Pogoda piękna, Żabcia mnie wygoniła cobym się jej pod nogami nie kręcił, postanowiłem więc zrobić to co od dawna planowałem, a mianowicie przejść trasą starych i obecnych bocznic w moim rodzinnym mieście, wielu z nich już nie ma ale tym bardziej trzeba o nich wspomnieć, w związku z tym będę Was co jakiś czas zanudzał, nie ukrywam że liczę na pomoc Krzyśka Koja, którego darzę olbrzymim szacunkiem i sympatią (to nie wazeliniarstwo)jako człowieka i źródło wiedzy. Obiecał mi pomoc także serdeczny przyjaciel Tomek, który też niejedno wie, i mam nadzieję że się kiedyś tu zarejestruje. Zdaję sobie sprawę że nie znajdę wszystkiego i pewnie popełnię błędy w interpretacji śladów, ale nikt nie jest nieomylny, muszę tylko jeszcze znaleźć dobrze schowany wykaz łódzkich bocznic, lub zdobyć duplikat.
Dziś na początek dwie najbliżej miejsca zamieszkania i mojej ulubionej stacji Łódź Chojny, na której spędzałem już wolny czas, podczas wagarów w szkole podstawowej, jaka szkoda że nie miałem wtedy aparatu.
Stojąc przed nastawnia widzimy tor najbliżej nastawni, to pierwsza z bocznic.
Omijam nastawnię, mógłbym iść po torze ale nie wiem kto ma dyżur, choć już prawie poznaję po stojącym samochodzie, nie chcę żadnych scysji, kawałek po ulicy, i już dalszy ciąg torów, ostatni wymieniony na nowe, kiepsko jeszcze podbite, dlatego ciężko po nich iść, ale jestem przygotowany.
Dochodzimy do ulicy Tuszyńskiej, mijamy nowy przejazd przez jezdnię, po prawej stronie za strażnica przejazdową, sterta starych szyn.
Jak wnioskuję ze śladów kiedyś tor biegł między dwoma płotami, dziś jeden istniej tylko szczątkowo, może odgrodzony był teren strażnicy.
Pierwsze odgałęzienie do skupu złomu, i skąpy układ szynowy na terenie skupu.
Idziemy dalej, z relacji ustnej Tomka wynika że w połowie drogi między skupem złomu a ulicą Frycza Modrzewskiego był skład desek do którego tez było odgałęzienie, mógł to być nawet niewielki tartak, Tomek wspomina o sieci szyn i obrotnic charakterystycznych dla tartaków i cegielni, niestety dziś nie ma śladu po nim.
W okolicach wspomnianej ulicy, tor bocznicy biegnący równolegle do linii Ł-Chojny Ł-Kaliska skręca w prawo, biegnąć między ogródkami działkowymi, gdzie nawet został wykonany przejazd przez szyny ułatwiający życie działkowiczom.
Po pokonaniu "malowniczej" serpentyny tor przecina ulice Karpacką dochodząc do bramy zakładów chemicznych Organika SA.
Z relacji kolegi klubowego wynika że przynajmniej raz na dwa tygodnie coś tam przyjeżdża, ślady na to nie wskazują, ale przy tak ograniczonym ruchu, mogą być mylące.
Ciekawe są zapory osłaniające wjazd i wyjazd pociągu, jedna klasyczna rurowa i druga z jakiegoś kształtownika stalowego.
Stan torowiska jest różny od całkiem dobrego, podkłady drewniane, do zmurszałych podkładów i na niektórych odcinkach betonowych, znaleziony gwóźdź świadczy że podkład został nasączony w 2008 roku, ciekawa jest cecha, inna niż spotykane na wyrobach naszych nasycalni, może to podkład z importu.
Przy ulicy FM już w drodze powrotnej zauważyłem maleńki przepust pod nasypem.
Po pewnym czasie przeszedłem na drugą stronę, gdzie jest drugi tor, wychodzący z Chojen równolegle do linii kolejowej, po jej lewej stronie patrząc w stronę nastawni, darowałem sobie powrót w stronę strażnicy na ulicy Tuszyńskiej i wędrówkę po torze lewym jak go będę nazywał, ze względu na mało jego przechodniość, o ile buty założyłem solidne to dalej wyelegantowałem się jak stróż w Boże Ciało, a trzepanie polaru z frędzli roślinnych jest mało zabawne, tor wygląda tak jak na zdjęciu, w drugą stronę już lepiej, ale też jest zaniedbany i dawno nie jeżdżony.
