyczny. Zatem to niemożliwe, aby miały wadę fabryczną, widocznie te dodatkowe milimetry są na „docisk” iglic. Pierwszy napęd, przymiarka, upierdliwa wbrew pozorom, w końcu przymocowałem napęd za pomocą krótkich wkrętów z marketu. Te ich czarne, dostarczane z napędem, to badziewie, które trudno wkręcić, przynajmniej w sklejkę, poza tym nie mają one kształtu stożka tak jak zwykłe wkręty z Leroy. Nie, to nie jest reklama tego sklepu, po prostu do niego mam najbliżej, z resztą jedyną alternatywą byłaby reklama Niemców. Mała uwaga: kiedyś w Leroy można było kupić nawet minimalną liczbę śrub, wkrętów, podkładem i tego typu drobnicy. Wystarczyło, aby ta wypluwająca etykiety waga mogła dokonać pomiaru. Ale od pewnego czasu wycwanili się i zrobili tak, jak było od zawsze w Obi: możesz kupić minimum ileś tam gramów. W efekcie możliwe jest kupno danego rodzaju drobnicy jedynie w postaci większych lub mniejszych garści. Po cholerę tylę tego, co to człowiek będzie śrubkami w detalu handlował? Nawet na placowe się nie zarobi! Tak nas urządzili z tymi śrubkami.

Wracając, przykręciłem napęd, podłączyłem do tymczasowego pulpitu sterującego – taka stara klawiaturka BTTB, obecnie Tillig oczywiście, pamiętacie z dawnych czasów. Uruchamiam przestawienie zwrotnicy i – co to do diaska za warkot !!! Miało być ciszej od osy, a tu się zrobił po prostu traktor !! Dlatego już teraz wiem, że kolejne zasilenie mojej szafy o :obcy:napędy nie nastąpi w firmie Tillig. Niestety, w tym przypadku nie widziały gały, co brały.

Jedna ze zwrotnic dziwnie się przestawia: iglice wędrują do końca, a następnie nieco wracają do wnętrza rozjazdu. Sprawdzałem równoległość ruchu dźwigni napędu z osią ruchu ściągu, no tego ruchomego podkładu, było OK, było wiele prób zmiany pozycji napędu – wszystko na nic. Po zdjęciu napędu – olśnienie, którego przyczynę widać na lewym zdjęciu. W ruch poszło grube wiertło do drewna, potem mniejsze wiertło, śrubokręcik, nożyk do tapet, i tak doszedłem do stanu na prawym zdjęciu. Teraz już dźwignia nia zawadza o deskę i iglice dojeżdżają do końca i tam się zatrzymują. Wniosek na miarę odkrycia naukowego: :obcy:lepiej zrobić otwór za duży, niż za mały. A wydawało mi się, że zostawiłem odpowiedni margines. Really, Mr. Murphy :p

10 dziurka.jpg


W końcu po kilkunastu dniach pracy (no, nie przez cały czas), pierwszy segment ma przymocowane tory (niektóre podkłady jeszcze nie, to się oczywiście poprawi), rozjazdy i napędy. TADAMMM !!!

11 segm.jpg


Proszę nie regulować odbiorników telewizyjnych, widoczne zniekształcenia geometrii to efekt użycia profesjonalnego aparatu fotograficznego grubości 6mm.

Teraz czeka mnie porządkowanie tej pajęczyny, ale to w dalszej części opery mydlanej.

12 kable.jpg
 
OP
OP
K

Kylogram

Znany użytkownik
Reakcje
1.501 33 3
#15
Antrakt minął, więc panie i panowie (panie z przypudrowanymi policzkami, panowie po dymku, wszyscy napojeni i wyurynowani) ponownie mogą zasiąść i podziwiać ;)

Tytułem uzupełnienia poprzedniego aktu: (prawie wszystkie) :obcy:rozjazdy odsunięte są od krawędzi segmentów o 1,5 cm. Zrobiłem tak po to, żeby w razie zadzierzgnięcia się segmentów (w teorii, jakich wiele mają kryminolodzy), ewentualnie wyrwany zostałby tylko kawałek toru dochodzący do czoła segmentu, a nie od razu kosztowny rozjazd, którego wymiana będzie upierdliwa. No OK, ale dlaczego skróciłem ten tor do raptem 1,5 cm? Otóż kierowała mną pazerność względem długości użytecznej torów. Ale jestem rozgrzeszony: to niecne pożądanie trawi nas wszystkich. Okazało się jednak, że dobre spozycjonowanie tak krótkiego toru jest nieco upierdliwe, więc rozjazd w lewej głowicy został odsunięty od krawędzi segmentu o 4 cm. Mierzenie, wiercenie, klejenie, no i mamy prawie gotowy, na tym etapie, moduł stacji z przyklejonymi torami i przymiarką peronu i rampy. Oraz tymczasowym „pulpitem” VEB BTTB... ależ pożółkł przez te lata…

1 moduł.jpg


Wracając do krawędzi segmentu: ścianka czołowa segmentu powinna "zawierać" profil torowiska, zatem byłaby zamontowana jak na rysunku A poniżej. U mnie, przy tych sklejkach „z szafy”, zrobiłem tak jak na rysunku B. Oczywiście do krawędzi segmentu dochodzi też warstwa korka (fałszywa podsypka). Jest to rozwiązanie nieprawidłowe, które już się na mnie zemściło na samym początku budowy modułu. A im dalej w las, tym więcej drzew. Zatem, podkreślajcie wężykiem: :obcy:robimy profil czołowy jak na rysunku A.

