http://www.sppw1944.org/index.html?http://www.sppw1944.org/powstanie/czolgi.htm
Kolego Maćku szukaj u żródeł.
W czasie walk w Stalingradzie Niemcy zobaczyli, co to jest zdobywać dom po domu. Nie mieli wtedy żadnego czołgu lub działa, żeby przebić się przez miasto. Każdy czołg, który wjechał w ulice był przez Rosjan palony. Podobnie było potem w Warszawie. Aby uporać się z problemem Niemcy zrobili pojazd, który mógł strzałem bezpośrednim na wprost niszczyć całe domy.
Sturmpanzer VI "Tiger-Mörser" był zbudowany na podwoziu ciężkiego czołgu Tygrys, najpotężniejszego czołgu II wojny światowej. Był uzbrojony w moździerz rakietowy kal. 380 mm. Do tego moździerza Niemcy zastosowali elementy bomb głębinowych, używanych do niszczenia łodzi podwodnych. "SturmTiger" miał lokalny dźwig, bo pocisk nieźle ważył. Dołożono mu jeszcze pogrubiony pancerz ochronny, bo jego zadaniem było zbliżyć się bezpośrednio do barykady i rozwalić ją strzałami na wprost. Nie zdobywać domów, ale je po kolei porozwalać.
Czołg z moździerzem rakietowym Sturmpanzer VI; Sturmtiger; Tiger-Mörser: masa: 65.000 kg; długość: 628 cm; szerokość: 373 cm; wysokość: 346 cm (z dźwigiem); prędkość maksymalna: 38 km/h; uzbrojenie: moździerz rakietowy kal. 380 mm; 1 KM 7,92 mm MG 34; zapas amunicji: moździerz 14 rakiet; załoga: 6 osób
W Warszawie były używane prawdopodobnie 2 takie moździerze i raczej nie spełniły oczekiwań Niemców. Były po prostu za ciężkie i za mało operatywne, a jednocześnie łatwo je było zniszczyć. Była to nowa broń niemiecka, specjalnie przystosowana do walk ulicznych.