Witam. Z czystej ciekawości obejrzałem film i przeczytałem wątek...
I moje spostrzeżenia przedstawię, choć modelarz ze mnie raczej początkujący i mam swoich mistrzów pośród Was, ktorych podglądam i nieraz próbuję kopiować, z rzadka próbując zgłębiać Wasze stanowisko do tego, czy owego tematu. Raczej skupiam się na warsztacie. Słowem malutki jestem i tyle.
No ale film powstał i wzbudził emocje. U mnie również. Dlatego napiszę i ja słów kilka.
W Iławie nie byłem, niestety. Ale gdyby we mnie wbito te szpilki... Jako że na kolei, oznaczeniach wagonów, manewrach się nie znam, krytykę Pana Leszka bym przyjął z pokorą, zakładając, że zna się lepiej. Przynajmniej ode mnie.
Pustych modułów (desek) sam nie lubię i uważam , że lepiej by było nie wpinać ich, a etapy powstawania makiety pokazać gdzieś z boku. Tu facetowi bym przyklasnął. Organizując imprezę warto ustalić poziom wykończenia modułu. I się go trzymać. Piszę jako gość z tłumu, bo do tej pory głównie po tej stronie barierki stałem.
Plastikowych w odbiorze modeli, czy to kolejowych, czy samochodowych - nie cierpię. Jeśli odwzorowujemy rzeczywistość to w mojej ocenie lepszy zwaloryzowany model hobby niż plastikowy expert. A najlepszy zwaloryzowany expert. Oczywiście chodzi o ogólny odbiór. Pasjonata będą boleć oczy od patrzenia na skrócony wagon, czy popychanie palcem lokomotyw, mnie, estetę razi sztuczność plastiku (choć sam popełniłem kilka takich błędów) czy jednolita trawa z maty. Słowem, każdy ma swoje bziki i każdy pewnie ma rację i nie ma jednocześnie.
Sopocka makieta jest przepiękna, warto ją podawać za przykład, czy poprawna? Nie wiem. Ale patrząc na nią wracam pamięcią do czasów, gdy mieszkałem w Redzie a pracowałem w Sopocie i trasę pokonywałem codziennie. Klimat jest. Ogólny odbiór fantastyczny.
Pętelki - pewnie są metody, by inaczej zawrócić składy, jeśli idziemy w realizm. Sam mam teraz problem, który blokuje moje prace nad modułami, bo chciałbym realistycznie, a może się nie udać, ale o tym kiedy indziej.
Młodzieniec, który wystąpił w filmie - nie oszukujmy się - to dorosły już prawie facet
To nie dzieciak jak syn Adama, który zbudował dioramkę, że szczęka opada. Gdybym mając 14-15 lat miał takie warunki jakie są dziś (materiały, "internety", technologie) , i czasu tyle co wtedy, to bym też pewnie świat zawojował. W wieku 15 lat robiłem różne ciekawe rzeczy, których wielu do dziś nie potrafi, na szczęście ego mam na przyzwoitym poziomie, trochę rozdmuchane, ale bez przesady
. Warto młodzieńca motywować, ale z umiarem, bo mu "odbije palma" i co z nim będzie? Zacznie filmy kręcić, felietony pisać... Ale wielki ukłon dla chłopaka, że coś robi innego niż komputer, telewizja, komórka... Mam styczność z młodzieżą i widzę, że raczej jest leniwa i czeka na podanie na tacy, bez wysiłku...
Co do samej postaci Pana Leszka - otóż nie znam człowieka, więc nie wiem jaki jest, czy odbiła mu palma, czy nie, ale forma krytyki w filmie, choć być może słuszna (a może i nie) świadczyła raczej o lekkiej frustracji i chęci dokuczenia, niż o zamiarze wyedukowania kogokolwiek, a już na pewno niczego nie rozpropaguje, prędzej da świadectwo o podziałach i złośliwości w małym modelarskim świecie. Sam jestem po części nauczycielem, bo mam swoją grupę osób, które kształcę i doszkalam i wiem, że tak nie powinno się uczyć. Film przypomina raczej publiczny lincz i wydaje mi się, że miał być nim w zamiarze twórcy (podkreślam: "wydaje się"). Nie miał nic propagować, nie miał motywować, czy kształcić. Miał zaboleć. To jest moje prywatne wrażenie, nie próba przeniknięcia zamysłów Pana Leszka. Wnioskuję z formy i treści. Obym się mylił. Oby to był po prostu nieudany dokument.
Pozdrawiam