2 profil czołowy.jpg


Spiwszy z ust mych tę wszystkim znaną złotą myśl, możecie już spokojnie przejść z działu Drewno do działu Elektryka.

4. Kabelkologia

Okiełznanie pajęczyny jest tyleż łatwe, co czasochłonne. Skorzystałem ze złączek elektrycznych i :obcy:dla większej przejrzystości wykorzystałem różne kolory złączek: pomarańczowe do zasilania torów oraz białe/mleczne do sterowania oraz zasilania pozostałych elementów makiety typu oświetlenie etc. Zagadka: dlaczego złączki pomarańczowe są droższe od białych? Zapytałem o to tzw. doradcy w klienta w Leroy i ów wyjaśnił, że pomarańczowe są wytrzymalsze od białych. Aha, czyli tym razem Chińczyk nie pożydził polipropylenu oraz dodał mniej trującego bisfenolu. Efekt jest taki, że para złączek pomarańczowych = para złączek białych + tanie piwo. No to mniej wypiję (i to piwa premium, bo kupiłem na zapas kilkanaście tych białych i kilka pomarańczowych).

Tory na module podzieliłem na izolowane sekcje, ponieważ zamierzam zbudować detektor zajętości toru.

3 plan sekcji.jpg


W ogóle idea zabawy tą stacją jest taka, że zostaną zaimplementowane (to czasownik modny od czasów reklamy telewizyjnej „Terminale Unisoft to kilka miejsc pracy przy jednym komputerze”, ho ho ile lat temu to było) dwa tryby pracy: automatyczny i manualny. W trybie automatycznym, niemożliwe będzie podanie sygnału zezwalającego na wjazd w razie stwierdzenia zajętości toru albo w przypadku nieprawidłowo ustawionej drogi przebiegu. Czyli tak jak na prawdziwej kolei. Da się to łatwo zrobić np. matrycą zależności z wykorzystaniem diod. Na razie to przyszłość, jeszcze jej nie zbudowałem, więc nie mogę pokazać, ale jest to prosta rzecz. W każdym razie podczas wklejania torów, tam gdzie miała być separacja elektryczna sekcji, :obcy:pozostawiałem wąziutką szczelinę pomiędzy szynami (na czas klejenia wsuwałem pomiędzy szyny pasek z przezroczystej wypraski opakowania z napędów Tillig). Tak jak wcześniej pisałem, każdy odcinek toru zasilany jest z dwóch miejsc. Teraz wystarczyło odpowiednio wszystko połączyć et voila.

Tryb automatyczny przeznaczony będzie do zabawy z dziećmi; pilnować trzeba będzie tylko tego, aby mali mechanicy nie przejeżdżali obok semafora pokazującego „czerwone”. Resztę załatwi nam logika pana Boole’a. Po głowie mi chodzi taka myśl, że fajna byłaby automatyczna funkcja „kary” za wykonanie czynności niedozwolonej, na przykład wjazdu na odcinek zajęty. Kary sygnałem dzwonka; można by wówczas np. rywalizować na punkty, wykonując różne zadania w narzuconym, krótkim czasie. Mam w myślach ze dwie koncepcje jak to zrealizować, jak przelać logikę na kabelkologię, ale cóż, może pozostanie to na zawsze w sferze pobożnych życzeń, bo czasu na wszystko za mało? Zobaczymy. Natomiast w manualnym trybie pracy pulpitu, wszelkie zależności są pomijane i można wjechać na zajęty tor powodując katastrofę, zatem mamy poziom obsługi makiety odpowiedni dla nas, dorosłych. Okay, wystarczająco długo poteoretyzowałem?

No to czas na zdjęcie fragmentu spodu po pierwszej fali porządkowania kabelków. To konieczne, bo na tym forum panuje również malutka rywalizacja w kategorii schludności połączeń przewodów, choć ich na makiecie i tak nie widać. Wiem, sromotnie przegrałem. Ale ile czasu zaoszczędziłem :)(y)

4 kabelki.jpg


Na płytę :obcy:przykleiłem etykietki z opisem złącz, czytalne z obu stron segmentu, bo jak przeginać, to przeginać, a co. Są też przyklejone schematy: całości modułu na bocznej ściance oraz „odwrócony” lustrzanie, czyli reprezentujący układ torów zamontowany "na wskroś" na danym segmencie. Doskonale pomaga to w orientacji: co jest gdzie i co gdzie podłączyć. Oczywiście na zdjęciu nie ma jeszcze opisanego poniżej polaryzatora krzyżownic „anglika” ani (niezbudowanego jeszcze) detektora zajętości. Po ich zamontowaniu, widoczna kabelkologia zostanie ostatecznie uczesana.

Do „przytulenia” kabli do powierzchni sklejki wykorzystałem :obcy:przymocowane wkrętem plastikowe paski z wtopionymi na krawędziach drucikami, takie jak do zamykania np. torebek z krojonym chlebem, czy też innych produktów spożywczych. Jest na nich data ważności, więc na makiecie będziemy mieli time stamp :gwizd: Aha, nie pisałem o tym wcześniej, a teraz jest okazja, bo rychło w czas sobie przypomniałem: :obcy:w sklejce zawsze robię cienkim wiertłem mały otworek na każdy wkręt. Otworek jest węższy od wkręta i zwykle krótszy od niego, bo boję się przedziurawić płytę makiety, ale – jest. Nie wkręcam wkrętów bezpośrednio, na chama, bo nie chcę rozpierać sklejki. „Pomimo” tegoż otworka, wkręty trzymają bardzo mocno.