Na tym muszę skończyć bo mogę załączyć maksymalnie 16 plików, poczekam chwilę i dokończę jeśli to możliwe, a jeśli nie to wieczorem.
Dziś na początek dwie najbliżej miejsca zamieszkania i mojej ulubionej stacji Łódź Chojny, na której spędzałem już wolny czas, podczas wagarów w szkole podstawowej, jaka szkoda że nie miałem wtedy aparatu.
Stojąc przed nastawnia widzimy tor najbliżej nastawni, to pierwsza z bocznic.
Omijam nastawnię, mógłbym iść po torze ale nie wiem kto ma dyżur, choć już prawie poznaję po stojącym samochodzie, nie chcę żadnych scysji, kawałek po ulicy, i już dalszy ciąg torów, ostatni wymieniony na nowe, kiepsko jeszcze podbite, dlatego ciężko po nich iść, ale jestem przygotowany.
Dochodzimy do ulicy Tuszyńskiej, mijamy nowy przejazd przez jezdnię, po prawej stronie za strażnica przejazdową, sterta starych szyn.
Jak wnioskuję ze śladów kiedyś tor biegł między dwoma płotami, dziś jeden istniej tylko szczątkowo, może odgrodzony był teren strażnicy.
Pierwsze odgałęzienie do skupu złomu, i skąpy układ szynowy na terenie skupu.
Idziemy dalej, z relacji ustnej Tomka wynika że w połowie drogi między skupem złomu a ulicą Frycza Modrzewskiego był skład desek do którego tez było odgałęzienie, mógł to być nawet niewielki tartak, Tomek wspomina o sieci szyn i obrotnic charakterystycznych dla tartaków i cegielni, niestety dziś nie ma śladu po nim.
W okolicach wspomnianej ulicy, tor bocznicy biegnący równolegle do linii Ł-Chojny Ł-Kaliska skręca w prawo, biegnąć między ogródkami działkowymi, gdzie nawet został wykonany przejazd przez szyny ułatwiający życie działkowiczom.
Po pokonaniu "malowniczej" serpentyny tor przecina ulice Karpacką dochodząc do bramy zakładów chemicznych Organika SA.
Z relacji kolegi klubowego wynika że przynajmniej raz na dwa tygodnie coś tam przyjeżdża, ślady na to nie wskazują, ale przy tak ograniczonym ruchu, mogą być mylące.
Ciekawe są zapory osłaniające wjazd i wyjazd pociągu, jedna klasyczna rurowa i druga z jakiegoś kształtownika stalowego.
Stan torowiska jest różny od całkiem dobrego, podkłady drewniane, do zmurszałych podkładów i na niektórych odcinkach betonowych, znaleziony gwóźdź świadczy że podkład został nasączony w 2008 roku, ciekawa jest cecha, inna niż spotykane na wyrobach naszych nasycalni, może to podkład z importu.
Przy ulicy FM już w drodze powrotnej zauważyłem maleńki przepust pod nasypem.
Po pewnym czasie przeszedłem na drugą stronę, gdzie jest drugi tor, wychodzący z Chojen równolegle do linii kolejowej, po jej lewej stronie patrząc w stronę nastawni, darowałem sobie powrót w stronę strażnicy na ulicy Tuszyńskiej i wędrówkę po torze lewym jak go będę nazywał, ze względu na mało jego przechodniość, o ile buty założyłem solidne to dalej wyelegantowałem się jak stróż w Boże Ciało, a trzepanie polaru z frędzli roślinnych jest mało zabawne, tor wygląda tak jak na zdjęciu, w drugą stronę już lepiej, ale też jest zaniedbany i dawno nie jeżdżony.
Na tym muszę skończyć bo mogę załączyć maksymalnie 16 plików, poczekam chwilę i dokończę jeśli to możliwe, a jeśli nie to wieczorem.