Z racji miejsca, jakie mam do dyspozycji dla,- w sumie niemałej makiety, muszę projektować i wykonywać budynki stacyjne najogólniej mówiąc ,- na miarę.
Oryginalna parowozownia, a później lokomotywownia w Rudach jest bardzo długim budynkiem, zespolonym z warsztatami i budynkiem wagonowni.
Sama szopa ma trzy bramy wjazdowe, a jej wnętrze na długości mieści lekko po dwa "Rumuny".
Dla moich potrzeb zaprojektowałem lokomotywownie dwustanowiskową, krótszą i z dobudowanym warsztatem z boku. Chcąc zachować klimat tej budowli, starałem sie zachować również jej styl i detale architektoniczne.
Wszystkie elementy są wykonane z kartonu wycinanego laserem.
Robię to tak, że kupuje brystole w różnych kolorach a następnie introligator nakleja mi to na introligatorską tekturę grubości jednego, lub półtorej milimetra i zostawia do wyschnięcia pod prasą.
Gotowe ściany mają grawer cegły, które na chybił, trafił barwię flamastrami pędzelkowymi, od pomarańczowego, po ciemny bordo, aby uzyskać różne odcienie cegieł, tak jak w realu. Czasem którąś z cegieł maznę na ciemną zieleń lub granat, by wyglądało, że przypaliła się podczas wypalania.
Okna wykonane są z siatki podtynkowej z włókna szklanego, zabarwionej na czarno tuszem do pieczątek i podklejone przezroczystym tworzywem, np z opakowań jednorazowych.
Dach natomiast, pokryję tekturą falistą, jako pokrycie eternitem, bo chyba tak jest w oryginale. Grzbiety ścian szczytowych oklejone będą cienkim srebrnym papierem wizytówkowym, który "będzie robił" za blachę ocynkowaną. Dojdą naturalnie rynny, kominki wentylacyjne na dachu i inne drobiazgi.
W stanie "surowym-zamkniętym", moja szopa prezentuje się jak poniżej:
Proszę nie zwracać uwagi na tę dziwną lokomotywkę koło szopy. W ramach relaksu kombinowałem pewnego razu, co można zrobić ze Staitza. Myślałem o loku typu Kitson-Mayer tyle, że z przegubowym tendrem, ale dziś podwozia są wykorzystane do mojego Garratta. Może kiedyś wrócę do tego pomysłu.
Oryginalna parowozownia, a później lokomotywownia w Rudach jest bardzo długim budynkiem, zespolonym z warsztatami i budynkiem wagonowni.
Sama szopa ma trzy bramy wjazdowe, a jej wnętrze na długości mieści lekko po dwa "Rumuny".
Dla moich potrzeb zaprojektowałem lokomotywownie dwustanowiskową, krótszą i z dobudowanym warsztatem z boku. Chcąc zachować klimat tej budowli, starałem sie zachować również jej styl i detale architektoniczne.
Wszystkie elementy są wykonane z kartonu wycinanego laserem.
Robię to tak, że kupuje brystole w różnych kolorach a następnie introligator nakleja mi to na introligatorską tekturę grubości jednego, lub półtorej milimetra i zostawia do wyschnięcia pod prasą.
Gotowe ściany mają grawer cegły, które na chybił, trafił barwię flamastrami pędzelkowymi, od pomarańczowego, po ciemny bordo, aby uzyskać różne odcienie cegieł, tak jak w realu. Czasem którąś z cegieł maznę na ciemną zieleń lub granat, by wyglądało, że przypaliła się podczas wypalania.
Okna wykonane są z siatki podtynkowej z włókna szklanego, zabarwionej na czarno tuszem do pieczątek i podklejone przezroczystym tworzywem, np z opakowań jednorazowych.
Dach natomiast, pokryję tekturą falistą, jako pokrycie eternitem, bo chyba tak jest w oryginale. Grzbiety ścian szczytowych oklejone będą cienkim srebrnym papierem wizytówkowym, który "będzie robił" za blachę ocynkowaną. Dojdą naturalnie rynny, kominki wentylacyjne na dachu i inne drobiazgi.
W stanie "surowym-zamkniętym", moja szopa prezentuje się jak poniżej:
Proszę nie zwracać uwagi na tę dziwną lokomotywkę koło szopy. W ramach relaksu kombinowałem pewnego razu, co można zrobić ze Staitza. Myślałem o loku typu Kitson-Mayer tyle, że z przegubowym tendrem, ale dziś podwozia są wykorzystane do mojego Garratta. Może kiedyś wrócę do tego pomysłu.