:obcy:Nogi do makiety to, jak widać, znane i często używane nogi z tego sklepu „meblowego” z cholernymi tłumami co weekend, akurat ten produkt ma nazwę łatwą do wypowiedzenia: Adils. Uwaga, informacja zawierała lokowanie produktu.

A propos, znowu nieoceniona okazała się moja przepastna szafa: kiedyś kupiłem halogeny, które miałem zamontować pod najniższymi półkami w szatni, żeby łatwiej było znaleźć buty (oraz dokładniej obejrzeć panujący tam zwykle burdel). Taka, wiecie, nowoczesność w domu i w zagrodzie na miarę XXI wieku. Ale – nie przeszedłem od pomysłu do przemysłu, więc hibernowały te halogenki tyle lat, że dożyły wieku LEDów. Już, już miałem je wyrzucić, a tu – proszę, nadszedł ich renesans. Wprawdzie lepsze są zwykłe żarówki samochodowe, ale za nimi ciągnie się zagadnienie oprawy, a tu mamy wygodne i powszechnie dostępne gniazdo GU4. Zamontowałem więc gniazda halogenów, polutowałem kabelki, halogeny wetknąłem w gniazda i…

5. Polaryzacja krzyżownic „anglika”

I tutaj następuje hitchcockowski suspens. Podłączywszy „elektrykie”, sprawdzałem, czy polaryzacja krzyżownic względem położenia iglic jest OK. Rozjazdy zdały na piątkę, ale anglik dał ciała... Wziąłem go w obroty do dogłębnej analizy, tak samo żwawo jak Freud swoich pacjentów do uprawianej przez niego psychoanalizy. No tak, mamy tutaj mały elektryczny kogel-mogel pod tytułem: polaryzacja krzyżownic anglika. Najpierw rozrysowałem położenia iglic i żądaną polaryzację krzyżownic oraz tabelę stanów. W kontekście zasilania, umownie oznaczyłem szyny jako „Czerwona” i „Niebieska”.

5 anglik logika.jpg


No i co? Ból polega na tym, że dana krzyżownica zmienia swoją polaryzację w zależności nie tylko od położenia iglic po jej stronie, lecz również w zależności od położenia iglic z drugiej strony rozjazdu, zatem wykorzystanie udostępnianego przez napęd mechanizmu zmiany polaryzacji krzyżownicy jest niewystarczające. Ale! Sprawa jest prosta, bo :obcy:przecież tym rządzi zwykła logika wspomnianego już pana Boole’a. A propos, jakaż to szkoda dla ludzkości, że żona pana Boole’a była skończoną idiotką i swoją „terapią” elegancko odprawiła przeziębionego małżonka prosto na cmentarz.

Ad vocem, najlepsze są rozwiązania najprostsze, w tym przypadku: przekaźniki. Sześć dwusekcyjnych załatwia sprawę. Oczywiście potrzebne są jeszcze nieumieszczone na schemacie diodki zabezpieczające i dawca zasilania (np. mostek Graetza + stabilizator napięcia; pobór prądu po prostu z szyn).

6 schemat przekaźników.jpg


Po namyśle zmniejszyłem liczbę przekaźników do tych niezbędnych, resztę załatwia dekoder 2 na 4. Oto :obcy:schemat i zdjęcie układu „Polaryzator Krzyżownic Podwójnego Rozjazdu Angielskiego „POLKA-18” wyprodukowanego przez (jeszcze nie upaństwowiony ;) ) Zakład Wytwórstwa Chałupniczego Modelarsko – Elektronicznego „Chał-tor” w Warszawie, którego jestem właścicielem.

7 schemat polaryzatora.jpg


Pięknie narysowane? Mnie też się podoba :ROFL:

A poniżej zdjęcie zmontowanego układu „POLKA-18” (wprawdzie wszystkie użyte elementy to mejdinczajna lub ewentualnie mejdin jakiś_inny_skośny_kraj, ale dzięki tej nazwie będę aplikował o markę „Dobre bo polskie”). Prototyp został, trudno nie zauważyć, zmontowany na płytce uniwersalnej, bo nie chciało mi się trawić. Zapewne tak już pozostanie, bo wiecie, jak to jest z prowizorkami. Pękniętą w drzwiach szybę zaklejamy taśmą i jest git i taki aplauz, aż telewizja przyjeżdża. Taśmę wymieniamy wraz z drzwiami o_O

A, a, mała uwaga. Zasilanie zrealizowałem za pomocą stabilizatora 7805, ale grzeje się on podczas pracy (co jest normalne), chłodzę go zatem radiatorem pozyskanym z jakiejś płyty głównej starego peceta. W tzw. międzyczasie mój serdeczny kumpel podesłał mi link do :obcy:przetwornicy impulsowej o wydajności 5A, wielkości większego znaczka pocztowego, cena, cholera przesadzili… bo 7 zł :)

8 polka.jpg


Dawka opisu, :obcy:jak toto działa. Otóż napędy Tilliga posiadają niezależny przełącznik polaryzacji krzyżownicy (oczywiście zsynchronizowany z położeniem napędu, więc i iglic). Nikt nie powiedział, że przez ten przełącznik musi przepływać „ten sam” prąd, co przez szyny. Zatem podłączyłem do niego zasilanie, czytaj: stan logiczny wysoki, który w zależności od położenia iglic pojawia się, lub nie, na kabelku napędu służącym do zasilania krzyżownicy. Teraz wystarczyło podłączyć (dwa) kabelki polaryzacji z (dwóch) napędów przestawiających rozjazdy „anglika” do (dwóch) wejść dekodera 2 na 4, i już na wyjściu dekodera pojawia się sygnał wyjściowy na jednej z czterech nóżek. Jest on zanegowany, więc karmimy nim tranzystor pnp uruchamiający cewkę odpowiedniego przekaźnika. Proste jak budowa cepa. Reszta to opisane powyżej zasilanko, oporniczki pulldown do stabilizacji stanu logicznego, kondensatorki do eliminacji „drgań styków” oraz (niezbędne!) diody przy przekaźnikach. Na płytce mam jeszcze nie pokazane na schemacie świecidełko pokazujące zasilanie układu.

