No i stało się. Zebrałem się wreszcie na odwagę i wkleiłem dach. Bałem się tego na tyle, że odkładałem to w czasie. Ale musiał ten dzień nadejść.
Posmarowałem wpierw klejem boczne krawędzie dachu Roco, a następne boczne wewnętrzne krawędzie wycięcia w pudle Piko. Wsadziłem dach Roco w wycięcie pudła Piko i szybko kilkoma kawałkami taśmy obkleiłem dach co kilka centymetrów tak, by taśmą ścisnąć boczne ścianki na dachu. Chodziło o to, by krawędzie wycięć w pudle Piko dociśnięte zostały do krawędzi dachu Roco. Przy tym patrzyłem by gdzieś klej nie wylazł, oraz sprawdzałem wysokość dachu w każdym miejscu, tak by wyszedł wszędzie na tej samej wysokości. Już po chwili okazało się, że klej tak jakby przyschnął, bo w niektórych miejscach dach się ruszał, znaczy części nie połączyły się na klej. Szybko od środka zalałem to klejem, poruszałem by klej się rozszedł między elementy i znów wszystko wyrównałem dokładnie względem siebie. I tak zastawiłem na noc, do wyschnięcia kleju. Po zdjęciu taśmy wygląda to następująco.
Jak się trochę przyjrzeć, to widać że krawędzie ukośnych części dachu nie są idealnie proste, przez co ich styk z dachem Roco wyszedł trochę nierówny. Kto jednak o tym nie wie, możliwe że tego nie zauważy, szczególnie z daleka. Poza tym, martwi mnie to, że klej możliwe że nie wszędzie dobrze związał. Istnieje jak sądzę ryzyko, że przy rozpychaniu ścian na zewnątrz, lub ich ściskaniu do środka, miejsce klejenia będzie miało tendencję do pęknięcia. Muszę pomyśleć zatem nad jakimś środkiem zaradczym na to. No i na końcach dachu Roco są szpary. Tym też trzeba się zająć koniecznie.
Po sklejeniu dachu zauważyłem, że brakuje w pudle jednego podnóżka stopnia, jaki niedawno wklejałem w wycięte otwory. Szukałem na blacie, na krześle i na podłodze. I nic. No i dupa blada. Bez jednego podnóżka, to tak jakby bez wszystkich. Byłoby trzeba wszystkie od nowa jakoś zrobić. Zresztą już drugi raz mi taki podnóżek się odkleja. Dziwne, bo ten klej dobrze sobie radzi z plastikami. Niedawno po podłodze jeździł Franek - nasz odkurzacz robot. W okularach powiększających na nosie przejrzałem dokładnie zawartość zbiornika na nieczystości Franka. Nie wiedziałem przecież, kiedy podnóżek się urwał, czy teraz przy pracach, czy wcześniej. W brudach Franka też nie znalazłem podnóżka. Oczyściłem jego pojemnik, i kazałem mu posprzątać mój pokój, w nadziei że może ja nie widziałem, a gdzieś element na podłodze leżał jednak. Franek by go wciągnął. Po sprzątaniu zaglądam do pojemnika i jest! Więc mogę wkleić z powrotem podnóżek.
Wciąż się skupiam na artykule o odbierakach. Już zdecydowana większość tekstu powstała. W międzyczasie dopieszczania tekstu, muszę zamówić blaszki trawione na ślizgi do odbieraków, by później przerobionym odbierakom zrobić zdjęcia ukazujące efekty prac.
Posmarowałem wpierw klejem boczne krawędzie dachu Roco, a następne boczne wewnętrzne krawędzie wycięcia w pudle Piko. Wsadziłem dach Roco w wycięcie pudła Piko i szybko kilkoma kawałkami taśmy obkleiłem dach co kilka centymetrów tak, by taśmą ścisnąć boczne ścianki na dachu. Chodziło o to, by krawędzie wycięć w pudle Piko dociśnięte zostały do krawędzi dachu Roco. Przy tym patrzyłem by gdzieś klej nie wylazł, oraz sprawdzałem wysokość dachu w każdym miejscu, tak by wyszedł wszędzie na tej samej wysokości. Już po chwili okazało się, że klej tak jakby przyschnął, bo w niektórych miejscach dach się ruszał, znaczy części nie połączyły się na klej. Szybko od środka zalałem to klejem, poruszałem by klej się rozszedł między elementy i znów wszystko wyrównałem dokładnie względem siebie. I tak zastawiłem na noc, do wyschnięcia kleju. Po zdjęciu taśmy wygląda to następująco.
Jak się trochę przyjrzeć, to widać że krawędzie ukośnych części dachu nie są idealnie proste, przez co ich styk z dachem Roco wyszedł trochę nierówny. Kto jednak o tym nie wie, możliwe że tego nie zauważy, szczególnie z daleka. Poza tym, martwi mnie to, że klej możliwe że nie wszędzie dobrze związał. Istnieje jak sądzę ryzyko, że przy rozpychaniu ścian na zewnątrz, lub ich ściskaniu do środka, miejsce klejenia będzie miało tendencję do pęknięcia. Muszę pomyśleć zatem nad jakimś środkiem zaradczym na to. No i na końcach dachu Roco są szpary. Tym też trzeba się zająć koniecznie.
Po sklejeniu dachu zauważyłem, że brakuje w pudle jednego podnóżka stopnia, jaki niedawno wklejałem w wycięte otwory. Szukałem na blacie, na krześle i na podłodze. I nic. No i dupa blada. Bez jednego podnóżka, to tak jakby bez wszystkich. Byłoby trzeba wszystkie od nowa jakoś zrobić. Zresztą już drugi raz mi taki podnóżek się odkleja. Dziwne, bo ten klej dobrze sobie radzi z plastikami. Niedawno po podłodze jeździł Franek - nasz odkurzacz robot. W okularach powiększających na nosie przejrzałem dokładnie zawartość zbiornika na nieczystości Franka. Nie wiedziałem przecież, kiedy podnóżek się urwał, czy teraz przy pracach, czy wcześniej. W brudach Franka też nie znalazłem podnóżka. Oczyściłem jego pojemnik, i kazałem mu posprzątać mój pokój, w nadziei że może ja nie widziałem, a gdzieś element na podłodze leżał jednak. Franek by go wciągnął. Po sprzątaniu zaglądam do pojemnika i jest! Więc mogę wkleić z powrotem podnóżek.
Wciąż się skupiam na artykule o odbierakach. Już zdecydowana większość tekstu powstała. W międzyczasie dopieszczania tekstu, muszę zamówić blaszki trawione na ślizgi do odbieraków, by później przerobionym odbierakom zrobić zdjęcia ukazujące efekty prac.