Drugi dzień służby
Jednym z podstawowych obowiązków maszynisty jest zgłoszenie się na służbę wypoczętym i wyspanym. Moje pytanie jak to zrobić kiedy jest się w noclegowni, w której pokoje są co najmniej dwuosobowe? Dlatego w Popowowie Fabrycznym mamy hotel z małymi ale jednoosobowymi pokoikami z mikro łazienką. Mój współtowarzysz wygrał ze mną na przetrzymanie i ostatecznie nocowałem w kabinie B aktualnie mojej SU46. Lokomotywa jest u nas w delegacji. Lokomotywownia macierzysta to Olsztyn. Dbamy o nią jak możemy bo to jakby cudza własność. Praca przy niej daje satysfakcję - przyznaję, że miło jest prowadzić diesla z takim dużym zapasem mocy.
Ale do rzeczy. Można by zapytać jak śpiąc w śpiworze w lokomotywie mogłem się czuć wypoczęty? Ano mogłem. A to za sprawą widoku szopy o poranku, kiedy wszyscy szykują się do wyjazdu, pełni są wyczekiwania co przyniesie dzień...... - to daje wielki zastrzyk energii (w skrajnych przypadkach można nawet zrezygnować ze śniadania
)
Udało mi się zdobyć przydział na masowy pociąg towarowy. Plan pracy przewidywał zawiezienie wagonu ochronnego do Lubosiny, tam dołączenie go do składu cystern i zawiezienie tego wszystkiego do Chociczy. Tu cysterny miałem zostawić, a do Wnukowic miał je zabrać już ktoś inny. Ja natomiast miałem z bocznicy zabrać węglarki i zawieźć je na bocznicę „Błonie”. W dalszym planie był odpoczynek w Głuszycy. Wreszcie, pod koniec dnia, jakby było coś na hak, to miałem to zabrać. Jeśli nie, to jako luzak miałem wrócić do Czekanowa.
Manewry w Lubosinie odbyły się bez komplikacji. Kwestia czasu nie była poruszana, bo jechałem z kierownikiem.
W Chociczy przyjęto mnie na tor do Herbertowa ale to dlatego, że musiałem zabrać wspomniane węglarki. Od Chociczy miałem pilota i 40 na Haslerze. Wysiadł natomiast kierownik
- Kłopotki – powiedział mój gość – bardzo je lubię.
Zabrzmiało to złowieszczo.
- Czyżbym na pokładzie gościł jakiegoś pechowca? - pomyślałem
No oczywiście, chodziło o przystanek osobowy Kłopotki przecież wiedziałem, tylko na chwilę zapomniałem. Na peronie było sporo ludzi. Ktoś tam pokazywał mi abym jechał szybciej. Ktoś pantomimą sugerował mi, że zachowuję się jak ślimak.
Jeden pan ze złością tupał nogami.
Spłoniłem się. Musiałem utrzymywać 40 bo nie znałem linii (nie pytajcie czyja to wina – no nie Gawryluka tym razem) więc chyba trochę paraliżowałem ruch na tej magistralnej linii.
- Niestety. Właśnie zaczęli wycinkę starych sosen i cały urok tej małej stacyjki jest zagrożony - z żalem powiedział mój pilot - Co im przeszkadzało? Przecież nie znajdowały się w skrajni. Ile trzeba lat aby urosły do tych rozmiarów?
Mijając osiedle zbliżaliśmy się do Rutkowic
W Rutkowicach dyżurny ruchu z nastawni pokazał mi tablicę: „zastosować skrócony rozkład jazdy” ale co ja mogłem. Wyrzucili mnie na dodatkowy.
- Musicie przepuścić ekspresy. Nieplanowy postój potrwa 45 minut - usłyszałem w radiotelefonie. Postanowiłem wyjść i wyprostować kości.