Po prawdzie, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby moje wiekopomne dzieło ulepszyć, ale skoro dorównuje ono produktom (bardzo) bliskowschodnim kategorii: gniotsa – nie łamiotsa, to nie traciłem już czasu na walkę o lepszą przyszłość socjalistycznej ojczyzny poprzez minimalizację zużycia materiałów, kosztów i czasu zajętości zwojów mózgowych.

Teraz powszechnie stosowana uwaga: :obcy:nie daję gwarancji, że układ działa, ani nie biorę odpowiedzialności za jakiekolwiek szkody, bezpośrednie lub nie, wyrządzone podczas jego używania.
The common note applies: :obcy: DISCLAIMER: I do not guarantee functionality of the circuit nor I take responsibility for any damages, direct or indirect, incurred by its use.

Oczywiście u mnie układ działa doskonale :) Trzeba tylko odpowiednio – tzn. z głową – podłączyć „niby kolory” szyn „czerwona - niebieska” oraz krzyżownic K1 i K2. Ale to trywialne; wszak wystarczy, patrząc na tabelę stanów, sprawdzić miernikiem poprawność polaryzacji krzyżownic w poszczególnych ustawieniach rozjazdów pana DKW. W razie czego zamieniamy kabelki i po krzyku.

Kończąc ten pasjonujący akt, Słowo na Niedzielę (wieczór).

Kabelkologia analogowa jest fajna i w małej skali (w sensie zakresu budowy) ekonomiczniejsza od cyfrowej, bo tam do każdego urządzenia potrzebny jest oczywiście dekoder. W analogu, oprócz zasilania głównego szyn i zasilania świecących dupereli makietowych, pomiędzy segmentami musi być połączenie wielowiązkowe zawierające różne sygnały, no i też trzeba ulepić słuszną wiązkę kabli do pulpitu sterującego. Rozważywszy tę kwestię, połączenia międzysegmentowe zrealizowałem za pomocą złączy typu Molex. Wada tego rozwiązania: trzeba się było „szarpnąć” na zaciskarkę do pinów. Zaleta: powszechność typu złącza, łatwość i pewność połączenia. Oczywiście :obcy: kabelki z moleksów poprowadziłem do złączek elektrycznych, a od nich dopiero dalej lecą sobie do miejsc docelowych. Dzięki temu, jeśli nastąpiłaby awaria, albo po prostu coś mi się odwidziało, biorę oręż w postaci śrubokręcika i molex pada przy jego pierwszym obrocie. Wiem, Chuck Norris zrobiłby to w pół obrotu :)

Libretto kolejnego odcinka: detektor zajętości torów.
 

Marqus

Moderator Poznańskiego Klubu Modelarzy Kolejowych
PKMK
Reakcje
434 8 0
#16
Zamiast układu TTL możesz użyć CMOS 4555 (topografia i działane takie samo). Na wyjściu aktywny jest stan H. "Przyjemniejsze" sterowanie tranzystorami typu NPN. A jak już chcesz sterować stanem L, to lepiej jeżeli przekaźnik będzie w kolektorze niż w emiterze.
Przy zastosowaniu CMOS można zrobić zasilanie 12V. Będzie mniejsza moc strat i stabilizator nie będzie się tak grzał.

A z drugiej strony, czy nie wystarczy prosty układ zawierający dwa przełączniki polaryzacji wg tego schematu (pokazane wszystkie cztery położenia anglika)?
DoubleSlipFrogs_frame_0001.jpg DoubleSlipFrogs_frame_0003.jpg DoubleSlipFrogs_frame_0005.jpg DoubleSlipFrogs_frame_0007.jpg
 
OP
OP
K

Kylogram

Znany użytkownik
Reakcje
1.501 33 3
#17
Kolejny odcinek zacznie się na smutno. Już widziałem świetlaną przyszłość swojego genialnego wynalazku, i te $$$ na koncie, już miałem wynająć magazyn wysokiego składowania na palety z POLKĄ-18 eksportowaną na cały świat – kiedy powyższy post zniweczył moje plany, obrócił w pył marzenia, doprowadził do rozstroju nerwowego. Niechybnie „Chał-tor” zbankrutuje i zostanie przejęty przez państwo za złotówkę ;)

Ale za nim to nastąpi, walczę dalej o przetrwanie. Oczywiście, jak teraz patrzę na mój rysunek „anglika” z tymi kolorkami, to dostrzegam rzecz oczywistą: :obcy: polaryzacja prawej krzyżownicy zależy od położenia iglic rozjazdu lewego – i odwrotnie. Trywialne. Czemu wcześniej tego nie zauważyłem, przecież test na daltonizm w WKU zdałem bez problemu J No cóż, zawsze warto próbować dojść do czegoś samodzielnie, a nie tylko copy-paste, copy-paste, copy-paste aż się nadruk „Ctrl” wytrze. Moje genialne urządzonko idzie zatem spać do tej mojej szafy, na sam spód, tam gdzie pamiątki trzymam. I odrzuty z eksportu ;)

No dobra, intro zakończone, odpalam następny diwajs.

