Wszyscy się jakoś przyczaili, więc dla rozruszania postanowiłem podłożyć się z opisem przeróbki starej niemieckiej BR86 na polską TKt3, albo przynajmniej coś w tym rodzaju.
Jest to moja pierwsza przeróbka parowozu, dzięki której uświadomiłem sobie trochę, co należy, a co nie należy robić przy takich okazjach.
Dziś pierwsza część.
Przede wszystkim należy zdobyć dokumentację zdjęciową, jest to ważne szczególnie w przypadku parowozów, oplecionych armaturą, osprzętem umocowanym tu i tam, w zasadzie każdy egzemplarz się różni od innego,
a już na pewno się zupełnie różni od naszego modelu.
Niestety w przypadku TKt3 jest to problem. Zdjęć jest bardzo mało, a jedyna zachowana w Polsce TKt3-16 należy do starszego podtypu serii 86, natomiast model Gutzolda, czy to stary czy nowy, jest odwzorowaniem nowszego podtypu, z innymi skrzyniami wodnymi itp.
Szczęśliwie trochę zdjęć i wiele cennych informacji jest w artykule o TKt3 w lutowym numerze Świata Kolei z 2003r:
Ja wybrałem egzemplarz numer 45, jako że były zreprodukowane dwa zdjęcia, z obu stron lokomotywy, co jest ważne aby zrozumieć jak idą te wszystkie rurki, a idą inaczej niż w modelu.
Niestety zdjęcie zrobione od tyłu ucinało reflektory i do dziś nie wiem, jak były umiejscowione w oryginale, a na innych egzemlarzach widziałem że bywało różnie - na ogół na wspornikach, ale w różnych miejscach.
Pytałem na FM, ale nikt mi nie odpowiedział.
W każdym razie nalezy zapopatrzyć się w pilniki, skalpele, kawałki zyletek, dłutka, a jak kto ma to w dremela, proxona albo coś w tym guście z różnymi frezami.
Ja niestety nie posiadałem wtedy takiego mikronarzędzia i aktów destrukcji wykonywałem ręcznie - np. kawałkiem żyletki, dzięki jej elastyczności, fajnie usuwa się plastikowe imitacje rurek.
Przed przystąpieniem do aktu destrukcji należy wytężyć wzrok i porównać z dokumentacją fotograficzną, które elementy należy unicestwić albo zdemontować.
Np. od razu widać że pod nóz idą reflektory, górnego reflektora na zdjęciach w ogóle nie ma (montowano je później, na innych typach i nie zawsze) więc kabelki od niego też muszą być usunięte.
Prądnica jest w innym miejscu, nie ma podgrzewacza i jego orurowania itp.
Natomiast na zdjęciach widać inne rzeczy, których zabrakło w modelu, np. cięgła z budki do zbieralnika pary.
Tu taka dygresja - przy usuwaniu niepotrzebnego orurowania, łatwo o uszkodzenie tego potrzebnego.
Namęczyłem się aby tego uniknąc, w sumie niepotrzebnie -
po zainstalowaniu brakującego orurowania widać, jak szpetne są te plastykowe imitacje rur, zlane z korpusem lokomotywy.
Szczególnie ochydne jest to w starych modelach z połówkowej formy,
im wyżej rura, tym bardziej przypomina płaski gruby stopień, a nie rurę.
Chyba lepiej i łatwiej wypruć wszystko i zrobić na nowo.
Jest to moja pierwsza przeróbka parowozu, dzięki której uświadomiłem sobie trochę, co należy, a co nie należy robić przy takich okazjach.
Dziś pierwsza część.
Przede wszystkim należy zdobyć dokumentację zdjęciową, jest to ważne szczególnie w przypadku parowozów, oplecionych armaturą, osprzętem umocowanym tu i tam, w zasadzie każdy egzemplarz się różni od innego,
a już na pewno się zupełnie różni od naszego modelu.
Niestety w przypadku TKt3 jest to problem. Zdjęć jest bardzo mało, a jedyna zachowana w Polsce TKt3-16 należy do starszego podtypu serii 86, natomiast model Gutzolda, czy to stary czy nowy, jest odwzorowaniem nowszego podtypu, z innymi skrzyniami wodnymi itp.
Szczęśliwie trochę zdjęć i wiele cennych informacji jest w artykule o TKt3 w lutowym numerze Świata Kolei z 2003r:
Ja wybrałem egzemplarz numer 45, jako że były zreprodukowane dwa zdjęcia, z obu stron lokomotywy, co jest ważne aby zrozumieć jak idą te wszystkie rurki, a idą inaczej niż w modelu.
Niestety zdjęcie zrobione od tyłu ucinało reflektory i do dziś nie wiem, jak były umiejscowione w oryginale, a na innych egzemlarzach widziałem że bywało różnie - na ogół na wspornikach, ale w różnych miejscach.
Pytałem na FM, ale nikt mi nie odpowiedział.
W każdym razie nalezy zapopatrzyć się w pilniki, skalpele, kawałki zyletek, dłutka, a jak kto ma to w dremela, proxona albo coś w tym guście z różnymi frezami.
Ja niestety nie posiadałem wtedy takiego mikronarzędzia i aktów destrukcji wykonywałem ręcznie - np. kawałkiem żyletki, dzięki jej elastyczności, fajnie usuwa się plastikowe imitacje rurek.
Przed przystąpieniem do aktu destrukcji należy wytężyć wzrok i porównać z dokumentacją fotograficzną, które elementy należy unicestwić albo zdemontować.
Np. od razu widać że pod nóz idą reflektory, górnego reflektora na zdjęciach w ogóle nie ma (montowano je później, na innych typach i nie zawsze) więc kabelki od niego też muszą być usunięte.
Prądnica jest w innym miejscu, nie ma podgrzewacza i jego orurowania itp.
Natomiast na zdjęciach widać inne rzeczy, których zabrakło w modelu, np. cięgła z budki do zbieralnika pary.
Tu taka dygresja - przy usuwaniu niepotrzebnego orurowania, łatwo o uszkodzenie tego potrzebnego.
Namęczyłem się aby tego uniknąc, w sumie niepotrzebnie -
po zainstalowaniu brakującego orurowania widać, jak szpetne są te plastykowe imitacje rur, zlane z korpusem lokomotywy.
Szczególnie ochydne jest to w starych modelach z połówkowej formy,
im wyżej rura, tym bardziej przypomina płaski gruby stopień, a nie rurę.
Chyba lepiej i łatwiej wypruć wszystko i zrobić na nowo.