Cieszy mnie to ale teraz żałuję że Ci zwróciłem uwagę, zakłóciłem Twój spokój, a nie było to moim celem.
W tamtych latach maszyny do obróbki skrawaniem były bardziej toporne i nie tak skompaktowane jak późniejsze, wszystko to dzięki swoistej manierze projektantów "starej" daty i możliwości technologicznych, od lat dziewięćdziesiątych maszyny stają się bardziej zwarte, kanciate, podobno bardziej ergonomiczne, według mnie, mniej przyjemne dla oka, z obsługą różnie bywało, stare czasami przewyższają " intuicyjnością " te nowsze.
Niektóre ze starych modeli na których dawniej pracowałem to były dzieła sztuki odlewniczej (korpusy, pokrętła) zdobniczej (malowanie podobne do starych maszyn Singera i innych do szycia) uruchamiałem całkowite "trupy" zardzewiałe, służące rzemieślnikom do dziś, co przyjmuję z dumą i pewnym wzruszeniem, dziwne to co piszę ale gdy człowiek całkowicie się czemuś poświęci, przenika tym, tworzy jedność z maszyną, maszyna przestaje być martwym tworem staje się żywym organizmem, słyszysz czy jest zdrowa, czy coś jej dolega, znasz jej kaprysy, zaczynasz z nią rozmaiwać, moje wszystkie w narzędziowni mają swoje imiona, personalizacja dodatnio wpływa na dbałość o sprzęt, znów się zapędziłem, nie moge ostatnio mówić rekompensuję sobie to pisaniem, wybaczcie.
Kilka fotek starszych modeli, marne bo z sieci.
A takiej używam ja, widać wyraźnie zmianę w stylu budowy, zewnętrznym bo środek ewoluuje już nie tak szybko, choć zmiany są.
I znów z porządnego wątku zrobił się(em) bazar retro.
Pamietam pewien czerwcowy dzień, gdy Pan "Profesor" bo tak się kiedyś zwracało do nauczycieli w szkołach ponadpodstawowych, powiedział "Ty to synek nie masz za grosz daru do tej roboty" zwrotu "synek" używał rozmawiając z każdym uczniem, szkoda że już nie żyje, chętnie bym z nim podyskutował o słuszności wyborów życiowych.