6. Detektor zajętości torów

Skorzystałem z plączącego się po sieci schematu z diodkami i transoptorem, trochę podmieniając elementy i modyfikując „dane wyjściowe”. Oczywiście pomógł cudowny :obcy: NE555 celem eliminacji mrugania diody sygnalizacyjnej. Z ustaleniem warunków jego pracy miałem chwilę zabawy, ale w końcu doszedłem do efektu mnie satysfakcjonującego. Duży kondzio 100 uF zapewnia stabilne świecenie diody. Układ załącza się po ok. sekundzie od wykrycia przepływu prądu, ale nie jest to problem, bo żaden tabor nie przemknie po sekcji w krótszym czasie (nie buduję modelu maglev :) ).

1 schemat detektora zajetosci.jpg


Tu znowu się powtórzę: :obcy: uwaga: nie daję gwarancji, że układ działa, ani nie biorę odpowiedzialności za jakiekolwiek szkody, bezpośrednie lub nie, wyrządzone podczas jego używania. :obcy: DISCLAIMER: I do not guarantee functionality of the circuit nor I take responsibility for any damages, direct or indirect, incurred by its use.

Dla poprawnej pracy układu, poprawnej w sensie wskazującej zajętość toru zajętego, :obcy: oczywiście przynajmniej osie skrajne taboru muszą pobierać prąd. Podczas testów okazało się, że lokomotywa opuszczająca sekcję, za którą jest odcinek nie kontrolowany detektorem, co chwilę załącza i wyłącza detektor zajętości: ma więc miejsce sytuacja, kiedy lokomotywa nie opuściła jeszcze całkowicie sekcji, a już wskazana jest ona jako wolna. Nie jest to jednak wielki problem, ponieważ zajęty przez lokomotywę będzie ewentualnie sam końcowy fragment sekcji o długości kilku-kilkunastu centymetrów, a prowadząc pociąg i tak go obserwujemy, więc nie doprowadzimy celowo do zderzenia.

Zdjęcie gotowego układu poniżej. VLSI to to nie jest :) więc być może płytkę dla na sekcji 5-8 zaprojektuję oszczędniej, jeśli znajdę czas. A to towar deficytowy…

2 detektor zajetosci.jpg


Jak widać, tym razem :obcy: wytrawiłem płytkę drukowaną, korzystając z metody „żelazkowej” – tu podam przepis wzorem (już umarłej) usługi telegramu: wydruk obrazu płytki na drukarce laserowej STOP wprasowanie tonera na miedź laminatu za pomocą żelazka STOP trawienie w nadsiarczanie sodu STOP. O historycznej metodzie trawienia z użyciem chlorku żelaza z radością już zapomniałem; oprócz różnych wad, plamiło toto niemiłosiernie. Oczywiście podgrzanie roztworu nadsiarczanu przyspiesza reakcję, wiadomo. Oczywiście laminat przed wprasowaniem obrazu ścieżek musi być oczyszczony i odtłuszczony, też wiadomo. To takie szczegóły, w których tkwi diabeł, ale ogólnie rzecz ujmując – własnoręczne trawienie płytek jest łatwe do wykonania, jedynie przygotowując i używając roztwór trawiący pamiętajcie: :obcy: w chemii jest jak w kuchni: nie liże się łyżki.

Tak jak napisałem powyżej, dla poprawnej pracy detektora zajętości konieczny jest pobór niewielkiego prądu z szyn, zatem w przypadku nieoświetlonych wagonów towarowych konieczne jest wmontowanie gdzieś odpowiedniego oporniczka „zwierającego” szyny. Na przykład: :obcy: przyklejamy do osi i łączymy klejem przewodzącym oporniczek SMD 10k. Klej przewodzący, zgodnie z nazwą, zarówno przykleja opornik do osi i do tarczy koła, jak i pełni rolę niezbędnego "przewodu". Załatwiamy dwie rzeczy za jednym razem. Trzask, prask i po wszystkim, jak to mawiał Dziadek Poszepszyński :)

3 wagon.jpg


Oczywiście później :obcy: zamaskuję farbką te aplikacje. I porządnie odkurzę wagon :)

Sprawę detekcji zajętości toru mam zatem załatwioną. Ale skorzystanie z jej usług umożliwi dopiero pulpit sterowniczy. O tym, i nie tylko o tym, będę opowiadał w kolejnych odcinkach.
 
Ostatnio edytowane:
OP
OP
K

Kylogram

Znany użytkownik
Reakcje
1.501 33 3
#18
Ech, minęły dwa lata od ostatniego wpisu, chyba mogę się wytłumaczyć pandemią? ; )

W tak zwanym międzyczasie zrobiłem trzy płytki elektroniki, ale wszystko idzie do kosza. Sterownik rozjazdów zbudowany na przerzutnikach okazał się trochę niestabilny oraz za duży gabarytami. Płytka logiki (matryca diodowa) oraz płytka sterowania przebiegami działały OK, ale po namyśle „najszła” mnie myśl, iż w zasadzie palnąłem głupotę, ponieważ zamiast babrać się w elektronikę dyskretną działającą „na sztywno” według z góry założonego schematu, :obcy: lepiej zrobić coś konfigurowalnego według bieżących potrzeb lub zmiennego widzimisię. Tym samym z przyjemnością przeszedłem na stronę mikrokontrolerów, a konkretnie takiego cwaniaka o nazwie ESP8266. Rozwiązanie takie jest po prostu uniwersalne, korekcja błędów działania w zasadzie trywialna, dokonywanie zmian łatwe i szybkie, a do tego jest mniej punktów lutowniczych do „opędzlowania”.
Tu tylko pamiątkowe już zdjęcie niewykorzystanej elektroniki, bye-bye and never again.

