Przepraszam, że korzystam z cudzego konta ale nie chcę się rejestrować dla kilku wpisów.
Nazywam się Gawryluk, kolega Gawryluk. Mam też oczywiście imię ale gdybyście takie mieli, to pewnie tak jak i ja nie przepadalibyście za nim. Wolę więc już gdy mówią do mnie tak jak nasz naczelnik, który do wszystkich zwraca się per „kulego” (tak, przez „u”). W tym roku, z powodu niefortunnych wydarzeń nad jeziorem i wykolejenia składu z cysternami przez mojego szefa, to ja będę głównie oprowadzał Was Koledzy po wielkiej makiecie modułowej. Prosił mnie o to Michał, który teraz jest chyba na przesłuchaniu przed komisją powypadkową w Pawłowie. Ja zaś idę do Chociczy, gdzie czekają na mnie obowiązki maszynisty.
Po powrocie z Hobby w zeszłym roku ani my z szefem, ani naczelnik nie mogliśmy znaleźć sobie miejsca. Tak nas „rozpierała” pozytywna energia. Może pamiętacie, że naczelnik zrezygnował nawet z emerytury. W tym roku też się wybierał na Hobby ale zachorzało mu się i trafił do szpitala. Nie jest z nim dobrze i chyba nie wróci już do pracy. Gdy go odwiedzaliśmy przed wyjazdem i pytaliśmy, czy nadal zgadza się abyśmy pojechali do Poznania skoro on nie może, odpowiedział tak:
- Coście „kuledzy” zmysły postradali?! Ja was nie wysyłam! Ja wam nakazuję! Macie mi tu jechać i każdego z tych Poznaniaków ode mnie wycałować i wyściskać! A opowiedzieć wszystko po powrocie z detalami musicie!
No to nie trzeba nam było niczego więcej - pojechaliśmy i jesteśmy
Ponieważ dobrze mi się idzie, to jeszcze tylko napiszę słowo o mnie. Z wpisów na Forum mojego szefa (w pracy) i przyjaciela (poza pracą) czyli Michała możecie odnieść wrażenie, że jestem takim trochę dziwakiem, który czasem wykazuje się mądrością, a czasem – jak to mówią u nas na Białostocczyźnie – zachowuje się jak „rozdziawa” (stoi z rozdziawioną gębą, gdy dziwi się swoją głupotą). No tak właśnie ze mną jest. Mówią też o mnie, że mam dobre serce ale tylko jeden Piotrowski (jeszcze kiedyś o nim będę pisał) powiedział mi coś, co bardzo mi zapadło w pamięć i może być prawdą. Było to podczas kłótni, a wtedy ludzie mówią co czują. Otóż wykrzyczał on, że bycie egoistą i egocentrykiem niczym nie różni się od bycia dobrym dla ludzi za wyjątkiem odrobiny szczęścia. Ta odrobina szczęścia jest potrzebna do tego aby zaspokajanie swoich potrzeb zachodziło poprzez sprawianie przyjemności innym… Zaskoczyło mnie to i dało dużo do myślenia - co to znaczy być dobrym?
- O w glizdu! [
zmieniono oryginalne słownictwo – cenzura] . Gdzie ja jestem? Zdaje się, że ta autoprezentacja i gadulstwo wyprowadziły mnie na manowce. I która to godzina? 4 rano? Wygląda na to, że dotarłem do Podgórek, bo w odpowiednim momencie nie skręciłem w kierunku Chociczy. A to oznacza, że mam problem, bo o 16 jadę do elewatorów w Maciejkach. Muszę coś poradzić.
Widzę, że w nocy, w Podgórkach nie ma przewozów. Wszystko zamknięte na głucho aż do 5.20, kiedy nagle zaczyna się kolejowe życie.
Nagle słyszę jakże miły dla mnie dźwięk pikającego serca Fiata. Może mam szczęście i jest on szykowany do jakiegoś pociągu dalekobieżnego? Ha! Ha! Ha! A więc jednak pech mnie teraz jeszcze nie spotkał. To Darek obrządza swoją lokomotywę! Czyli musi jechać do nitki poznańskiej, a więc przez Chociczę. Przedstawiam się, bo nie wiem czy mnie pamięta z zeszłego roku.
- Aaaa.. Gawryluk! – uśmiecha się Darek - Pamiętam, pamiętam! Wsiadaj! Otwórz kuchenkę i zrób sobie herbatę albo kawę. A! I załatw sprawy „toaletowe”, bo najdłuższy rozkładowy postój dopiero w Chociczy. Nie wiem jak tam u was ale u nas nie sikamy do umywalki.
Trochę mi czerwienieją policzki, bo kiedyś mi się coś takiego zdarzyło (co poza tym, że fatalnie o mnie świadczyło, to jeszcze było bardzo trudne technicznie) i liczę, że Darek wspomina o tym przez przypadek, a nie z powodu tego, że Michał kiedyś coś wypaplał.
Ruszamy planowo. Macham dyżurnemu ruchu – to Marek. Zaprzyjaźniliśmy się gdy kiedyś w Rogalinku Michał urwał sprzęg SU46 (byłem wtedy pomocnikiem, a sprzęg straciliśmy gdy chcieliśmy pociągnąć „Byka”, który stał na ręcznym). Marek ratował nas wtedy obrotnicą w Podgórkach.
W Jaśminowie zwracam uwagę na genialnie odwzorowane napędy zwrotnicowe. Szlak jednak jest bardzo trudny. Przed Jaśminowem nie ma semafora wjazdowego, a w Jarkowie zamiera mi serce gdy przelatujemy obok semafora wskazującego Sr1 (gapa nie zauważam nakazu jazdy danego przez dyżurnego z nastawni). Trochę się dziwię, że przejeżdżamy przez wszystkie stacje bez zatrzymania ale Darek mi tłumaczy, że prowadzimy pociąg specjalny z jakimiś oficjelami. W Chociczy jestem o 12. Ruszam więc do restauracji dworcowej, a tu …. tylko zewnętrzna fasada, a w środku plac budowy. Nic to - myślę – w Maciejkach mają pyszne pieczywo z własnego młyna (przełykam ślinę na wspomnienie zeszłorocznej uczty). Nagle, chwila stresu, rozglądam się z niepokojem… e, niemożliwe.. Michała tam nie będzie, jest przecież w Pawłowie….[DOUBLEPOST=1414882860,1414882095][/DOUBLEPOST]Nudy Gawryluk! Nudy!!! Pisz o rzeczach ciekawych! Dlaczego zamiast o sobie nie piszesz o rzeczach prawdziwie sensacyjnych? Na przykład o Marku, o którym się mówi, że po pracy eksperymentuje na kwiatkach bo pragnie wyhodować najpiękniejszą różę na świecie (ciekawe dla kogo
)? Nawet w gazetach pisali, że doprowadził do zagrożenia dla ruchu kolejowego! Motyle gdy jadły pyłek z Jego kwiatów zaczęły mutować! Bardzo szanuję i lubię Marka ale tym razem trochę przesadził, bo zrobiło się niebezpiecznie.