1621869016452.png


Meritum tego artykułu to sterowanie napędami rozjazdów. Pierwsza wykonana płytka sterowania okazała się ostatecznie, tak jak napisałem, zbyt duża, więc się w międzyczasie zmniejszyła, no tak jakby za pomocą pompki zmniejszającej, takiej od kompletu używanego Pana Kleksa, który na filmie posługiwał się tylko pompką dającą efekt „in plus”. Preparatem do zabezpieczenia płytek drukowanych przed wpływem środowiska psiknąłem również :obcy: wydruk rozmieszczenia elementów (silkscreen), przez co podczas montażu i wielokrotnego wówczas dotykania, palcowania płytki, toner nie wycierał się tak jak to się działo przy poprzednich płytkach. Oczywiście po sprawdzeniu prawidłowego działania układu, preparatem „Plastik” zabezpieczyłem dół płytki z mozaiką ścieżek i pól lutowniczych.

1621869075423.png


No to teraz schemat sterownika rozjazdów, voila:

1621869088832.png


:obcy: UWAGA: nie daję gwarancji, że układ działa, ani nie biorę odpowiedzialności za jakiekolwiek szkody, bezpośrednie lub nie, wyrządzone podczas jego używania. DISCLAIMER: I do not guarantee functionality of the circuit nor I take responsibility for any damages, direct or indirect, incurred by its use.

Umożliwia on przełączanie napędów (w moim przypadku Tillig) zasilanych prądem przemiennym o napięciu 16V, za pomocą jednego przycisku (kolejne naciśnięcia przełączają napęd, czyli przestawiają rozjazd w położenie „przeciwne do bieżącego”), a dodatkowo daje potwierdzenie położenia rozjazdu. Dzięki przekaźnikom i transoptorom mamy izolację galwaniczną pomiędzy zasilaniem napędów, a naszym układem. No miód po prostu i do tego niezafałszowany skrobią. A propos, powstała jeszcze jedna ciekawa kwestia, otóż przekaźniki po wyłączeniu zasilania cewki wracają w stan „podstawowy”, co wykorzystałem do przestawienia wówczas rozjazdów w położenie zasadnicze (takie przyjmowanie stanu bezpieczniejszego w sytuacji awaryjnej, no wypisz wymaluj jak na prawdziwej kolei). Ma to oczywiście tę wadę, że koła taboru akurat stojącego na rozjeździe mogą ulec zakleszczeniu iglicą. Ale można ten problem łatwo rozwiązać poprzez odłączanie najpierw zasilania napędów, a dopiero potem zasilania sterownika rozjazdów. Podczas włączania zasilania problem jednak powróci, chyba, że zastosuje się układ ustawiający przekaźniki według aktualnego położenia iglic, a dopiero potem załączy zasilanie napędów. Ja nie będę się w to bawił; po prostu przed wyłączeniem zasilania należy zjechać ze wszystkich rozjazdów, i po krzyku.

Jako że ta podstawowa, najważniejsza, elektronika została już na module zamontowana, to czas na pierwsze uczesanie kablowego makaronu.

1621869147387.png


Bynajmniej nie jest to stan ostateczny, ale na ten moment mnie satysfakcjonuje – notabene budując makietę wszakże kolejową, częściowo użyłem przewodów „staroużytecznych”, choć szyn już nie ; ). Aha, zapodaję jeszcze dwa jakżeż genialne pomysły: płytka drukowana do spodu makiety jest, za pomocą wkrętów do drewna, :obcy: mocowana na tulejkach z obciętych kołków do betonu. Tanie i skuteczne rozwiązanie. No i druga rzecz: do przewodów przyłączeniowych (zasilanie, DCC z centralki, podłączenie do kolejnego modułu) mocuję :obcy: etykiety sporządzone z zalaminowanego wydruku opisu (laminator z marketu to koszt raptem jakichś 80zł), przez co podłączanie zasilania z zewnątrz albo elektryki międzymodułowej jest łatwe i szybkie (w moim przypadku trzy pary przewodów: 16V zmienny do napędów, 12V stały do elektroniki i oświetlenia, DCC). Może też tak robicie, ale jak ktoś nie wie, jakie to pomocne, to… już wie : )

W kolejnym odcinku wystąpi pulpit sterujący. W ramach zapowiedzi przedzapoznawczych, oto jego zdjęcie:

1621869200704.png


Wyszło z takim ostrym cieniem, chyba mgły, nieważne.
No to - do następnego razu.
 
OP
OP
K

Kylogram

Znany użytkownik
Reakcje
1.501 33 3
#19
Pulpit sterujący

W dzisiejszym odcinku będzie o pulpicie – rzeczy czasochłonnej w konstrukcji i w pewnym sensie skomplikowanej, a przy tym niezbędnej. Czyli należącej do kategorii rzeczy upierdliwych.

Od teorii…

Najpierw pomysł na to, :obcy: jak pulpit będzie się obsługiwać. Ano tak: przyciskami ustawiamy rozjazdy dla danej drogi przebiegu, a następnie naciskamy przycisk wyboru drogi przebiegu, np. z A na tor nr 1. Jeżeli odpowiednie rozjazdy ustawione są prawidłowo, a odpowiednie sekcje torów nie są zajęte przez tabor (co sprawdzi opisany wcześniej detektor zajętości toru), wówczas na odpowiednim semaforze pojawi się odpowiedni sygnał zezwalający na jazdę. Wszystko musi być „odpowiednie”. Jeśli tor będzie zajęty, albo będzie coś nie tak z ustawieniem rozjazdów, to w trybie pracy pulpitu „auto” rozlegnie się sygnał ostrzegawczy i oczywiście podanie wolnej drogi na semaforze nie nastąpi. Inaczej będzie w trybie pracy ręcznej pulpitu – wówczas będziemy mogli nawet spowodować katastrofę kolejową :cry: ponieważ system kontroli ustawienia i zajętości przebiegu jest wówczas wyłączony. Tryb pracy przełącza się przyciskiem o oczywistej nazwie AUTO.

p opis.jpg


Dopuszczalne mogą być przebiegi „realizowalne” równocześnie, czyli niesprzeczne, np. można równocześnie wjeżdżać z kierunku A na tor 1 oraz wyjeżdżać z toru 3 na kierunek B. Prawidłowość takiego rozwiązania w kontekście przepisów kolejowych (regulaminu technicznego stacji) to dyskusja niezwiązana z elektroniką, ale daje ono większe możliwości „zabawy” na makiecie… To jest jeszcze temat do zastanowienia. Możliwość realizacji takich przebiegów można wyłączyć przeprogramowując sterujący całością procesor, co jest bardzo proste.

Dla obu kierunków przebiegu jest dostępny przycisk ustawiania semaforów na „stój” (czyli tak jakby do rozwiązywania ustawionej drogi przebiegu). Dodatkowo, po przejeździe pociągu, semafor może sam się ustawić sygnał na „stój” co następuje poprzez monitorowanie zwolnienia odpowiednich sekcji. Aha, kształtowe semafory wyjazdowe nie mają SZ ani sygnału manewrowego – tutaj biega pan z odpowiednią chorągiewką i ew. odpowiednim dokumentem w ręku. Nooo przynajmniej na razie tak jest, do czasu modernizacji stacji. Wtedy na semaforach kształtowych pojawi się odpowiednie „światełko”, no i trzeba będzie nieco zmodyfikować pulpit. Nastąpią zmiany, jak to w życiu.

Wygląd pulpitu, podobnie jak „pomysł” sposobu jego działania, wzorowany jest oczywiście na prawdziwych pulpitach (jeszcze) stosowanych na kolei, przy czym przyjąłem oczywiście cały szereg uproszczeń. Ustawiona droga przebiegu podświetlana jest za pomocą światła białego, a sekcje zajęte za pomocą czerwonego. Wszystkie przyciski sterujące, w tym te do rozjazdów, są typu „naciśnij”, a nie „przełącz”. W odróżnieniu od popularnego na tym forum (i nie tylko na tym) sterowania rozjazdów za pomocą przełączników dźwigienkowych prawo-lewo, czy tam góra-dół, ja wolałem łatwiejsze w obsłudze – jak to kiedyś je nazwała moja wówczas trzyletnia córka – „wciśniki”. Dzięki zastosowaniu opisanego poprzednio sterownika rozjazdów, :obcy: na każdy rozjazd mamy jeden przycisk, ustawiający rozjazd "naprzemiennie". Proste to w obsłudze jak łyżeczka do herbaty. Oczywiście, nie mamy kontroli wzrokowej położenia dźwigienek przełączników, ale za to mamy fajniejsze, bliższe kolejowym realiom sterowanie :)

…do praktyki.

Zatem krótki przepis na (niejadalnego) sandwitcha. Sama płyta pulpitu to poliwęglan 5mm, na który przykleiłem taśmą dwustronną
:obcy: zalaminowany wydruk układu torowego wraz z opisami etc. Wcześniej wywierciłem w płycie otwory na przyciski oraz na diody LED, oj trochę tego było, bardzo pomogła mi wiertarka stołowa kupiona w sklepie z tej piosenki: „jak sobota to-o tyl-ko do cyk-cyk do cyk-cyk” za straszne 300zł. Nazwa sklepu ukryta pod zaśpiewem „cyk-cyk” jest wśród obecnego pokolenia bardziej znana niż oryginalne słowa piosenki wykorzystanej w jego reklamie. Następnie było mycie benzyną ektrakcyjną i potraktowanie całości czarną farbą, psikaną ją pod różnymi kątami tak, by poczernić również ścianki otworów. No, chodzi o likwidację przeświecania diod LED. :obcy: LED nie wystają ponad poziom płyty, lecz podświetlają wydruk w odpowiednich miejscach. Wygląda to bosko :) Ale nawet jeśli nie wygląda bosko, to przynajmniej unikam problemu (nie)estetycznego wycinania otworów pod diody. Normalnie to trzeba by te otworki porobić w laserowni. No tak, najpierw naumieć się odpowiednio projektować rysunek dla lasera, potem czekanie na wypalenie, potem czekanie w samochodowym korku jadąc po odbiór, albo czekanie na kuriera jeśli tak zapłaciłem, a wiecie jak oni rzucają przesyłkami, no i w końcu otrzymuję "do ręk" taki bezduszny gotowiec. Eeee tam. A tymczasem jedyne otwory jakie musiałem wyciąć w swoim rękodziele, to te pod przyciski. Wiertareczka, skupienie, dokładność, na koniec wycyzelowujący dzieło nożyk do tapet – i gotowe. Przyciski i tak przykręcam z góry nakrętkami, więc maskuję ewentualną niedoskonałość „drylowania”.

p kanapka.JPG


No i juś. Od spodu idzie strawa elektroników: płytki drukowane i kabelkologia. Kabli jest prawie tyle co w komputerze ODRA 1305 ;)

Jako ramę pulpitu wykorzystałem białe :obcy: korytka instalatorskie, odpowiednio przycięte i przymocowane. Jest nawet na nich napis „made in Poland”, co się świetnie składa, bo przecież cały pulpit to polska robota. Tak tak, Polak potrafi ;) Z pulpitu do makiety ciągnie się wielożyłowa taśma, przez która płyną wszystkie niezbędne sygnały i oczywiście zasilanie. Tak to wyglądajet po uruchomieniu, widać ustawienia rozjazdów i zajętość sekcji. Semafory jeszcze wygaszone, bo niepodłączone do procesora, który muszę jeszcze zaprogramować. Ale ogólnie, „trzon” już działa, tzn. można przestawiać rozjazdy i działa zajętość torów. Widać (na biało) ustawienie rozjazdów oraz na czerwono zajętość toru. Specjalnie przyciemniłem zdjęcie, aby trochę uwypuklić różnicę pomiędzy czerwonym kolorem toru zajętego oraz jaśniejszym (w rzeczywistości różowawym) kolorem toru zajętego i jednocześnie podświetlonego wskazaniem przebiegu. Rozjazd w torze nr 5 jest ustawiony oczywiście na wprost.

p led.jpg


Aha, zapomniałem napisać, że w odróżnieniu od prawdziwego pulpitu kostkowego, mój pulpit będzie dokładnie odwzorowywał sygnały pokazywane na semaforach. Są też inne rozbieżności pomiędzy pulpitem „prawdziwym” oraz moim, już uchwycone przez specjalistów, o ile któryś z nich czyta ten poemat. Ale – zrobiłem tak, jak mi się bardziej podoba, w końcu to ma być „LEGO” czyli Dobra Zabawa :)

A ponieważ może zaistnieć konieczność podłączenia pulpitu z przeciwnej strony stacji (no tak jakby do strony „widza”), to wymyśliłem zalaminowaną nakładkę na pulpit z odwróconym opisem elementów pulpitu, którą po prostu nakłada się na wierzch. Wtedy nie trzeba będzie rozkminiać odwróconych napisów.

Koniec gry wstępnej, czas na akcję

Ufff. Najbardziej nudne i upierdliwe prace stolarskie, prace „drogowe” czyli pozycjonowanie, mierzenie i przycinanie szyn, najważniejsze prace elektryczne oraz multum zabawy z elektroniką: projektowanie układów, trawienie płytek drukowanych, montaż elementów w oparach topnika, drugi raz dziś idę umyć włosy, testowanie kolejnych diwajsów z biciem serca w oczekiwaniu na sukces jak podczas lotu pierwszego Voyagera – są zakończone.

Ostateczne cyzelowanie, adjustacja i modernizacja makietowej elektryki/elektroniki będą jeszcze miały miejsce podczas dalszych etapów prac, ponieważ może nastąpić konieczność przesunięcia jakiejś wiązki przewodów ze względu na podłączenie latarni (dlatego główne wiązki przewodów starałem się prowadzić w osi torów, a także w tych miejscach montować kostki rozdzielcze). No i czeka mnie zaprogramowanie procesora, choć to przyjemność, bo siedzi się wtedy w pokoju, gdzie jest sucho, ciepło i nie kurzy się ;) . A potem na przykład montaż latarni wraz z ich podłączeniem, montaż semaforów… Jednakże ogólnie rzecz ujmując: od tego momentu makieta występująca pod kryptonimem „gołe dechy” może zacząć się przepoczwarzać w „gołe dechy zaszutrowane” i dojrzewać, dojrzewać, dojrzewać, aż do pełnego rozkwitu. O mozole tego dojrzewania będzie dalsza część tej sagi. Może zakończy się szybciej niż mydlany tasiemiec Carringtonów ;)
 
OP
OP
K

Kylogram

Znany użytkownik
Reakcje
1.501 33 3
#20
Po długiej przerwie wklejam mikroupdate. Otóż znowu ruszyłem z pracami: tory pomalowane i częściowo zaszutrowane, a aktualnie buduję imitacje mechanicznych urządzeń zrk. Materiały to tektura, wykałaczki i cienki drucik, a na ożebrowane pokrycie skrzynek wykorzystuję odpowiednio przycięte fragmenty blistrów po pigułkach. Na zdjęciu poniżej jest tylko przymiarka na potrzeby zdjęcia, dlatego całość jest nieprzyklejona i jeszcze niekompletna (a ta skrzynka załomowa to leży po to, aby pokazać, ze to też ręczna - i bardzo prosta - robota). Po sklejeniu i ew. poprawkach, wszystko maluję szarym lakierem podkładowym w sprayu, a potem za pomocą farb i washy akrylowych ubieram we właściwy strój.

1706646052315.png


Jak widać, wykorzystałem rozjazdy Roco, które imitują ściąg iglicowy jednym z podkładów. Wymagało to troszkę ekwilibrystyki ukrycia tego "ruchomego kloca" w imitacji napędu. Po montażu pędni etc. i zaszutrowaniu całości, tory zostaną jeszcze z daleka spryskane delikatną rdzawą mgiełką.
Kolor rdzy w tym sztucznym świetle jest zaróżowiony; w rzeczywistości wygląda to znacznie lepiej.
 

Podobne wątki